Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Twój wybór ~ Berlin x Palermo, Sergio x Raquel

- No Profesorku - zaczęła radośnie, trzymając się za swój brzuch, który kształtem przypominał dojrzałego arbuza - Nie zamierzam dłużej ciągnąć tej farsy, więc wybieraj. Paniusia z prześladującym ją mężem, czy śmiertelnie chory braciszek? - zapytała i podeszła do Andresa, który wyglądał spokojnie, wręcz dumnie, był przeciwieństwem Raquel. Ona drżała ze strachu, wiedziała, że z Sierrą nie wygra i że faktycznie, tego dnia poleje się czyjaś krew.

- Nie dotykaj go - oznajmił Sergio. Był na skraju wytrzymania, nie potrafił wybrać. Nie w tym momencie.

- Ależ popatrz, przecież jemu się to podoba - zaśmiała się głośno i wsadziła mu do ust lizaka. Sergio wiedział, dlaczego to robi, chciała pokazać, że władza należy wyłącznie do niej. W końcu uwielbiała dominować.

- Nie rozumiem, po co to robisz? Sprawia ci to radość? - warknęła Raquel, która coraz bardziej traciła nad sobą panowanie. W zamkniętym pomieszczeniu Sierra przetrzymywała ich już kilka dni.

- Sama stwierdziłaś, że jestem sadystką, więc oto i masz potwierdzenie swoich słów - powiedziała chłodno i chwyciła się za brzuch, a na jej twarzy pojawił się grymas bólu. Sergio wiedział, że tylko jej przedwczesny poród sprawi, że wszyscy wyjdą stamtąd żywi. Chociaż już nawet ona nie miała do tego cierpliwości, a pistolet, który wsadziła do jego dłoni przybrał nagle ciężki, nienamacalny wymiar. Nigdy nie zabił człowieka, cechowała go dziwna humanitarność. Inaczej było z Andresem, on wiedziałby, co zrobić, ale nie Sergio, mający przed sobą dwie ukochane osoby, które darzył zupełnie inną miłością, jednakże wiążącą, aż od śmierci.

- Skończ to wreszcie! - krzyknęła, kiedy poczuła kolejną dawkę bólu. Czasem nienawidziła tego dziecka, przypominało jej jedynie o zmarłym mężu, jednak gdy tęskniła za nim, zdawała sobie sprawę, że będzie to jedyna pamiątka po nim.

- Daj mi się nad tym zastanowić. Nie lubię działać pod presją - stwierdził i nerwowo poprawił okulary.

- Dobrze, może ja ci w tym pomogę - stwierdziła i wyciągnęła z ust Andresa lizaka - A teraz mów - warknęła, przykładając lufę pistoletu do jego skroni.

- Nazywam się Andres, Sergio jest moim bratem i nie mam pojęcia, dlaczego to robisz, ty pieprzona suko - splunął, a ona zareagowała gwałtowanie, uderzając go w policzek.

- Po pierwsze licz się ze słowami, po drugie masz powiedzieć, dlaczego chcesz żyć - uśmiechnęła się fałszywie.

- Zostało mi kilka lat życia, ze mną nie będziesz mieć dzieci, zabij mnie i powiedz Palermo, że gdy odeszłem od niego, to kłamałem - powiedział chłodno Andres, a Sierra kiwnęła głową. Spodziewała się takiej taktyki.

- Teraz ty! - Palcem dźgnęła Raquel, która miała ochotę splunąć jej w twarz, ale powstrzymała się, mimo żelaznych nerwów Sierry, wiedziała, że ta już nie wytrzymuje.

- Rób jak uważasz Sergio - westchnęła. Nie chciała mu mącić w głowie. Od tego był Andres, ona jedynie pragnęła zamknąć oczy i obudzić się w ich domku na wyspie, obok swojej córki, która ufnie wtulałaby się w jego bok.

- No i jak tam? - syknęła Sierra i położyła dłoń na jego ramieniu. Sergio miał wrażenie, że zaraz zwymiotuje. Nigdy nie czuł się tak postawiony pod ścianą jak w tamtym momencie. Miał wrażenie, że wszystko sypie się jak domek z kart.

- Masz też drugi pistolet z trzema kulami, ale to chyba najgorsze rozwiązanie - szepnęła mu do ucha i w prowokujący sposób dłonią przejechała po jego kroczu.

- Jaką mam gwarancję, że jedno z nich przeżyje? - zapytał i ponownie tego dnia, nerwowo poprawił na swoim nosie, swoje czarne okulary.

- Żadną, ale na tym polega zabawa. Nigdy nie będzie dobrego wyjścia. - Cmoknęła i uśmiechnęła się szeroko.

- A gdyby ta jedna kula była dla mnie? Wypuściłabyś ich - zapytał, czując się tak cholernie słabym. Nie potrafił kontrolować swoich uczuć. Miał z nimi zbyt wiele wspólnych wspomnień.

- Nie rób tego Sergio - warknął Andres i zrobił niespodziewany ruch, którego nauczył go Martini. Wymagało to odpowiedniej siły i mocnej psychiki. Wiedział, że jego kciuk jest złamany, ale na szczęście udało mu się uwolnić z kajdan, w które został zakuty. Sierra chyba nie spodziewała się tego, bo stała przed nim i otwierała usta, niczym ryba. Anders chciał wykorzystać ten moment, by odebrać jej pistolet, ale ona szybko się otrząsnęła i wystrzeliła, trafiając go w ramię. Berlin przeklnął, natomiast Raquel, która dzielnie powtórzyła czyn Andersa stanęła za nią i odebrała od niej pistolet. Sergio westchnął, byli uratowani.

****

- Znowu jesteś inwalidą? - zażartował Martin, starając się ukryć w ten sposób swoją troskę.

- Jak widzisz - zaśmiał się głośno i niespodziewanie przytulił go do siebie. Palermo był zaskoczony jego przypływem czułości, ale nie przeszkadzało mu to.

- Musisz się mną teraz opiekować. - Zawiesił się na jego szyi, a Martin oplótł jego ciało swoimi ramionami.

- To ci mogę obiecać, będziesz wypielęgnowany jak nigdy. - Puścił mu oczko i pocałował jego wąskie usta.

- W takim razie przynieś mi kawę, od dzisiaj będziesz moją prywatną pielęgniarką - westchnął radośnie i klepnął go w tyłek, na co Martin zmroził go wzrokiem.

- Jak się to już skończy to cię perfidnie wykorzystam - splunął, a Anders pokiwał głową.

- No mam nadzieję.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro