Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zwierzątko

Siedziałem w fotelu i poprawiałam zaległe sprawdziany swoich uczniów, ale gdy zobaczyłem, że Jasiu kręci się po w salonie i spogląda w moją stronę, odłożyłem papiery i przywołałem go do siebie.
- Co Jasiu? Chciałeś pogadać o żabie? - odezwałem się do niego.
Mały kiwnął głową i usiadł na kanapie.
- Jakbym miał żabę to bym jej nie dmuchał - odezwał się do mnie. - By była moim zwierzątkiem... Marcel ma Misia, Nikodem Monsterka...
Znałem tę jego wyliczankę na pamięć, więc przerwałem mu w połowie zdania.
- Chodź do mnie - powiedziałem.
No, podniósł się z kanapy i pośpiesznie usiadł u mnie na kolanach.
- Chcę żabę - rzekł patrząc mi w oczy.
- Jasiu, okej, zgodzę się na to, żebyś miał własne zwierzątko, ale niech to nie będzie żaba. Przecież ty ją zadmuchasz na śmierć...
Mały uśmiechnął się do mnie.
- Nie zadmucham. Będę uważał z dmuchaniem...
No, pocisnął po całości. Zdjąłem go z kolan i ledwo powstrzymałem się od wymierzenia mu klapsa.
- Zejdź mi z oczu, mała żabo - powiedziałem do niego.
- Tata, no! Ja nie jestem żabą. Ja chcę prawdziwa żabę!
- Zmykaj. Wrócimy do tematu, jak trochę zmądrzejesz.
Mały naburmuszył się i pobiegł na górę. Straciłem chęć na poprawianie sprawdzianów, więc poszedłem zajrzeć do Agatki. Wciąż była na mnie obrażona, a od jutra miała jechać do babci na wychowawcze wakacje. Nie chciałem rozstawać się z nią w gniewie. Zapukałem do pokoju tej małej złośnicy,  usłyszałem tupot jej bosych nóżek. Otworzyła przede mną drzwi.
- Witaj wasza wysokość - odezwałem się do niej.
Agata spojrzała na mnie z byka, ale po chwili chwyciła mnie za rękę i podprowadziła do łóżka.
- Jak chcesz to możesz pobawić się ze mną lalkami - odezwała się.
Jej nagła zmiana w stosunku względem mnie nieco mnie zaskoczyła. Spodziewałem się z jej strony agresji, a tu proszę! Usiadłem na łóżku jej królewskiej mości i wówczas wszystko stało się jasne.
- Tata, bo jak ubierałam Julkę to musiałam jej głowę wyciągnąć i nie umiem jej teraz założyć - powiedziała trzymając w jednej ręce gumowe ciało lalki a w drugiej jej głowę.
Uśmiechnąłem się i szybko wykonałem na lalce dość skomplikowaną operację. Julka w trzy sekundy odzyskała dawną sprawność a ja zyskałem sobie łaskę księżniczki Agatki, która do kolacji nie dawała mi wytchnienia. Musiałem się z nią bawić, ale co tam! Mam tylko jedną córkę, a że rozkapryszoną, trudno. Jutro jedzie do babci, to może ta nauczy ją dobrych manier.
O osiemnastej Lusia przybyła z odsieczą. Zawołała nas na kolację. Wziąłem Agatę na ręce i poszedłem wołać młodsze dzieci.
Jasiek i Franek siedzieli na podłodze. Zapakowali Czopka w plastikową piłeczkę i kulali ją do siebie. I ja mam się zgodzić na kolejne zwierzę?
- Chłopaki, ale co wy robicie? - odezwałem się do swoich synów.
Franek się zawstydził. Jasiu chwycił piłeczkę i ukrył ją za swoimi plecami.
- Tata, nie widzisz? Grają w Czopka - odezwała się Agatka.
- No widzę właśnie. Jasiu, oddaj mi tę piłkę - zwróciłem się do starszego z bliźniąt.
Mały podał mi do ręki piłkę. Uwolniłem Czopka i wsunąłem go do klatki.
- Tata, nieładnie, że chłopaki grali w Czopka - szepnęła Aga.
- No, nieładnie. Franek, spójrz na mnie - zwróciłem się do syna. - To twój chomik i jesteś za niego odpowiedzialny. Jeśli jeszcze raz zobaczę, że dzieje mu się krzywda, zabiorę Czopka wraz z klatką do siebie do sypialni i oboje będziecie mieć zaraz brania go na ręce. Zrozumiał jeden i drugi?
Chłopaki popatrzyli na mnie smutno. Pokiwali głowami.
- A teraz jest kolacja. Proszę myć ręce i siadać przy stole - dopowiedziałem stawiając Agę na jej małych nóżkach. Maluda poleciała z chłopakami na dół. Pokierowałem się w stronę salonu. Gdy tam dotarłem, Nikodem i moja żona siedzieli już przy stole.
- A gdzie Marcel? - odezwałem się patrząc na swoje najstarsze dziecko.
- Pewnie u Melki - odpowiedział.
Opłukałem ręce nad kuchennym zlewem, a po chwili do salonu wbiegła trójka maluchów. Dzieciaki rozsiadły się przy stole. Agata zajęła miejsce obok Nikodema. Jasiu spoczął na miejscu Marcela, a Franek obok Lusi.
- Dzisiaj na kolację żabie udka - rzekł Nikodem przykładając swoją rękę do głowy Jasia. - Co nie, mistrzu?
Mały uśmiechnął się.
- Żabi śluz - szepnął.
- Chłopaki... Nikodem, bądź mądrzejszy - odezwała się Lusia.
Jasiu sam posmarował sobie chleb miodem. Całe rękawy miał klejące, ale to nic. Będzie miał nauczkę na przyszłość, żeby siadać do kolacji w koszulce z krótkim rękawem.
- Tata, posmarować ci? - spytał po chwili.
A co tam? Wsunąłem na talerz Jasia skibkę posmarowanego masłem chleba. Mój syn starannie nałożył na to łyżkę miodu, a później rozsmarował ją w taki sposób, że chleb wręcz opływał słodką masą.
- Proszę - rzekł oblizując swoje palce.
Podwinąłem rękaw od koszuli i chwyciłem kanapkę.
- Dzięki, synek - zwróciłem się do niego.
Mały uśmiechnął się.
- Jasiu, zrobisz mi też z miodem? - odezwała się Agatka.
Mój synek pokiwał głową i wziął się do roboty. W sumie każdy z nas zjadł tego wieczora kanapkę przygotowaną przez Jasia. Szkoda, że nie było z nami Marcela. Uśmiałby się obserwując minę Janka w momencie smarowania chleba miodem.
Jasiu i Nikodem to chyba najwięksi komicy z całej naszej rodziny. Obaj potrafią robić takie zabawne miny, a gdy są na czymś skupieni, tak śmiesznie marszczą brwi. Udane te nasze chłopaki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #dom