Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Królewska para

Poszliśmy z Nikodemem za szkołę na trybuny. Opowiedziałem mu o tym, co w dniu wczorajszym miało miejsce w naszym domu, o tym, co Jasiu zrobił z moim zeszytem, jak go ukarałem i co mnie potem za to spotkało z rąk taty. Niko nie mógł uwierzyć w to, że dostałem wciry od ojca. Jestem już dorosły a tata potraktował mnie jak smarkacza.
Mam nauczkę. Nigdy więcej nie podniosę ręki na Jasia, na Franka ani na Agatę. Jak coś zbroją zaprowadzę ich do rodziców i tyle.
- Wiesz Marcel, ja się w sumie tacie nie dziwię, że cię zlał - rzekł do mnie Nikodem. - Jakbyś dał małemu klapsa, tata nic by ci nie powiedział, ale kablem? Przegiąłeś i to porządnie.
- A Jasiu nie przegiął?
- Jasiu ma siedem lat i niestwierdzone ADHD. Powinieneś być dla niego bardziej wyrozumiały.
- Ciekawe, czy byłbyś taki mądry, gdyby chodziło o twój zeszyt z matmy.
Niko spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Nie rozumiałem, co go tak bawi.
- Marcel, ujmę to tak... Ja jakbym był na twoim miejscu kupiłbym sobie nowy zeszyt, starego bym nie przepisywał, bo po co? Za pół roku matura, a potem i tak wywalisz wszystkie swoje zeszyty do śmieci. Pogryzdolił ci zeszyt. Też mi coś!
- Może właśnie ten zeszyt chciałem zachować sobie na pamiątkę...
- Głupi jesteś. A jeszcze cię o jedną rzecz zapytam... Jakby to Franek pogryzdolił twój zeszyt, też byś go tak sprał?
Zwiesiłem głowę na dół. Zamyśliłem się.
- Marcel, ja nieraz słyszałem jak tata z mamą rozmawiali o tym, że nie podoba im się to, jaki masz stosunek do Jasia.
- Jasiu to menda.
- Głupoty gadasz... Czepiasz się go o wszystko, a to naprawdę fajny dzieciak.
- Sadysta i morderca żab - odparłem.
Podnieśliśmy się z trybun i poszliśmy w stronę chodnika. Nie chciało nam się iść na wuefy, toteż jednomyślnie postanowiliśmy pójść do szkoły dopiero na trzecią lekcję.
- A Agata nie tęskni za nami? Jak jej się podoba u babci? - zapytałem.
Niko przeciągnął się. Uśmiechnął się do mnie.
- Podoba jej się. Całymi dniami szyje z babcią sukienki dla lalek. W sobotę byliśmy w trójkę w stadninie koni. Myśleliśmy z babcią, że Aga się odważy przejechać na kucu, ale to mały tchórz. Jak przyszło co do czego, zaparła się nogami i powiedziała, że się boi.
- A ty wsiadłeś na konia? - spytałem.
- Pewnie... I tak mi się spodobało, że wczoraj zabrałem tam Marysię. Kupimy sobie karnety i będziemy jeździć konno jak królewska para.
- Dobry jesteś! - zaśmiałem się.
Niko uśmiechnął się.
- Pewnie jak zwykle jesteś spłukany, więc zapraszam cię na hot-doga - odezwał się do mnie.
Perspektywa zjedzenia parówki w bułce przypadła mi do gustu. Weszliśmy do baru. Zamówiliśmy co trzeba, jeden hot-dog z sosem barbecue, drugi z musztardą.
Mieliśmy już wychodzić, gdy nagle naszym oczom ukazała się Gośka, najlepsza kumpela byłej dziewczyny Nikodema. Laska podeszła do nas.
- Siema chłopaki - odezwała się. - Wy nie w szkole?
- A co? - rzekł Nikodem. - Jakiś problem?
- Nie, wyluzuj. Wiesz, co u Wiktorii? Siedzi w kiciu. Posiadanie i handel narkotykami, potem jazda pod wpływem, spowodowanie wypadku, nie udzielenie pomocy, ucieczka z miejsca wypadku... Trochę posiedzi... A co u ciebie?
- Nic. Hot-doga jem - rzekł Niko.
Mój brat to potrafi dostosować poziom rozmowy do horyzontów intelektualnych rozmówcy. Szok normalnie.
- A poza tym? - dopytywała się Gośka.
- Poza tym nic nie jem... Wodę mam w plecaku do picia.
- Ej, Gośka, a ciebie nie zamknęli za prochy? Wszyscy w szkole gadają, że jesteś narkotykową dilerką - odezwałem się.
- Ja? Proszę cię! To Wiktoria sprzedawała dzieciakom narkotyki. Chciała mnie w to wrobić, ale jej się nie udało...
- Ta, jasne! - odparłem. Dobrze wiedziałem, że obydwie z Wiką są siebie warte.
- A ty, Nikodem, nieładnie, że wypiąłeś się na Wiktorię. Odwiedziłeś ją chociaż z raz w areszcie? - odezwała się Gośka po chwili.
- A po co? - rzekł mój brat. - Nie znam jej.
- Jak nie znasz? - napstroszyła się.
- Normalnie. Nie wiem o kim mówisz.
Niko to naprawdę ma swój świat. Zawsze był trochę dziwakiem. Myślałem, że z tego wyrośnie, ale nie wyrósł.
- Miło się z tobą gada, ale czas na nas - rzekł po chwili.
W sumie było mi to bardzo na rękę, bo nie przepadam za tą całą Gośką. Przeraża mnie tatuaż, który szpeci jej szyję. Oblech. No i odpycha mnie jej woda toaletowa. To taki zapach przypominający mleczko kokosowe połączone z mydłem. Ble.
Poszliśmy z Nikodemem w stronę parku. Bałem się, że wspomnienie Wiktorii wywoła w jego głowie burzę emocji, ale nie. Niko olał temat, co dowodzi, że już się w niej całkowicie odkochał.
- A zadania z matmy zrobiłeś? - zwróciłem się do niego.
- Ej, nie! - zawołał. - Zły wynik mi wychodził i dałem sobie z tym spokój, a ty?
- A ja zrobiłem - odparłem.
- Jo? Daj odpisać!
Usiedliśmy na ławce. Dałem bratu swój zeszyt z matmy. Otworzył go na ostatniej zapisanej stronie. Jego oczom ukazał się rysunek, którego autorem jest Jasiu.
- No, ma chłopak talent... Po tobie...
- Tak, po mnie! - uniosłem się. - Ja nigdy nie rysowałem takich rzeczy...
- No, i Jasiu pewnie też już nigdy więcej czegoś takiego rysował nie będzie - westchnął Nikodem.
- No, pewnie masz rację...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #dom