Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Pierwszy śnieg

Ale się ucieszyłem! Za oknem padał śnieg! Nie mogłem się doczekać, żeby wyjść na dwór. Chciałem ulepić bałwana, jeździć na sankach i budować iglo, ale mama powiedziała, że taki śnieg się nie nadaje, bo on od razu topnieje.
Zjedliśmy śniadanie, mama nas ubrała i pobiegliśmy z Frankiem na dwór. Misiu miał cały łep od śniegu, leżał na tarasie, a Monster siedział w budzie. Ulepiłem śnieżkę i rzuciłem ją Monsterkowi do budy, a potem poszliśmy z Frankiem do kanciapy, do kotów.
Złapałem Tornado i Marcelinę. Nasze koty już trochę podrosły i są mądrzejsze niż dawniej. Słuchają, jak się je woła i tak mocno nie drapią. Najbardziej chwali się pazurami właśnie Tornado. Mam całe ręce podrapane i pogryzione. On ma ząbki jak igiełki. Mocno boli jak się wgryza, ale ja to wytrzymuję. Agata dwa razy rzuciła Tornado na podłogę, ale ona jest mała i głupia.
Zanieśliśmy z Frankiem koty na dwór. Miau Miau nie umiał chodzić po śniegu, a Marcelinka biegała jak szalona, ogon miała śmiesznie w górze i była napstroszona. Się śmiałem, bo to zabawnie wyglądało.
Potem złapaliśmy koty i schowaliśmy w kanciapie. Pomyślałem, że było by fajnie zobaczyć, czy jezioro zamarzło. Kiedyś Marcel i Nikodem opowiadali mi, że jak byli mali i była zima to brali sanki z kanciapy i ślizgali się na jeziorze. Ja też tak chciałem.
Wiedziałem, że mama z tatą się na to nie zgodzą, no to się im wcale o to nie pytałem. Poszliśmy z Frankiem za bramę i pobiegliśmy nad wodę. Jezioro w ogóle nie było zamarznięte. Widać było na nim fale, ale w kajaku była wielka zaspa. Weszliśmy tam z Frankiem, żeby zobaczyć tą zaspę z bliska. Była taka delikatna jak puszek.
Zima to moja ulubiona pora roku. Nie mogę się doczekać, kiedy śnieg będzie się nadawał do robienia kulek. Chciałbym robić bitwy na śnieżki no i ulepić bałwana.
Biegliśmy w stronę podwórka i wtedy z domu wyszła mama.
- Jasiu! Franek! - zawołała.
Musieliśmy się szybko schować, żeby nie widziała, że idziemy znad jeziora. Położyliśmy się z Frankiem na ziemi, ale mama nas dojrzała i wybiegła po nas.
- Kto wam pozwolił wyjść za bramę? - odezwała się. Pomogła nam wstać i zaprowadziła do domu.
Tam, na stole były dwa kubki z ciepłą herbatą z cytryną. Usiedliśmy z Frankiem na kanapie a mama sprawdziła, czy mamy suche skarpetki. Włączyła nam bajkę na telewizorze. Jak się nam zrobiło trochę cieplej, to pobiegłem po klocki do pokoju.
- Jasiu, pobawcie się u siebie w pokoju. Spodziewamy się gości - odezwała się mama.
- A kto przyjedzie? - zapytał się Franek.
- Marysia i Antek - odpowiadała mama.
Jak to usłyszałem to szybko uniosłem karton w górę i wysypałem klocki na podłogę. Mama się zezłościła.
- Jasiu! - krzyknęła. - Zbieraj mi te klocki! W tej chwili!
Ja jej nie słuchałem. Chciałem bawić się w wojnę z Frankiem, a mama była coraz bardziej zła.
- Nie słyszysz co do ciebie mówię?! - krzyknęła a ja schowałem się za kanapą i stamtąd rzucałem klockami w Franka.
Ale się fajnie bawiliśmy. Ja wygrywałem, bo miałem spory zapas amunicji a Franek bombardował we mnie jedynie tym, co udało mu się znaleźć pod ławą i za fotelem.
Potem do kuchni przyszedł Marcel. Usiadł przy stole i gadał z mamą. Rzuciłem w niego klockiem, ale się szybko schowałem, żeby mnie nie widział. Marcel myślał, że to Franek, bo spojrzał na niego groźnie.
- No co?! Ja nic nie zrobiłem! - zawołał mój bliźniak.
- Jasiu się chowa za kanapą. Prosiłam ich, żeby nie wysypywali tych klocków, bo ojciec z Nikodemem pojechali po Marysię i Antka. Zobacz, jak ten salon wygląda, jak pobojowisko. Jeszcze ktoś się potknie o te ich bomby.
Jak mama to powiedziała, to ja się zacząłem śmiać. Marcel się wkurzył na mnie i na Franka. Zawołał nas. Ja nie chciałem wyjść zza kanapy, ale w końcu wyszedłem, bo Marcel na mnie krzyknął i się przestraszyłem.
- Co? - odezwałem się.
- Klocki zbierać! - powiedział. - Jeden, dwa, trzy, cztery!
Zaczął liczyć, no to szybko rzuciłem się na kolana w stronę kanapy i zacząłem zgarniać klocki do pudła.
- Ja nie wysypałem klocków tylko Jasiu - odezwał się Franek.
Marcel przerwał odliczanie i popatrzył groźnie na Franka, a potem złapał go za rękę i przyprowadził do mnie.
- Obaj się bawiliście więc obaj będziecie zbierać klocki - powiedział.
Ucieszyłem się, bo już mnie bolały ręce od tego sprzątania, a wciąż dużo klocków leżało na podłodze. Franek pomógł mi je pozbierać, a potem przyjechali tata, Nikodem, Marysia i Antek.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #dom