Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Diament

Tego dnia Jasiu i Franek mieli wolne od szkoły. A to dlatego, że w podstawówce miał się odbyć jakiś kilkugodzinny konkurs poetycki czy coś takiego. W każdym bądź razie chłopaki zostali z mamą w domu, a mnie tata zwerbował do swojego auta.
Usiadłem z przodu. Plecak rzuciłem sobie w nogi. Przypuszczałem, że ojciec chce wytłumaczyć się jakoś z tych  kilkunastu kabli, które oberwałem od niego dwa dni temu. Myślałem, że może chce mnie przeprosić. Wiem, że źle się zachowałem w stosunku do Jasia, ale tata też nie postąpił wobec mnie jak należy. Potraktował mnie jak smarkacza, a przecież jestem już dorosły.
Tata odpalił auto. Wyjechaliśmy z podwórka. Oparłem się wygodnie o fotel i wbiłem głowę w zagłówek. Przez chwilę obaj milczeliśmy. Ojciec niby był skupiony na jeździe, ale ja dobrze wiedziałem, że myśli, jak tu zacząć rozmowę. No i się nie pomyliłem.
- Marcel, chciałem pogadać z tobą - zaczął. - Chodzi o twoje relacje z Jasiem... Nie podoba mi się twój stosunek do niego...
To dość przedawniony temat, bo przecież wczoraj dobrowolnie wziąłem Jasia do siebie do pokoju i obejrzałem bajkę z nim i z Frankiem. Tacie najwyraźniej to umknęło.
- Będę się powtarzał, ale powiem to poraz kolejny... Jasiu to twój młodszy brat. Charakterem przypomina mi ciebie, gdy byłeś mały. Chociażby z tego względu powinieneś go choć trochę lubić.
- Nie, że go nie lubię - westchnąłem.
- Nie przerywaj mi. Jasiu często robi głupie rzeczy, ale to nie powód, żeby traktować go tak, jak ty go traktujesz. On naprawdę cię lubi, lgnie do ciebie - ciągnął dalej.
- No, okej...
- Co okej? Marcel, niech do ciebie to dotrze, że Jasiu też ma uczucia. Może i często zdarza mu się coś zbroić, ale to nie zmienia faktu, że to mały chłopiec. Jak myślisz, jak on się czuje, kiedy ty na każdym kroku go odtrącasz albo krzyczysz na niego? Nie mówisz o nim inaczej jak tylko "menda". Wiesz w ogóle co to jest menda? Chciałbyś, żeby o tobie ktoś tak mówił? Wczuj się trochę w jego położenie. Wciąż mu dokuczasz, żartujesz sobie z niego. Marcel, twój stosunek do Jasia ma się zmienić.
- Okej - westchnąłem. Powoli zaczynało docierać do mnie, że ojciec ma rację. Prawdę mówiąc, już wczoraj zrobiło mi się żal gówniarza, kiedy zobaczyłem szkła pozostałe po jego zbitej skarbonce.
- Okej, okej... Wyjaśnij mi, dlaczego tak źle traktujesz Jasia. Słucham.
- Tato... - szepnąłem. Nie chciałem już o tym mówić, a on ciągnął temat i nie myślał, żeby skończyć.
- Odpowiedz. Co cię w nim drażni? Słucham.
- No... Wkurza mnie to, że robi krzywdę zwierzętom... Dmucha te żaby, a to przecież żywe stworzenia...
- Próbowałeś z nim na ten temat rozmawiać?
- Nie - przyznałem. - No i wkurza mnie to, że on tylko patrzy, żeby coś zbroić. Oczy ma dookoła głowy. Franek jest inny, nie robi krzywdy zwierzętom, nic mi nie niszczy... Można z nim pogadać...
- Nie ma co porównywać ze sobą chłopaków, bo wiadomo, że każde dziecko jest inne, ale powiem ci szczerze Marcel, że moim zdaniem Jasiu ma lepszy charakter niż Franek.
- No, teraz pocisnąłeś!
- Wcale nie. Jasiu pozwala się kształtować. On wyciąga wnioski i uczy się na swoich błędach. Z Frankiem niby nie ma problemów w szkole, uczy się dobrze i grzecznie się zachowuje, ale skarży i wydaje mi się, że wynosi się ponad Jasia, uważa się za kogoś lepszego.
- Może coś w tym w tym jest - przyznałem.
- Chłopcy są jeszcze mali. Ktoś kiedyś przyrównał dziecko do diamentu. Widziałeś kiedyś jak wygląda diament?
- Kawałek błyszczącej skały. Bierze się go i szlifuje. W ten sposób powstanie brylant.
- Właśnie, każde dziecko jest takim nieoszlifowanym diamentem a rolą rodziców jest tak go ukształtować, żeby powstał z niego piękny brylant.
- No to musisz mieć dobrą szlifierkę - zażartowałem.
- Ciebie udało mi się wyprowadzić na ludzi, więc z Jasiem i Frankiem na pewno dam sobie radę - odpowiedział. - Ale wracając do tematu, nie chcę więcej słyszeć, że źle traktujesz Jasia. Postaraj się być dla niego miły. Zobaczysz, że on ci odwzajemni tym samym.
- Okej, spróbuję... - szepnąłem, a tata uśmiechnął się.
Taki miałem poranek. Suszenie głowy przez całą drogę do szkoły. Całe szczęście, że z Zajezierza do Torunia nie jest aż tak daleko. Jakoś przetrwałem tę podróż, a to dopiero początek. Przede mną siedem lekcji, kurs z pierwszej pomocy, który muszę ukończyć, żeby zostać dopuszczonym do egzaminu państwowego na Prawo Jazdy. Znowu w domu będę na dziewiętnastą. Nie zobaczę się z Melką... Do dupy taki dzień.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #dom