Kawa w biurze
Odwiozłem chłopaków do domu i pojechałem do szkoły. Zajrzałem do księgowości, bo miałem od Lusi kilka nieodebranych połączeń.
Moja żona siedziała sama w biurze. Uśmiechnęła się na na mój widok. - Zrobię ci kawę - odezwała się. - Przed chwilą woda się gotowała.
Zdjąłem kurtkę, usiadłem na wolnym fotelu. Lusia podała mi kubek z świeżo zaparzoną kawą.
- Wiesz, kto mnie dzisiaj odwiedził? - odezwała się do mnie dość tajemniczo.
- Nie wiem. Mama z Agą były u ciebie? - zacząłem zgadywać.
- Nie. Był u mnie Jasiu i jego pani Kasia.
To jedno krótkie zdanie natychmiast podniosło mi ciśnienie krwi.
- Jasiu znowu coś przeskrobał? - zapytałem.
- Kładł się jej na ziemi na spacerze i nie chciał pozwolić się podnieść. I tak miałam wrażenie, że powiedziała mi o wszystkim.
Wziąłem trzy uspokajające, głębokie oddechy.
- Przeprosił ją? - spytałem.
- Dopiero, kiedy zagroziłam, że będzie miał szlaban na zabawki.
Napiłem się kawy. No, to czeka mnie poważna rozmowa z Jasiem. Nie ma co.
- Pani Kasia chyba zastanawia się nad tym, czy nie zrezygnować z pracy...
- Co? Żartujesz chyba - odparłem totalnie zaskoczony wyznaniem żony.
- No, powiedziała, że nerwy jej wysiadają przez Jasia i myśli o tym, żeby się zwolnić...
- Niech nie przesadza...
- Przesadza? Idź na świetlicę zobaczyć, jak wyglądają spodnie Jasia, jego kurtka i buty! Jak Kasia mówiła, że chyba będzie musiała odejść z pracy, wiesz jak jemu się buzia śmiała? Jestem pewna, że teraz będzie robił wszystko, żeby uprzykrzyć jej życie, a przecież Kasia to naprawdę miła i sympatyczna osoba.
Napiłem się kawy. Bez słowa spojrzałem na zegarek. Zbliżała się godzina czternasta.
- Marcel i Nikodem są w szkole czy do domu ich odwiozłeś?
- W domu są. A, niech mają dzień wolny - westchnąłem.
- Warto było jechać z nimi do tego ośrodka?
- Myślę, że warto, chociaż zapewniali mnie, że to był tylko jeden skręt na próbę...
Ledwo skończyłem wypowiadać to zdanie, a ktoś zapukał do drzwi. Lusia powiedziała PROSZĘ, a wtedy naszym oczom ukazali się Jasiu i Franek. Chłopaki na mój widok zaczęli wiać, ale szybko ich dogoniłem i przyprowadziłem do biura.
- Dlaczego panowie biegają po szkole? Nie wiecie, że są lekcje? - odezwałem się do nich.
No, Jasiu rzeczywiście całe spodnie miał brudne, zwłaszcza na kolanach. Co za urwis!
- Mu już nie mamy lekcji - odezwał się Franciszek.
- Co z tego? Inne dzieci mają lekcje i wasze bieganie po korytarzu im przeszkadza - odparłem biorąc Jasia na kolana. - Dlaczego masz takie brudne spodnie i buty? - zwróciłem się do niego.
- A, bo byliśmy z panią w parku i Jasiu wlazł na drzewo i pani powiedziała, że za karę będzie siedział na ławce, a Jasiu nie chciał i położył się na...
- Franek, Jasiu nie potrzebuje adwokata - odezwałem się do młodszego z bliźniąt. - No, słucham cię, Jasiu?
- Nie lubię pani Kasi.
- Dlaczego? - spytałem go.
- Bo krzyczy.
- Krzyczy, bo jesteś niegrzeczny - rzekł Franek. - Jasiu kopnął panią w nogę i pani płakała...
- Ciebie chciałem kopnąć a nie panią, ale zrobiłeś unik... - zaczął się tłumaczyć.
- Dość tych dyskusji! Lusia, wezmę chłopaków i pojadę już z nimi do domu. Wrócisz sama czy załatwić ci eskortę?
- A co to jest eskorta? - odezwał się Jasiu.
- Nie interesuj się. Proszę dać mamie buziaka i jedziemy do domu robić obiad i zlać Jasiowi dupę.
Mały obruszył się. Chwycił się mojej ręki.
- Tata, nie - szepnął.
- Jesteś niegrzeczny, pani Kasia się przez ciebie denerwuje. Przeprosiłeś panią?
- Przeprosiłem.
- Nie przeprosiłeś - odezwał się Franek.
- Jak nie?! Ty nie widziałeś tego, ale przeprosiłem! Mama widziała!
- Tak, widziałam - odezwała się Lusia.
Dopiłem kawę do końca, dałem buziaka żonie, po czym wyprowadziłem chłopaków z księgowości, a po chwili ze szkoły.
Dopiero, gdy dotarliśmy do auta uświadomiłem sobie, że nie zgłosiłem opiekunce, że zabieram chłopaków do domu i, że ich plecaki zostały najprawdopodobniej na świetlicy. Nie miałem chęci cofać się do szkoły więc po prostu zadzwoniłem do Lusi, żeby od razu poszła po tornistry chłopaków.
Zapiąłem dzieciakom pasy, włączyłem radio w samochodzie i pojechaliśmy do domu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro