44
I tak właśnie bliźnięta dostali nowych służących, ale nie na długo. Plan alf miał... musiał zostać zrealizowany mega szybko dlatego, że już następnego dnia miał wrócić domina. Jakie szanse były, że wyszliby z tego cało? No jakie? Małe...tak mini małe. Przez cały ten pierwszy i chyba ostatni dzień pracy zachowywali się powiedzmy... normalnie? Zajmowali się bliźniakami, a jeden z nich ciągle próbował poderwać Hato, ale to by oczywiście zepsuło mu i nie tylko mu przykrywkę. Gdy bliźniaki nie potrzebowali ich pomocy oni dostali inne obowiązki ach...było to upierdliwe w zbieraniu informacji. Chodź podczas pomocy w kuchni dowiedzieli się ważnej rzeczy. Jutro w ogrodzie ma być piknik. Bliźniaki zaczną bez rodziców go ale jak przyjadą cała czwórka będzie tam odpoczywała. Czyli wszystko miało się dziać jutro. Nie ma co opowiadać co się działo przez ten jeden dzień pracy, robili to co powinni służący. Coś się zadziało dopiero wtedy gdy następnego dnia w okolicy popołudnia w ogrodzie dwójka braci jedli ciasteczka rozkoszując się nimi jak i spokojnym ciepłym dniem.
Kochali swój ogród. To w nim najczęściej za młodu się bawili, sadzili kwiaty z tatą Eijiro czy ganiali się z tatą Katsukim. Gdy tylko nauczyli się biegać blondyn nie mógł ich już złapać, całe dzieciństwo ich tu było. Lubili czasem sobie wspominać takie o to momenty. Byli coraz starsi nie chcieli nic zmieniać w swoim życiu jednak kiedyś przejmą razem władze tak sobie mówili.
Hato ugryzł ciastko z kremem od braciszka i przymrużył oczy. Było jak zawsze przepyszne. Śmieli się głośno, była taka radosna atmosfera. Nikt nie mógł się teraz domyśleć, że właśnie ktoś ich obserwował. Jedli eklery oblizując swoje palce gdy kremik je ubrudził. Jeden oparł się o drugiego, było tak pięknie gdy byli razem, brakowało tylko tu jeszcze im ich rodziców. Nic nie mogło być źle...prawda? Usłyszeli nagle dziwny szelest jednak zanim któryś z nich odwrócił się do potencjalnego napastnika zostali naprawdę zaatakowani. Ktoś ich obu złapał od tyłu. Jeden zdążył krzyknąć, ale nie na długo, bo zaraz przy ich ustach i nosie zostały podstawione chusteczki. Bliźnięta myślały o jednym.. że to koniec, że teraz po prostu ich oni uduszą tymi chustkami, ale gdy już mieli próbować się bić poczuli specyficzną substancję, która tylko spowodowała, że ich oczy zaczęły się same zamykać powoli.
Odwrócili głowy w swoje strony. Powoli wyciągnęli do siebie ręce niemo mówiąc swoje imiona. Gdy jeden tylko przy uchu usłyszał raczej śmiech zwycięstwa a drugi dostał mały buziak przy uchu oboje stracili przytomność.
*****
Zaczęli się powoli przebudzać. Poczuli twarde podłoże jakby spali na ziemi. Nie było to raczej możliwe przecież trawa i kocyk nie były aż tak twarde...czyżby już nie byli w ogrodzie? Po przebudzeniu się usłyszeli rżenie konia i stukot jego kopyt. Neo który pierwszy się obudził zaczął się kręcić, ale jego ręce zostały związane na jego plecach. Zaczął się rozglądać, ale miał ciemno przed oczami. Bał się strasznie...gdzie był jego braciszek?! Hato ocknął się też również w podobnej chwili z taką samą sytuacją, nie mógł się ruszać bo był skrępowany. Oboje zaczęli krzyczeć swoje imiona w myślach, ale wtedy jeden zamachnął się głową i w coś z impetem uderzył. Poczuł ból, ale nie tylko on leżący blisko, bo obok niego brat też to poczuł, bo to z nim się uderzył czołem od razu poczuli się bezpieczniej... jednak przez ich próby mówienia, bo usta mieli zatkane światło zaczęło się do nich zbliżać. W powozie, jakim byli nie było innego światła niż to. I wtedy zobaczyli postać...nie jedną postać. Z czterech ich było w środku i przynajmniej jeden musiał prowadzić. To porwanie nie było przypadkowe. Nie mieli jak ich rozpoznać każdy z nich miał kaptur od płaszcza który mieli na sobie, przez co praktycznie nie było ich widać nawet z tym światłem. Hato w panice odchylił głowę w bok, by popatrzeć na napastników wtedy jeden, który wziął świece pochylił się z nią powoli do niego i mu zwyczajnie pomachał. Neo widząc jak alfa...bo wszyscy tu prócz rodzeństwa to były alfy. Jak alfa się do niego zbliża zaczął krzyczeć głośno mimo knebla i mocno się wiercił myśląc, że ten chce mu coś zrobić.
Jednak nikt nie zwrócił na nich większej uwagi już. Jakiś mężczyzna obok położył rękę na jego przed ramieniu by pokazać mu że ma się odsunąć od nich. Tamten go posłuchał. I zgasił palcami świece przez co zrobił się znów mrok w powozie.
****
Długo jechali. Omegi naprawdę były tym przerażone, bo czym bliżej tam tym było bardziej czuć zapachy... zapachy alf. Może i omegi były teraz najsilniejsze, ale jak dwie młode omegi miały się obronić przed dużą ilością alf? To nie mogło się udać nawet domina bez pomocy miałby z tym niemały problem.
Gdy powóz się zatrzymał nastała cisza. Bracia patrzyli się na siebie, a potem na drzwi, które się otworzyły, a w nich zobaczyli jakiś mężczyzn. Mniej więcej to był ich wiek, może starsi. Złapali za ich już brudne i pogniecione ubrania i bez łagodności wyrzucili ich na brudny plac. Podłoga była z piachu, który od razu po ich upadku poleciał w górę robiąc chmurę brudu. Z powozu wyleciał jeden z zamaskowanych gości, stanął przed omegami i marszcząc groźnie brwi zacisnął zęby. Chyba ich bronił? To było dosyć dziwne zważając na to, że właśnie to on ich przed chwilą porwał. Rodzeństwo próbowało się uspokoić, ale jeszcze gorzej było gdy poczuli, że w tej części...gdziekolwiek byli żadna omega nie istniała. To było obozowisko buntowników! Ich szanse były... zerowe. W chwilę zostali okrążeni przez dużą grupę alf. Alfy były z każdej strony. Hato popatrzył w oczy brata i pokiwał głową, wyglądali jakby właśnie się porozumiewali patrząc sobie tylko w oczy. Ktoś zaczął podchodzić do nich ten, który stał przed nimi nadal stał. Alfa, który szedł do nich wyciągnął szybko nóż za pleców i gdy omegi myślały, że zrobią zaraz im krzywdę alfa rozciął jednemu szmatę która robiła za knebel.
- tu już nikt was nie usłyszy -zaśmiał się uwalniając usta na razie tylko jednemu, który zaczął pluć przez niedobry smak materiału, który miał przez całą drogę w ustach.
- zabieraj te brudne łabska od mojego brata!-krzyknął pokazując ostre zębiska-upierdole ci łapę jak tylko się zbliżysz-od razu gdy Neo mógł mówić zaczął krzyczeć i zaczął się czołgać do brata, by zdjąć swoimi ustami mu knebel z ust. -cicho...już Dobrze-szepnął ledwo słyszalnie do Hato który patrzył się na alfę, który jechał z nimi. Ten dziwny alfa od razu tu zdjął swój kaptur odwrócony przodem do nich. Patrzył na nich z uśmiechem jakby właśnie ich nie porwał z resztą grupy
-ty...-szepnął cicho widząc te rude włosy. Otworzył szerzej oczy nie wierząc..to był ten alfa z balu, a obok niego...
-ty?-warknął na drugiego alfę widząc w nim swojego służącego, a nie gościa z balu, bo dawno o tamtym zapomniał. -czego wy od nas chcecie!? Gdy tata się dowie...-czarno włosy zdjął do końca kaptur jak i reszta. Ktoś z wozu podszedł jeszcze do nich
- nie wystraszy nas to-położył ręce na biodrach pochylając się do nich -w sumie to chcemy by wasz tatuś się dowiedział, że to u nas jesteście-mruknął jakiś blondyn -mamy teraz w garści was słaby punkt dominy~ -popatrzył na nich - I możemy robić co chcemy z wami -przeszły ich ciarki gdy jeszcze w tle usłyszeli daleki krzyk z tłumu
-zawsze chciałem spróbować przelecieć bliźniaki~!-to był ten daleki krzyk, od niego rozniosło się więcej takich podobnych tekstów
-słyszycie? już przegraliście-zaśmiał się z satysfakcją, ale nagle dostał cios w nogę. Podskoczył do góry łapiąc się za kostkę, podskakiwał na jednej nodze myśląc o tym jak bliźnięta mogły go kopnąć, ale to nie były one tylko niemy alfa.
-"mamy swój cel, a wy po prostu jesteście nam do niego potrzebni"-wymigał i kucnął przy Hato z uśmiechem -"przepraszam, że było tak wam... dokładnie tobie źle podczas podróży, ale obiecuję, że teraz o ciebie będę mógł zadbać"-zamigał mu z takim szczęściem na twarzy, a że omegi nic a nic nie rozumieli skrzywili się, ale go to nie ruszyło bo ciągle był rozpromieniony.
-co z nim jest?-jeden szepnął do drugiego-to chyba jakiś cep -dodał
-Zakne to żaden cep!-krzyknął jeden z obrońców -to szanowny brat naszego przywódcy!-krzyczał
-czyli ty kazałeś nas porwać?-Hato popatrzył na niego z....takim zawiedzeniem w końcu jeszcze jakiś czas temu uznał, że są sobie pisani uważał się za zakochanego... Alfa zaczął kręcić głową a po chwili dostał z piąstki w czubek głowy.
-to ja tu żądze-popatrzył na ich czarnowłosy, który wcześniej uderzył przyjaciela
-nie oddamy się bez walki!-zaczął jeden kręcąc się na ziemi
-...jaki wasz jest cel?-do dał drugi też się szarpiąc
-czy to jeszcze nie jest jasne? -zapytał ich, a tamci zaczęli kręcić głowami na chwilę przestając się szarpać
-chcemy odzyskać wolność!-znów odezwał się tłum
-chcemy obalić waszą rodzinę!-krzyki z tłumu były dobrze słyszane, mimo że były z daleka
-nasz plan...
-"dokładnie plan c" -dodał za niego i szturchał blondyna, którego wcześniej kopnął by zaczął mówić co on miga
-dokładnie plan c...-mruknął blondyn, chowając ręce do kieszeni. Jednak teraz odezwał się Hato
-ej....bo ja czytałem kiedyś taką książkę i złoczyńcy zazwyczaj jak już omawiają swój plan po tym jak złapią kogoś dobrego to najpierw mówią jakąś retrospekcje. Kumasz? Jakaś opowieść z dzieciństwa, ale raczej chyba to nie może być dlatego, że twoja mama była omegą a ty alfą to musiałeś jeść zmuszony brokuły -mruknął śmiechem
-to by było trochę żenujące -czuli się spokojniej będąc razem
-wywaliliście mnie z kontekstu...-zmarszczył brwi patrząc na nich-nasz plan c...
-a nie powinieneś powiedzieć nam, jakie mieliście plany A i B a na koniec C?-pochylił Hato głowę w bok a niemy mu przytaknął ciągle kucając przy nich
-skończcie! Zaraz nie dowiecie się w ogóle, jaki był plan!
-...Ma słabe nerwy typowy złol- mruknął Neo kiwając głową
-to też wyczytałeś w książce?-uniósł brew już się uspokajając, by nie krzyczeć na omegi
-w sumie to ja też czytałem te książkę była ciekawa -zasmiał się Neo
-jak nas wypuścicie to wam ją pożyczymy -dodał Hato, a rudy od razu uśmiechnął się chcąc zacząć od rozwiązywania ukochanej omegi
-dobra...plan polega na tym, że dzięki waszej dwójce my będziemy mieć władzę-odetchnął łapiąc ramię przyjaciela by ich nie rozwiązywał za głupią książkę.- dokładnie to wasz ojciec, by uratować was odda mi koronę, przez co ja zostanę alfą stada i dzięki moim rządom zapanuje tu wreszcie równo uprawnienie dla każdej płci -mruknął na jednym wydechu patrząc na omegi. Nieliczne osoby zaczęły mu klaskać a omegi... wybuchły śmiechem
-o ja pierdole! Równo uprawnienie?!-zgiął się w pół śmiejąc się prawie się opluł
-haha! O czym ty pierdolisz?! Myślisz, że tata odda ci władzę?!-zaczął się wręcz turlać ze śmiechu
-hahaaaaa~! Aż się popłakałem ze śmiechu-śmieli się dobrą minutę. Czarnowłosy stał tak obok nich i chciał ich uciszyć, ale ktoś przerwał ten śmiech nieprzyjemną aurą i feromonami.
-nie mogę waz słuchać! Co wy odwalacie! Dan jesteś dla nich za miły!-zawarczał ciemnoskóry alfa, który wyszedł z tłumu. Był umięśniony a na twarzy miał grubą bliznę i brak jednego oka. To był ten jeden, który chciał zostać szefem ich grupy, ale przegrał głosowaniem. Była tu demokracja. Stąpał głośno podchodząc do przy nim małych omeg, zaciskał grube pięści, a po chwili odsunął czarnowłosego i rudego od nich łapiąc omegi za dekolty ich bluzek.-jeszcze raz usłyszę śmiech z waszych ust...a obiecuje, że to będzie ostatnie słowo, jakie wypowiedzieliście-warknął do nich ostro trzymając ich nad ziemią -jego czarne jak nicość oczy, a bardziej oko nie pokazywało nic innego niż nicość.-jesteście teraz na naszej łasce. Myślicie sobie, że oni wam nic nie zrobią....ale tylko zostaniecie na chwilę sami...może dla was nie będzie miło...ale dla reszty to już inna sprawa-rzucił ich znów na ziemie strasząc ich, a ci jęknęli z bólu -rozumiemy się? Czy nie!?-krzyknął z taką dominacją w głosie. Wyglądał jakby miał zaraz się na nich rzucić i rozerwać ze wściekłości, ale Dan od razu do niego podszedł kładąc rękę na jego klacie by się odsunął od ich zakładników.
-nasz tata pewnie już nas poszukuje...-mruknął Neo podnosząc głowę z ziemi-zaraz przyjdzie po nas armia...a z was nic nie zostanie..-mruknął w środku drżąc ze strachu
-działacie mi na nerwy..-zasyczał alfa-Ja chętnie zaatakowałbym waszą rodzinę i przejął władzę siłą!-krzyknął znów wściekły -ale ci wszyscy tu to jebani tchórze...-odwrócił się do ich przywódcy i go po prostu odepchnął i odszedł w stronę swojego domu.-na twoim miejscu bym ich rozdzielił.. -warknął, zanim zniknął za tłumem. Przywódca tej bandy stał chwilę w ciszy, ale wyrwał go z nich przyjaciel
-"Hato niech idzie do mojego domku" -popatrzył na przyjaciela prosząco teraz ignorując krzyki braci, którzy byli brani w dwie różne strony...tak daleko od siebie...na jak długo...na ile? Kiedy się oni znów zobaczą? Oni tego nie przetrwają!
-okej -mruknął i patrzył na to wszystko. W sumie wszystko szło jak na razie z jego planem. Mieli ciągle tak mało czasu...czuł już to na karku...Bakugo szedł już ich tropem. -Pierwsza część...pomyślnie udana.-mruknął pod nosem patrząc jak bliźnięta zostały rozdzielone.
///
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro