Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3

-kacchan! Kacchan! -usłyszał irytujący głos. Nie zatrzymał się, lecz nawet przyspieszył. Ugryzł drugi raz owoc, a małym palcem u ręki zaczął grzebać sobie w uchu ignorując wołania jak dla niego bardzo irytującej omegi-ej! Kacchan! Głuchy już jesteś?!-zielonowłosy przyjaciel dominy stada przeciskał się przez tłum ludzi chcąc dogonić go.

Katsuki i Izuku...ich relacja była kiedyś zupełnie inna. Byli blisko siebie omegami, czasem czuli sie jak rodzeństwo, którym jednak nie byli.
Wszystko zaczęło się gdy Bakugo został sierotą, a mama Izuku przygarnęła pięciolatka. Inko i Mitsuki były przyjaciółkami dlatego normalną koleją rzeczy było, że ich synowie się zaprzyjaźnią. Dlatego też kobieta postanowiła przygarnąć Katsukiego gdy stał się wypadek, a jego dom staną w płomieniach a jedyną osobą, która uszła z życiem był blondyn. Omegi Stały się rodziną i było tak, aż do dnia kiedy Bakugo się zmienił.... 

Pani Midoriya prowadziła sama lecznice od kiedy jej mąż odszedł i już nie wrócił. Taka lecznica była bardzo potrzebna w watasze. Nikt się tym nie zajmował zawodowo oprócz jej rodziny. Dlatego można powiedzieć, że to był "rodzinny interes". Teraz gdy Izuku był dorosły też tam pracował, a starsza omega miała nadzieję, że alfa i dzieci jego syna też będą zajmowały się medycyną. Jeśli teraz mówimy o medycynie. Nikt z tej wioski nie chciał się tym zajmować. I to nie dlatego, że był to trudny zawód. Tylko, że jako medyk musiał pomagać omegom, betom jak i alfom. Alfy nie miały ręki do takich rzeczy robienie leków czy przyjmowanie porodów, a omegi uznały to za zawód dla słabeuszy. Bo jak to można pomagać alfom?

-no złapałem cię kacchan...-zdyszany położył rękę na jego ramieniu.

-uhg...deklu czego chcesz-mruknął wycierając rękę o swoją bluzkę

-musimy pogadać o ważnych sprawach-popatrzył na niego poważny

-ważnych? -odwrócił się do niego patrząc mu w oczy-umierasz? zajebiście, teraz tylko będę musiał znaleźć kogoś na twoje zastępstwo...jeszcze muszę wyprawić ucztę może jakiegoś dzika? a może kaczkę?-podrapał się po podbródku myśląc o dużej wyżerce

-nie! kacchan to coś ważniejszego! Nie żartuj sobie!-popatrzył na niego marszcząc brwi. Bakugo odetchnął ciężko 

-no to jaki jest ten twój ''bardzo ważny problem''?-uniósł brew do góry

-Ja i mama nie dajemy rady... musisz coś zrobić z omegami -popatrzył na niego błagalnie

-zrobić? A co ja będę ingerował -prychnął kładąc na swoje okrągłe bioderka ręce 

-jesteś dominą! Zgłaszam ci problem Kacchan-popatrzył na niego- omegi katują za bardzo alfy. Jednego wczoraj wypuściłem, a dziś przyszedł, bo miał ranę do zaszycia.

-i chcesz bym pogadał z omegami by mniej znęcały gwałciły biły i poniżały alfy?-zaczął grzebać w drugim uchu małym palcem 

-tak tak!-popatrzył na niego z nadzieją. On był tą jedną z omeg, które chciałaby nie było lepsza czy gorsza rasa

-spoko -mruknął odwracając się chcąc zaraz odejść

-... naprawdę?.. Naprawdę to zrobisz?! -uśmiechnął się radosny, że wreszcie coś dotarło do przyjaciela

-nie -prychnął-deku odwal się i zajmij się swoją pracą. Poprzedni alfa stada nie ingerował to czemu ja mam?-uniósł brew patrząc na niego

-...bo jesteś inny kacchan nie jesteś zły..!

-to mnie raczej nie znasz..-warknął odwracając się znowu

-kiedyś byłeś inny kacchan...byłeś dobrym miłym omegą...chciałeś mieć alfę, dzieci... 

-zamknij mordę albo ci ją zaszyje...-zasyczał z jadem odchodząc od niego -ludzie się zmieniają...zrozum to

-kacchan...

///

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro