Spóźnienie
To był mega długi dzień. Na chemii obaj z Nikodemem zarobiliśmy po spóźnieniu, ale za to ominęła nas niezapowiedziana kartkówka. Potem były dwie matematyki, generalnie same powtórki. Na długiej przerwie wyskoczyłem z kumelą do Biedronki po colę i chipsy. Trochę nam zeszło, bo w sklepie była mega długa kolejka, ale jakoś udało się zdążyć na polski.
Na historii do klasy weszła dyrektorka i oznajmiła, że wie, kto okradł szkolny sklepik i, że rodzice tego kogoś są już w drodze do szkoły i, że ten ktoś jeśli nie chce mieć problemów z policją, to ma w tym momencie wystąpić.
No, każdy patrzył na każdego. Nikt jakoś do stanięcia oko w oko z dyrektorką się nie kwapił. Tak więc babka została totalnie zlana.
Myślałem, że odwróci się i wyjdzie na pięcie, ale nie. Podeszła do mojej kumpeli, z którą byłem w Biedronce i zaczęła się na nią drżeć.
No, Karina się trochę broniła, ale koniec końców musiała wyjść z klasy razem z panią dyrektor. Tak nam zleciała historia.
Potem trza było zejść na dół, z trzeciego piętra na sam parter, a konkretnie to do szatni się przebrać w strój gimnastyczny. No i zaczął się wycisk. Od września męska część naszej klasy ma wuef z takim gościem, o którym krążą po szkole ploty, że jest byłym wojskowym, że armię poborową trenował. Jest to całkiem możliwe, bo daje nam nieźle w kość. Na jego rozgrzewce sto pompek musi być, inaczej rozgrzewka nie jest zaliczona. Myślałem już o tym, żeby załatwić sobie zwolnienie lekarskie na drugie półrocze, ale nie wiem, czy to wypali. Po rozgrzewce graliśmy w kosza, a na drugiej godzinie w nogę. Czyli nie było najgorzej.
Normalnie to po lekcjach wróciłbym sobie elegancko do domu, ale nie! Przecież moja wychowawczyni zapłakałaby się, gdybym nie pojawił się na przygotowującym do olimpiady kółku matematycznym.
Po kółku musieliśmy z Nikodemem gonić podmiejskim na Grunwaldzką na kolejne spotkanie z instruktorem jazdy. W sumie nasza grupa liczy pewnie dwadzieścia osób. Dostaliśmy podręczniki i płytki CD, tak więc najwyższy czas wziąć się do nauki. Przed nami jeszcze kilka spotkań teoretycznych, a potem to już wiadomo, plac i miasto. Nie mogę się tego doczekać. Ale będę śmigał mamy Yariską!
Po zajęciach wsiedliśmy z Nikodemem w trójkę i pojechaliśmy do babci Danki. Zjedliśmy obiad, powygłupialiśmy się trochę z Agatą. Mała żaba nie tęskni ani za mamą ani za tatą, dobrze jej u babci.
Gacia, nie obraź się, ale my za tobą też nie tęsknimy. Zdaje się, że druga zasada dynamiki Newtona głosi, że każde oddziaływanie jest wzajemne, czyli, że jeśli ciało A działa na ciało B z jakąś tam siłą, to ciało B działa na ciało A z tą samą siłą. No, z tej prostej zależności wynika, że skoro Gacia nie tęskni za rodzicami, to cóż, oni też za nią nie tęsknią. Prawo fizyki!
O dziewiętnastej przyjechał po mnie tata. Mówię, że po mnie, bo Niko wybył z domu babci jakąś godzinę wcześniej. Na łyżwy się umówił w listopadzie... Model.
No, tak czy inaczej, tata był dużo bardziej przytomny niż rano, kiedy to cierpiał kaca. Spytałem go, czy był dziś w pracy. Powiedział, że nie było takiej potrzeby... Cóż, niech mu będzie.
Pochwaliłem mu się, że ja i Nikodem dostaliśmy niesłusznie spóźnienia. Zlał to kompletnie. Spytał, kiedy najbliższa wywiadówka. Bez przesady. Obaj z Nikodemem jesteśmy już dorośli, nie ma potrzeby, żeby tata chodził na jakieś głupie szkolne zebrania.
No, dzień mi tak zleciał... Tyłek mnie swędzi, żeby lecieć do Melki. Tata się pewnie nie zgodzi, jako, że mam szlaban. Pan Janek może już ochłonął. Chociaż, z nim nigdy nic nie wiadomo.
Jakiś plan muszę mieć... Zrobimy tak... Posiedzę trochę w domu, maksymalnie pół godziny, a później wymknę się niezauważony... Napiszę wiadomość do Melki, żeby wyszła z domu i tyle.
Pan Janek może mi co najwyżej naskoczyć. Heh.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro