Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

45

Gdy omegi zostały zabrane w zupełnie nieznane inne strony Dan, bo to było imię przywódcy kazał się każdemu rozejść do swojego domu. Alfy nie zajmowały dużego terenu, większość to był las. Przy drzewach w cieniu były przywiązane konie, które piły sobie wodę. Obok nich stał powóz, którym przetransportowali rodzeństwo. Domy tu nie były najlepszą architekturą. Wyglądało jakby oni właściwie to mieszkali we wcześniej opuszczonym małym miasteczku trochę oddalonym od głównego miasta, gdzie miał zamek domina. Hato został zaprowadzony do jednego z domków, który był tymi lepszymi. Przez całą drogę chciał się wyrwać chcąc do brata, ale nie udało mu się to, czuł się taki bezsilny pierwszy raz. Gdy osoba, która była odpowiedzialna za odprowadzenie go do domu otworzyła drzwi poczuł się wyrzucony jak śmieć, bo tak go ten właśnie tam wrzucił. Skulił się na ziemi z bólu po tak pół minucie zaczynając się czołgać pod ścianę. Czuł strach przez to jak nastraszył go ten ciemnoskóry alfa. Był sam to znaczyło, że zaraz ktoś może przyjść i go skrzywdzić. Dwadzieścia minut zajęło mu by odważył się otworzyć zaciśnięte oczy. Uspokoiło go to, że nikogo tu nie było a on był w czymś, co naprawdę przypominało domek...bardzo stary dom. Nie był to ładny... śmierdziało tam wilgocią i starymi meblami. Pierwsze co zauważył to była biała popękana ściana i grzyb na niej. Podłoga była drewniana, ale zimna. Ogółem czuł tu duży chłód ciągnący się od podłogi, na której leżał. Jedynym plusem był tu kominek, taki staro modny dosłownie w jego stylu. Wierzył bardzo, że on działa i że będzie mógł jakoś go odpalić, by zrobić sobie trochę ciepła. Ramieniem potarł policzek, który go bolał przez to, że się uderzył gdy został tu wrzucony. Cicho pociągnął nosem i zaczął się dalej rozglądać, ten dom to jednak była porażka. Nawet pokoje nie miały drzwi! W salonie, w którym był zauważył mały stary ciemny drewniany stolik i tak sobie pasujące do niego krzesła jedno to nawet nie było krzesło, tylko raczej taboret. Później przed drzwiami wejściowymi był niby dywan, który patrząc na to jak brudny był można było się domyśleć, że robił za wycieraczkę bardziej. Obok komina stała sterta jakichś drewienek, tępa siekiera i stara słomiana miotła. Dalej była kiedyś może i zielona kanapa i przy oknie duża szafa, która nawet nie mogła się domknąć. Było tu jedno okno, które jednak było czymś zaklejone by nie przepuszczało zimna w mroźne dni. Kuchnia i łazienka były tuż obok to były dwa osobne pokoje, ale one nie miały drzwi więc mógł zerknąć jak to tam wygląda. Gdy już miej więcej widział co tu i jak jest domyślił się,  że ktoś musi tu na co dzień mieszkać.

Nikogo nie było długo, leżał na tej zimnej podłodze na której w końcu zasnął. Było już później może po godzinie obudził go zimny podmuch od strony drzwi, a potem usłyszał skrzypienie...ktoś tu wchodzi! Drzwi od domku się otworzyły ze skrzypnięciem. Zacisnął oczy myśląc, że zaraz dostanie mu się od jakiegoś alfy. Gdy usłyszał jak podłoga skrzypi jeszcze bardziej się skulił. Jednak zamiast bólu nic nie poczuł. Wolał jednak zostać w takiej pozycji. Wtedy poczuł jak ktoś kładzie rękę na jego głowie i go zwyczajnie gładzi po jego gładkich włosach, pokazując, że jest bezpieczny. Blondyn otworzył powoli oczy i zobaczył rudowłosego mężczyznę, który uśmiechnął się pokazując na stolik, po czym poklepał się po brzuchu

-..co?..chcesz dać mi jeść?-popatrzył na niego z lekką nieufnością. Lecz coś kazało mu zaufać. Jednak gdy ten jeszcze bardziej się zbliżył on się spiął, był tak blisko, że czuł jego oddech na swoim ramieniu. -nie...-szepnął, ale nie poczuł nic złego, on go rozwiązywał po czym znów poklepał go po głowie i wstał od razu wyciągając do niego rękę by ten wstał do stołu gdzie wcześniej położył kolację.

******

Neo był w podobnej sytuacji...ale w nim nie zakochał się żaden niepełnosprawny dziwny alfa. Gdy tylko znalazł się w domu uderzył się w głowę i po prostu stracił przytomność, leżał tak aż ktoś go nie zaczął dotykać. Otworzył szerzej oczy i zwyczajnie wgryzł się w czyjąś dłoń mocno zaciskając zębiska, które dostał w genach Kirishimy. Był teraz w stanie naprawdę temu komuś odgryźć dłoń, ale gdy zobaczył, że osoba której rękę gryzł się nie rusza powoli zaczął rozluźniać uścisk szczęki aż do momentu kiedy tamten mógł zabrać rękę

-czyli dobrze się czujesz-mruknął do niego czarnowłosy -przyniosłem ci coś do jedzenia i koc -mruknął do niego. Z jego ręki leciała ciurkiem krew, ale on wyglądał na takiego łagodnego nawet mnie wiadomo czemu.

-..czego ty chcesz?-zapytał go drżąc z zimna. Przyzwyczajony był do cieplejszych temperatur. Był już wieczór na podwórku było już dosyć zimno.

-mówię przyniosłem ci jedzenie i koc-popatrzył na niego wstając z ziemi trzymał jakiś kraciasty koc i brudną pierzastą poduszkę. Położył poduszkę z kocem na kanapie i uścielił mu łóżko. Gdy to zrobił podszedł do niego i podał mu tackę, na której była szklanka chyba była to herbata przynajmniej miała taki kolor i parowała. Obok niej był jakiś kawałek bułki, ale wydawał się już zdechły no i coś w głębokim talerzu...co to było nikt pewnie nie wiedział, ale jak się było głodnym to można było zjeść wszystko.

-...nie zjem tego -mruknął do alfy

-nie zachowuj się jak księżniczka...w nocy będzie zimno musisz mieć tłuszcz-popatrzył na niego mówiąc głupią wymówkę, po czym wziął stary chlebek i zwyczajnie wcisnął mu go do ust mówiąc -jedz -przyciskał mu go do ust aż ten nie ugryzł tego -tak trudno było?-pokręcił głową i przysunął mu szklankę

-..nie rozumiem twojego zachowania-zmarszczył brwi patrząc na niego - i jak mam jeść będąc zawiązany

-...o racja -mruknął biorąc nóż z tacki, którym po prostu rozkroił linę. Trochę to robił, bo był to strasznie tępy nóż do masła - nie jesteśmy potworami. Daliśmy wam jeść, daliśmy gdzie spać. Daliśmy wam dom by nie zamarzliście.

- ile...będziecie nas tu trzymać i kiedy zobaczę brata?

-to tylko zależy od waszego ojca jak to się potoczy-mruknął tnąc dalej linę-nie musisz się mnie obawiać-szepnął mocnej łapiąc nóż, przez co na linę płynęła krew z jego rany

-nie ufam ci ty brudasie..-zasyczał cicho -udawałeś betę..udawałeś mojego i mojego brata służącego. Groziłeś mojej rodzinie i chcesz mi odebrać dom i pozycje..do tego jesteś alfą jak mam ci ufać? Jestem pewny, że zaraz się na mnie rzucisz albo ten wielki goryl tu wróci...-zasyczał

-Jaki goryl?-zapytał go trochę rozbawiony, że kogoś tak nazwał

-ten czarny -prychnął pod nosem -nie dość, że goryl to jeszcze cyklop -popatrzył na niego ruszając nadgarstkiem, który został uwolniony. Nic jeszcze nie robił, gdyż ten uwalniał jeszcze jego drugą rękę

-nie goryl to był tylko Angus -mruknął spokojnie-ma do omeg żal za swoje oko. Poza tym próbował bronić mój wizerunek przed resztą grupy -wzruszył ramionami

-i tak będzie małpiszonem dla mnie -prychnął, a gdy miał już wolne ręce zwyczajnie uderzył alfę w szczękę i to nie tak słabo -a to za to, że ten małpiszon rzucił tak mnie i mojego brata na ziemie-warknął nie przyjemnie - i nawet się do mnie nie zbliżaj, bo dokończę odgryzać ci dłoń-pokazał na niego palcem a alfa odetchnął i po prostu usiadł po turecku patrząc na niego-co się tak gapisz? Chcesz w mordę?

-czekam aż zjesz - mruknął patrząc na niego - i nie musisz się bać nie jestem zainteresowany tobą w ten sam sposób co mój przyjaciel w stosunku do twojego brata -wzruszył ramionami

-....okej..-zmarszczył brwi powoli biorąc szklankę patrząc na niego cały czas nie ufnie -a gdzie mój brat jest?-zapytał go zaciskając palce na szklance

-jest bezpieczny jeśli o to chodzi pilnuje go odpowiedzialna osoba-pokiwał głową

******

-aaaa!-krzyknął Hato gdy zobaczył jak jego porywacz skacze po całym domu z palącym się ubraniem- nie ruszaj się!-krzyczał biegnąc za nim - kurwa! -miał w rękach szklankę z wodą i po prostu wylał ją na alfę, który wcześniej próbował zapalić kominek. -kanapa!-krzyknął widząc jak do mebla szedł po kocu ogień.

*******

-jest on w bezpiecznych rękach jak już mówiłem -powtórzył do Neo

-....ile będziemy tu siedzieć?

-jak wasz ojciec się zjawi mówiłem... już ci o naszym planie - mruknął do niego i popatrzył przez okno gdzie zauważył mężczyznę z czarnym okiem, który ich obserwował chyba tak naprawdę  od początku -ale to będzie tylko kwestia kilku dni-mruknął -nie wyrzucaj niczego nie wiem, czy będziesz mieć coś na śniadanie -wzruszył ramionami po czym ruszył do drzwi wyjścia -a..nie uciekaj bo jesteś cały czas obserwowany i brata nie znajdziesz-po prostu wyszedł zostawiając go samego. Zamknął drzwi na klucz by ten jednak nie miał jak uciec i podszedł do mężczyzny, który stał przy niedużym oknie -co mnie podglądasz?-zapytał go unosząc brew

-oni są sprytniejsi niż ci może się wydawać jesteś pewny, że chcesz ciągnąć to dalej? Lepiej byłoby zaatakować -powiedział patrząc na niższego alfę

-nie chce wywoływać kolejnej wojny, tylko...naprawić nasze życie -popatrzył mu w oczy, po czym się zaśmiał - nie mogę z tego jak bardzo jesteś poważny no zniż się -pokazał mu palcem by zbliżył się do niego -mój plan jest dobry niedługo wszystko będzie na lepsze zmienione -szepnął muskając delikatnie usta alfy -wiesz, że nazwał cię on gorylem?-zaśmiał się- idealnie pasuje do ciebie -wystawił ukochanemu język. Kto powiedział, że oni tylko walczyli o równouprawnienie omeg alf i bet? To nie był koniec, oni walczyli o coś więcej. O to, żeby takie związki jak alfa z alfą też były normalne. Bo jak na razie jedynymi związkami, które były akceptowane były omega i alfa, beta i omega nieważne jakiej płci. No i beta i beta, alfa i beta ale tylko jak związek składał się z kobiety i mężczyzny. Takie związki jak omega i omega, alfa i alfa czy damska beta i damska beta były nie akceptowane, a oni chcieli żyć normalnie.

////

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro