42
Brata Hato zamurowało, ręce mu chwilę stanęły sztywno. Odsunął się powoli od brata z miną mówiąc wtf.
-Neo posłuchaj -mruknął widząc złą reakcję brata
-nie, to ty posłuchaj-zmarszczył brwi patrząc na brata. Mimo że nigdy nie było wiadomo, który z nich był tym starszym, to on zawsze czuł, że Hato to był jego mały braciszek, którego trzeba było chronić. Teraz już wiedział przed czym...przed alfą, a dokładnie przed miłością do niego.-wcale nic takiego się nie stało...tylko ci się to wydaje-popatrzył mu w oczy-rozumiesz mnie?-pochylił głowę w bok znów łapiąc mordkę brata w ręce -to, że jakiś śmierdzący nisko położony alfa się w tobie zabujał to nie znaczy, że to od razu przeznaczony-zbliżył się i mocno go przytulił -to uczucie do niego przejdzie -gładził jego plecy -a ja ci w tym pomogę
-Neo...no bo ja czytałem, że to takie duchowe zakochanie się i moja wewnętrzna omega jest połączona z jego alfą przez to my jesteśmy..
-nie -powiedział od razu-nie jesteście wcale przeznaczeni!-krzyknął patrząc na blondyna-idziemy do sypialni jesteś już naprawdę zmęczony-dodał i w jedną rękę wziął świece, która leżała na biurku a w drugą złapał brata. Był on przerażony, nie patrzył teraz na uczucia brata tylko na swoje. Nie mógł go przecież stracić! Hato zdążył tylko zgasić resztę świec i wziąć swój notatnik, zanim brat go wyciągnął z biblioteki.
W łóżku każdy się położył po swojej stronie pokrzywdzony omega, którego brat nie wierzył w przeznaczenie położył się na końcu łóżka jak najdalej od brata. Nigdy się to nie zdarzyło, nigdy się nie pokłócili....nie podnieśli na siebie głosu
-hej...-odwrócił się twarzą do pleców brata-... słyszysz? Przepraszam...-mruknął i palcem pogłaskał go pomiędzy łopatkami.-Jesteś dla mnie najważniejszą osobą i nie chce by żaden alfa Zawrócił ci w głowie, bo jesteś mój -popatrzył mu w oczy-trochę się zdenerwowałem- Hato od razu przysunął się do brata i mocno przytulił go kładąc czoło na jego piersi-chciałem ci tylko wytłumaczyć, że nie warto się zakochiwać w alfach...nie mam w tym sam doświadczenia, ale dobre i posłuszne alfy to dwa procent w tym kraju. Nasz ojciec jest tym procentem dlatego z nim jest nasz drugi ojciec. Tamten alfa na pewno nie jest żadnym takim procentem..-zacisnął wargi-nie oddam cię jakiemuś obrzydliwemu Alfie
-ja też przepraszam Neo po prostu jestem głupi... myślałem, że może....sam nie wiem -zamknął oczy gdy ten go głaskał
-nie myśl o tym...już pojutrze wróci wszystko do normalności, bo po południu będą rodzice może zrobimy z nimi piknik w naszym ogrodzie?-zapytał go
-jeśli kucharze przygotują coś przepysznego na ten piknik to się zgadzam-zasmiał się cicho
-oczywiście ale teraz chodźmy spać -mruknął cicho zamykając oczy -dobranoc braciszku
-tak... dobrej nocy -oboje się mocno przytulili do siebie przez to było im cieplej i tak zasnęli i przespali resztę dnia do godziny 8.00
Poranek był zaskakująco inny wszystko się zaczęło od tego, że kobieta, która zajmowała się bliźniakami nie przyszła a zamiast niej przyszły dwie bety. Omegi nie byli zdziwieni tą zamianą, ponieważ mieli dużo służących i nawet jeśli tych facetów nie kojarzyli było normalnie. Neo tulił Brata, który cicho pomrukując nie chciał wstać. Gdy jednak bety postanowili ich wreszcie obudzić odsunęli się od siebie.
-dzień dobry wam -usłyszeli głos jednego z mężczyzn który stał przy wózku drugi natomiast lekkich potrząsał dotykając ich po ramionach by się obudzili. Oczy pierwszy otworzył Neo. Zdziwiony był jak było ciemno w pokoju, która była godzina? Tak Wcześnie ich obudzili? Nie, po prostu okna nie były odsłonięte
-dlaczego firanki jeszcze nieodsłonięta, a okno nieuchylone? trzeba tu przewietrzyć-mruknął patrząc na betę przy wózku na którym były ręczniki i takie tam. -a ty ....czemu ty dotykasz mojego brata-Zmarszczył brwi widząc drugiego betę, który szturchał lekko drugiego syna Bakugo lekko gładząc jego kawałek nagiej skóry.
-proszę wybaczyć-mruknął najpierw odciągając od nich betę, a potem sam poszedł do okien, przez które wpuścił świeże powietrze i poranne światło. -mój kolega dziś dostał zalecenie od medyka by oszczędzać gardło więc nie mógł obudzić was słownie -mówił to spokojnym głosem uśmiechając się do omegi, który marszcząc brwi chyba uwierzył mu. Popatrzył na nich. Mieli zwyczajny strój lokaja, czyli byli schludnie ubrani no nie licząc tego, że jeden z nich miał na włosach zwyczajną chustę, która zasłaniała mu każdy kawałek włosów.
-dzień dobry-mruknął Hato powoli przecierając oczy, po czym zbliżył się do brata i dał mu buzi w policzek. Ziewnął i popatrzył na dwie bety-a gdzie woda ?-zapytał niezadowolony, że obok jego łóżka nie było jeszcze miski z ciepłą wodą, którą mogliby umyć sobie twarz. Usłyszeli jakieś szepty a po chwili jeden z nich podał im na kolana miski
-ręcznik też gdzie jest?-był wyrozumiały byli ich nowymi służącymi więc prawdopodobnie jeszcze nie znali ich nawyków.
-dlaczego nie ma....am w sumie to nie pamiętam jej imienia-mruknął Oczywiście chodziło o ich osobistą służkę
-ona...musiała wyjechać do rodziny daleko i na długo matka jej zachorowała-mruknął a drugi tylko energicznie pokiwał głową na przytakniecie tej wersji.
-...ach to pewnie dlatego nie wiecie jaki stopień ma mieć woda do mycia twarzy dla nas? -mruknął Neo. Woda była cieplejsza niż zwykle, ale bracia umyli buźki
-taka ma być woda w wannie gdy będziemy szli się umyć- mruknął z dokładnością wycierając każdy mokry kawałek twarzy. Gdy służący zabrali miski i mokre ręczniki, każdy ze swojej strony wstał. Neo zaczął się normalnie przeciągać i robić kilka takich samych skłonów co zwykle, ale Hato miał dziś lenia. Poruszał głową na boki potem trochę biodrami dwa razy zrobił skłon i po prostu znów się położył na łóżko rzucając się na nie plecami
-nie chce mi się ubierać Neo-zamarudził zerkając na brata, który tylko się zaśmiał- z czego się śmiejesz?
-gdybyś pół nocy nie spędził w bibliotece to byś wyspał się -pokręcił głową -czemu jeszcze stoicie tu? Wejdźcie do garderoby i znajdźcie nam ubranie-mruknął-jaki kolor dziś?-zapytał go
-kolor? Może chce biały -mruknął do brata, który też położył się na łóżku, ale nogi zwisały mu z drugiej strony.
-wybierzcie coś białego-mruknął a bety zniknęły w garderobie zamykając za sobą drzwi.
-dziwni są oni co nie?-szepnął do Brata
-raczej nie rozgarnięci nie wiem jak tata mógł kogoś takiego zatrudnić-wzruszył ramionami
-myślisz, że będą umieli mnie ubrać? Tak mi się nie chce-westchnął cicho zmęczony nocnymi poszukiwaniami w bibliotece
-muszą dać radę -prychnął cicho
-no w sumie tak -wzruszył ramionami i popatrzył na bety, które wyszły z garderoby
-czy może być to?-zapytał jeden z nich pokazując dwa identyczne komplety
-mi pasują a tobie Hato?-zapytał
-tak -mruknął a jego brat wstał, po czym usiadł na łóżku tyłem do brata -chyba nie wiecie co robić?-popatrzył na bety
-dziś się nie chcemy sami ubierać więc wy zrobicie to za nas -mruknął do nich-idealnie bo jest was dwójka -mruknął jednocześnie z bratem podnosząc ręce do góry by tam ci zdjęli z nich piżamy
///
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro