Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1.

- Dowidzenia tato! - krzyknąłem przed tym jak drzwi zostały zamknięte.

Podskoczyłem z radości i tupnąłem nogą o podłogę jak małe dziecko.

Nareszcie nastąpił ten dzień. Wraz z moimi 19-tymi urodzinami przyszedł wyjazd mojego ojca a wraz z nim, przejęcie przeze mnie całego biznesu.

Lokal był nareszcie mój. Mogłem nim zarządzać i zbierać największą porcję pieniędzy!

Wskoczyłem na fotel na kółkach, stojący przed biórkiem, zakręciłem się na nim dwa razy po czym zatrzymałem i otworzyłem jedną z szuflad.
Szaleńczy uśmiech nie znikał z mojej twarzy.

Nie musiałem już chodzić do żadnej szkoły, miałem załatwioną przyszłość.

W szufladzie leżał zestaw wielkich, metalowych kluczy.

Schowałem je w pięści po czym wyskoczyłem z pokoju i zamknąłem go jednym z kluczy.

Wybiegłem na wielką salę.

Przede mną znajdowały się długie stoły nakryte świerzymi talerzami, szklankami i chusteczkami. A przed stołami główna atrakcja. Wielka scena na której jutro roboty bętą tańczyć i zabawiać moje źródełka pieniędzy.

Wszystko było gotowe na jutrzejszy dzień, co nie zmieniało faktu, że coś ciągnęło mnie do ponownego zwiedzenia całego budynku.

Nie przestając się śmiać, ruszyłem w głąb jednego z korytarzy, na którego końcu znajdował się pokoik z monitoringiem, przygotowany dla faceta, który przyjdzie tu jutrzejszej nocy by pilnować mojej restauracji podczas gdy ja będę sobie spokojnie spał.

W całym budynku było aż za czysto.

Na koniec wszedłem do pokoju w którym znajdowały się maszyny.

Ciekaw byłem kto wpadł na pomysł stworzenia ich. Ale ktokolwiek to był, tylko pogratulować.

Czerwone policzki królika, misia i kurczaka były tak czyste, że możnaby pomyśleć, że słońce, które czekało na mnie daleko za wszystkimi ciemnymi korytarzami, się od nich odbijało.

Pogłaskałem misia po głowie.

"Jesteś mój" - pomyślałem.

Wychodząc zamknąłem pokój na klucz po czym skierowałem się do wyjścia z restauracji.

Po upewnieniu się, że tego wszystkiego pilnują zamknięte szczelnie, grube, metalowe drzwi, spojrzałem na słoneczne niebo i ponownie się uśmiechnąłem.

Mógłbym rozkoszować się tą chwilą bez końca gdyby nie to, że musiałem jeszcze się z kimś spotkać.

Na własnych nogach pobiegłem wprost do mojego mieszania, umieszczonego całkiem niedaleko.

Otworzyłem pośpiesznie drzwi wejściowe do klatki schodowej, a później do kawalerki.

Spojrzałem na stół. Kieliszki, talerze, świece, a w lodówce danie główne i wino. Wszystko gotowe.

Położyłem się na kanapie i czekałem.

Gdy wybiła godzina 17, a za oknem zrobiło się mrocznie, podniosłem się i przebrałem w elegancką koszulę i spodnie, po czym stanąłem przed lustrem.

Przeczesałem dłonią bujne, ciemno-brązowe włosy i przyjżałem umięśnionej sylwetce. Tak, byłem niczego sobie.

Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Otworzyłem je a widząc swoją dziewczynę, pocałowałem ją delikatnie po czym zaprosiłem do naszego mieszkanka.

Po wyrazie jej twarzy mogłem dostrzec, że jest zadowolona widokiem nakrytego stołu.

- Vincuś, ty dżentelmenie. - powiedziała cicho po czym wtuliła się we mnie.

Zaprosiłem ją do stołu i podałem jej
ulubione danie - krewetki w jej ulubionej sałatce oraz nalałem wina.

- Więc? - zapytała mocząc usta w czerwonym napoju - Jak nazywa się twoja nowa miłość?

- Freddy's Fazbear's Pizza - odpowiedziałem usatysfakcjonowany.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro