Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9

-sam bym ich nie znalazł-uśmiechnął się kładąc ręce na biodrach. Popatrzył na złapanych podchodząc do nich. Alfy były przygwożdżone do ziemi przez ludzi bakugo, a omegi po prostu były trzymane mocno, ale łagodniej-no i jak? Było fajnie na wolności?-uśmiechnął się podchodząc do nich nogą zgarniając grzywkę z czoła Todorokiego, by mu się przyjrzeć- ale ty jesteś...ohydny- skrzywił się

-kacchan..-wstawał powoli z ziemi-p..pogadajmy jak...dorośli

-ty to lepiej nawet się nie odzywaj-warknął na niego ręką machając w jego stronę, a po chwili i on został złapany za ramie - dobra to co? Przydała mi by się nowa zabawka-klasnął w dłonie z morderczym uśmiechem, patrząc na niego już dreszcze przechodziły wszystkich- poprzedni już nie żyje ach tak mnie błagał bym go dobił~-mruknął przeciągając się i strzykając karkiem- raz, dwa trzy..-patrzył na alfy robiąc sobie po prostu wyliczankę-trzy?-kucnął przed Kirim i złapał go mocno za włosy podnosząc do góry, by popatrzeć mu na twarz-nie brzydki...ale jebiesz-puścił go przez co głową walną w ziemie

-zostaw go!-krzyknęła mina chcąca się wyrwać z uścisku- nie dotykaj żadnego! jesteś...jesteś...

-no co mi zrobisz? Chcesz walczyć? A może chcesz zostać nową dominą?-pstryknął kostkami u rąk, a tamta zacisnęła usta- dobra zabieramy ich do miasta. Tego rannego do medyka, a resztę jak na razie do aresztu-patrzył jak podnoszą ich z ziemi i zaczynają prowadzić- nie, tego to ja se wezmę-zaśmiał się znów tak...ze aż ciarki przeszły -tak go bronią wiec może jest coś wart~-uśmiechnął się morderczo łapiąc za kołnierz dekla by teraz ciągnąc go za niego przez całą drogę.

****

-puszczaj!-krzyknął wyrywając się i kopiąc ich. Był ciągnięty przez całą drogę do "pałacu" dominy. Budynek bardzo wyróżniał się od reszty, był ogromny. W końcu ''król'' musiał mieć najlepsze warunki. Doszli do drzwi jakiejś komnaty, nie były to lochy jak myślał Kiri, że tam go wepchają. Było to na drugim piętrze, a drzwi były potężne z ciemnego drewna.  Po chwili został brutalnie wepchnięty do teraz jego pokoju,  gdzie podłoga była zimna i nieprzyjemna, a  pokój był mały. Było tam łóżko które zajmowało większość miejsca bo było duże. Była też jakaś szafka i małe okno, przez które by się nawet nie zmieścił jednak jakby jakimś cudem próbował to byli wysoko więc by się zabił. Podniósł się lekko jednak został kopnięty w bok. Pokazywał ostre zębiska niczym rekina wrogo.

-spokój kundlu! Leż na ziemi!-warknął strażnik, zabierając drugiemu włócznie i wyciągając  w jego stronę

-nie jestem żadnym psem! -zmarszczył brwi wstając, lecz wtedy dostał w brzuch tą nieostrą częścią włóczni, na co alfa jęknął łapiąc się za brzuch

-grzecznie-warknął- i czekasz na dominę- odwrócił się tyłem do niego

-nie jesteś trochę za ostry dla niego?-szepnął mu drugi, który stał przy otwartych drzwiach

-jeśli nie będziemy trzymać alf w strachu to nam się wymknął młody-popatrzył na niego poważnie - tylko dzięki strachu będziemy mieć kontrole- warknął na niego oddając mu jego broń- łagodny to ty możesz być dla swoich szczeniaków on jest psem dominy, czyli jest pod całą hierarchią

-no wiem.. Jednak moim zdaniem

-chcesz zaraz go nie mieć?! To ja tu rządzę jestem wyżej niż ty!-pokazał mu naszywkę na mundurze-jestem dowódcą straży, a ty jesteś młodym i nowym nabytkiem!

-t-tak jest!-krzyknął prostując się zaciskając wargi

-no i o to chodzi -mruknął -tak właśnie działa kontrola przez strach- zatrzasnął drzwi i zamknął je na klucz, który podał strażnikowi -nie chce słyszeć skarg na ciebie, bo to ja dostanę ochrzan-odszedł powolnym krokiem

///

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro