Liść jesienny
Pani Kasia zabrała naszą klasę do parku. Ja i Franek byliśmy pierwszą parą. Mój brat wciąż zagadywał panią. Mówił jej o tym, że Marcel i Nikodem biorą narkotyki, że mama zawiozła Agatę do babci, bo Aga jest niegrzeczna i mama z tatą mają jej już dosyć.
Ja się nie odzywałem. Czekałem, kiedy pani pozwoli nam pobiegać. No i w końcu pozwoliła. Usiadła na ławce z Frankiem a ja pobiegłem wdrapać się na taką grubą gałąź drzewa. Jak pani zobaczyła, że tam wchodzę to krzyknęła JASIU, ale ja jej nie słuchałem. Chciałem wejść na drzewo jak najszybciej, żeby zerwać z niego listek dla mamy. Ledwo zdążyłem położyć drugą nogę na gałęzi, a przybiegła pani. Zdjęła mnie z drzewa i zaczęła na mnie krzyczeć.
- Nie możesz nawet przez chwilę zachowywać się w miarę spokojnie?! - wydarła się na mnie. - Wciąż są z tobą problemy!
Wytknąłem na panią język, a pani powiedziała, że jestem niegrzeczny i za karę nie mogę biegać z innymi dziećmi tylko będę musiał siedzieć siedzieć na ławce.
Nie chciałem siedzieć na ławce, bo wszędzie było dużo kolorowych liści i żołędzi. Jak pani prowadziła mnie za rękę w stronę ławki, to usiadłem na ziemi. Wszystkie dzieci się na mnie patrzyły a pani krzyczała. Nie mogła mnie podnieść, bo się położyłem. Złapała mnie za kaptur od kurtki, ale to nic nie dawało. Ja umiem tak się położyć, że nikt mnie nie umie podnieść.
- Jasiu, dlaczego ty się tak zachowujesz? - powiedziała pani Kasia, ale ja się do niej nie odezwałem.
Wtedy podbiegł do nas Franek i kopnął mnie butem w nogę, żebym wstał. Mocno mnie to zabolało, bo Franek ma trapery. Chciałem mu oddać, ale zrobił unik. Zamiast Franka kopnąłem panią.
Pani Kasia się zdenerwowała i złapała mnie pod pachy, żeby mnie podnieść. Walnąłem ją głową w brodę, tak jak uczył mnie tego Nikodem. Pani się popłakała i powiedziała, że w tej chwili bierze telefon i dzwoni do mojego taty.
Nie chciałem, żeby dzwoniła do taty, no to wstałem z ziemi i usiadłem na ławce.
- Niech pani nie dzwoni do taty, bo Jasiu dostanie na dupę - odezwał się Franek.
- Nie dostanę! - odpowiedziałem i zacisnąłem zęby, bo byłem zdenerwowany.
Pani Kasia złapała mnie za rękę i zawołała całą moją klasę. Wszyscy ustawili się parami i poszliśmy z powrotem w stronę szkoły. Ja się nie odzywałem, tylko jak pani na mnie spojrzała to zrobiłem dla niej zeza.
Wszyscy mogli zostać na boisku, bo za chwilę miała być przerwa, a mnie pani zaprowadziła do gabinetu taty. Ja się nie bałem, bo wiedziałem, że taty nie ma, bo pojechał gdzieś tam z Marcelem i Nikodemem.
Pani Kasia się zezłościła i poszła ze mną do mojej mamy. Jak mama mnie zobaczyła to się zdenerwowała, bo miałem brudną kurtkę, spodnie i buty. Mama się zapytała, co się stało, a pani Kasia jej powiedziała, że jak byliśmy na spacerze to się położyłem na ziemi i nie chciałem wstać i, że kopnąłem ją traperem, a to przecież było niechcąco. Mama zdenerwowała się na mnie i powiedziała, że mam szybko przeprosić panią. Nie chciałem tego zrobić, ale mama powiedziała, że będę miał karę na klocki LEGO i nie będę mógł się w ogóle niczym bawić...
- Przepraszam panią Kasię - powiedziałem, a pani na to, że jeśli nadal będę taki niegrzeczny, to poszuka sobie innej pracy, bo jej nerwy wysiadają. Ucieszyłem się, bo ja naprawdę nie lubię pani Kasi i bym chciał mieć inną panią nauczycielkę. Moja mama powiedziała, że porozmawia z mężem w domu i, że Jasiu będzie już grzeczny, a potem mama poszła ze mną do łazienki, bo miałem całe ręce i buzię od błota. Umyła mnie i mogłem iść na przerwę, bo akurat zadzwonił dzwonek.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro