46
Bakugo od razu gdy tylko dowiedział się, że jego maluszki zostały uprowadzone włączył trzeci stopień zagrożenia. Po wiosce chodziło więcej żołnierzy niż cywili każdy był oskarżony, każdy się bał. Obcasy butów omegi mocno stukały o wypucowaną podłogę na jednym z korytarzy. Jego twarz pokazywała tylko nieograniczoną chęć mordu. Nikt nie odważył się teraz podejść do niego można było na sobie już z daleka poczuć jak on morduje wszystkich oczami. Tylko jego mąż poczuł na sobie co ten naprawdę czuje, w końcu czuł on podobnie, a bardziej to tak samo. Czuł ten sam ból i widział jak blondyn nie mógł spać, jak jego czerwone oczy lśniły od łez gdy zakopywał się bez radnie w łóżku. Całe dwa dni zajęło mu poszukiwanie dzieci....ale dla niego to było jak długie miesiące. Gdy tylko dostał jakiekolwiek informacje najpierw wyrzucił z pracy osoby, które przyczyniły się trochę do tego, że dwie nieznane bety zaczęły pracować w jego domu, a potem zaczęły się przygotowania wręcz do wojny...
Z hukiem wszedł do swojej sypialni i popatrzył na męża, który od razu wstał z fotela
-znaleźli ich?-zapytał go z nadzieją w głosie. Jego roztrzepane włosy były związane w niechlujnego koka, a na sobie miał jeszcze piżamę. Jakoś nie miał ochoty na ogarnianie się w takiej sytuacji.
-już wiemy co to za skurwisyny...-zasyczał zaciskając pięści. Wydawało się, że zaraz miał wybuchnąć od złości dlatego też Kirishima podszedł do niego i położył ręce na jego bioderkach. uśmiechnął się do niego delikatnie już uspokojony taką informacją-to żaden czas na jebane uczucia -chciał się odsunąć depcząc mu nogę
-tak się cieszę, że ich znaleźliśmy -popatrzył mu w oczy, po czym pocałował go w czoło wtedy też blondyn się uspokoił-jedziemy tam od razu gdy się ubiorę!
-oby nic im nie zrobili...bo pożałują-warknął po prostu odsuwając się od niego mimo wszystko spokojniejszy niż pięć sekund wcześniej
-mam nadzieje, że im nic się nie stało...-szepnął pod nosem podchodząc do garderoby
********
Omegi naprawdę tęskniły za sobą można było zobaczyć patrząc na nich, że nie są szczęśliwi...sami. Hato przez te dwa dni mieszkał z rudym alfą, który chciał sprawiać u niego ciągle uśmiech. Cały czas zajmował się nim, a nawet próbował nauczyć blondyna migowego co było zabawą dla młodszego Nie zauważył kiedy tak naprawdę przestał się czuć tu jak więzień. Jego bratem zajmował się czarnowłosy chłopak. Często przychodził nie tylko z posiłkiem, ale by po prostu porozmawiać z omegą lub mówił co się tam dzieje często z jego tatą. Też można było przyłapać "goryla" na tym, że ich podgląda w sumie to tylko przez zazdrość. Tak u nich właśnie minęły dwa dni.
Musiał nadejść ten dzień i ta godzina kiedy to domina stada dowiedział się gdzie są jego dzieci. Już z samego rana braci obudziły dziwne odgłosy. To były jakieś krzyki, stukoty i brzęki. Hato gdy tylko przekręcił się na drugi bok spadł na rudowłosego alfę, który spał na ziemi pod kanapą, na której spał on.
- co tam się dzieje?-zapytał się sam siebie wstając z ziemi, a dokładniej z chłopaka. Gdy chciał podejść do okna poczuł rękę na kostce, a gdy popatrzył na nogę zobaczył jak on go trzyma za nogę kręcąc głową by nie szedł tam-ale ja muszę wiedzieć-popatrzył na niego -a jeśli mój brat będzie zagrożony?-zapytał go. A ten go puścił sam wstając. Omega podbiegł do okna i otworzył szerzej oczy. To była wielka krwawa walka! Widział ludzi swojego ojca, którzy mierzyli broń z alfami, które ich porwali - czemu nic nie mówiłeś!? -krzyknął odwracając się do niego, a on tylko spuścił głowę w dół.
******
Walka zaczęła się od tego, że wojsko bakugo wtargnęło z samego rana na teren buntowników. Oczywiście wywołując wielką bitwę. Ludzie po dwóch stronach ginęli i ranili się nawzajem szczególnie niebezpiecznym przeciwnikiem był Bakugo, który swoim drogo ozdobionym mieczem zabijał każdego przeciwnika lub go mocno ranił. W jego oczach można było zobaczyć żywy mord.
-GIŃ-mówił z grozą w głosie -zgińcie wszyscy!-krzyczał jednak gdy jego spróbowano zaatakować jego mąż ratował go broniąc go tarczą z ich herbem. Podczas podróży obiecał mu, że będzie go chronić i zostanie jego tarczą.
-DOSYĆ!-całą walkę zatrzymał donośny głos przywódcy grupy, który stał na jakimś wysokim miejscu. Stał tak na widoku z myślą, że domina go teraz wysłucha. Wiatr rozwiewał jego czarne włosy, a on pewnie patrzył na starszego blondyna -jeśli nie przestaniecie najazdu książęta nie zostaną uwolnieni..-czy negocjacja z wściekłym Bakugo miała jakiś sens? Blondyn ukradł jakiemuś omedze łuk, i wycelował w niego. Lecz nie mógł trafić przez silny wiatr, który zaczął wiać od początku dnia
-nie będę z tobą gadał skurwisynie!-wrzasnął głośno wręcz się opluwając ze złości naciągnął znów broń patrząc na niego. Celował w jedno logiczne miejsce, serce. Był strasznie skupiony wystarczyło tylko puścić i już byłby koniec lecz coś mu kazało popatrzeć w prawo, a potem w lewo. Gdy to zrobił po bokach zobaczył swoje dzieci. Na prawo stał Neo był sam a po jego poranionych dłoniach dało się zrozumieć, że uciekł od napastników. Hato za to nie był sam stał krzycząc tak samo jak brat, trzymając rękę rudowłosego alfy.
-TATO! NIE RÓB TEGO!-gdy tylko usłyszał krzyki dzieci momentalnie puścił strzałę, a potem łuk. Na nieszczęście czarnowłosego strzała szybko poleciała w jego stronę jednak przez to, że Bakugo popatrzył gdzie indziej nie trafił tam gdzie chciał. Ramię Dana zostało przebite a przez moc strzały poleciał do tyłu. Każdy kto szanował bardziej go popatrzył na niego lub już biegł do rannego tylko jedna osoba zrobiła co innego. Ciemno skóry mężczyzna, który patrzył na to wszystko z otwartym szeroko okiem nagle wyrwał się z walki z kimś innym i podbiegł do dominy, jego twarz pokazywała wręcz furie i gdy już się zamachnął na bakugo który patrzył na dzieci jego miecz wbił się w coś innego... a raczej kogoś.
-....mówiłem, że będę twoją tarczą-zasmiał się cicho Kirishima, który mimo zadanego ciosu kopnął z całej siły wysokiego mężczyznę, przez co ten odsunął się od nich. Złapał szybko się za ranę- to tylko draśnięcie-mruknął gdy bakugo patrzył na niego w szoku. Walki się zatrzymały gdy tylko na pole wbiegli bliźniacy, żadna strona nie chciała ich przecież skrzywdzić. Po za tym po obu stronach nagle pojawiły się dwa poważne zranienia ważnych osób. Ciemnoskóry zobaczył jak omegi biegły do ojca, który stał ledwo od jego ciosu i w chwilę się odwrócił by pobiec do ukochanego, z którym nie wiedział co było.
******
Kropla kapała powoli, mimo że nie było tego prawie słychać był to dziwny dźwięk, który co dziwne denerwował bardziej innych niż bakugo. Nie byliśmy już na polu walki, ona miała miejsce niecały miesiąc temu . Zakończono to wszystko tylko i dlatego, że Kirishima prawie oddał swoje życie za męża, a szef buntowników został nieźle postrzelony.
- kurwa... nie wytrzymam bez ciebie dłużej..w domu-położył rękę na czole czując jak zmarszczki mu się pojawiają nie tylko ze starości, ale i od tych wszystkich nerwów ostatnich dni. Nie patrzył na twarz ukochanego tylko na kroplówkę, od której było słychać te kapanie- nie wiesz, na co musiałem się zgodzić debilu...co ja w ogóle teraz przechodzę z naszym synem...-przyłożył rękę do ust głośno w nią oddychając
-spokojnie -usłyszał głos Kirishimy, który otworzył oczy. Teraz po prostu sobie spał. Ocknął on się bowiem kilka dni temu, jednak po ciężkiej operacji nie mógł się ruszać z łóżka i po prostu był u medyka. -już wiem o ślubie -zaśmiał się cicho
Małe wyjaśnienie, po tej krwawej walce wszystko się zmieniło, a to dzięki dzieciom Bakugo. Dokładnie mówimy o tym, że zmusili tatę by do medyka zabrali jeszcze szybko Dana. Hato postanowił wyjść za niemego alfę, a Neo zaprzyjaźnił się '' z czarnym gorylem'' i jego chłopakiem wszyscy sobie wybaczyli nawzajem. On postrzelenie jego chłopaka, a oni wybaczyli zranienie Kirishimy. Na szczęście to były rany nieśmiertelne.
-jak ty możesz być tak spokojny?-prychnął do niego mrużąc oczy
-po prostu od początku wiedziałem, że będę szczęśliwy z tobą -szepnął z uśmiechem i poklepał miejsce obok siebie by ukochany położył się na łóżku obok niego. Blondyn właśnie tak uczynił po prostu wtulając się w swoją alfę.
****
W mieście początkowo zapanował haos. Nikt niczego nie rozumiał i nie dało się różnych rzeczy normalnie im wytłumaczyć. Jednak wszystko wreszcie szło w dobrą stronę. Gdzie równo uprawienie weszło normalnie w świat budując spokojne życie dla nowego pokolenia. Nawet historie z brzydkimi początkami mogą się dobrze skończyć tylko trzeba było w to wierzyć on samego początku
KONIEC
Chciałabym podziękować wszystkim ludzikom, którzy tu dotarli, czyli do końca książki. Mam nadzieje, że zostaniecie ze mną przy innych moich dziełach, a już niedługo będzie ich jeszcze więcej!
A teraz zapraszam do innych moich dzieł, a już niedługo wielki powrót:
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro