Żegnaj Wika!
Zanim Szymon wszedł do pokoju najstarszego syna, wziął kilka głębokich oddechów. Nikodem siedział przy biurku. Na widok ojca zamknął podręcznik z języka angielskiego. Pochylił nisko głowę.
Szymon przeszedł się po pokoju syna, po czym usiadł na jego łóżku.
- Chodź tu koło mnie. Porozmawiamy sobie - rzekł patrząc synowi w oczy.
Nikodem niechętnie podniósł się z fotela. Wolnym krokiem zbliżył się do ojca. Usiadł obok niego. Widok skórzanego paska sprawił, że na rękach młodzieńca pojawiła się gęsia skórka. Nikodem przypomniał sobie, jak nieraz obrywał tym właśnie paskiem tęgie lanie.
- Jasiu dostał w dupę? - spytał nieśmiało.
- Nie. To na ciebie - odparł Szymon unosząc brwi. - Powiedz mi Nikodem... Ile razy ci mówiłem, że skoro jesteś na zwolnieniu lekarskim to nie wolno ci oddalać się od domu? No, słucham.
- Ze sto - rzekł nastolatek.
- Dlaczego jesteś taki nieusłuchany? Kto ci pozwolił pojechać z Wiktorią do Torunia? Po co tam pojechaliście?
Nikodem zwiesił nisko głowę.
- Tato, ja przepraszam... - szepnął młodzieniec.
- Nie przepraszaj. Na przeprosiny jeszcze przyjdzie czas. Teraz jest czas na udzielanie odpowiedzi na moje pytania. Po co pojechaliście do tego baru?
- Tata, no... Wika umówiła się tam z taką jedną... Ja niespecjalnie chciałem tam być. Serio.
- To po co tam pojechałeś?! Gdybyś mnie usłuchał i siedział w domu nie doszłoby do tej całej szarpaniny z policją!
Nikodem uśmiechnął się lekko. Szymon to dostrzegł.
- Czy ciebie to bawi? - spytał zdenerwowany. - Napad na policjanta to przestępstwo! Za to, co zrobiłeś mógłbyś nawet pójść siedzieć do więzienia!
- Ale nie pójdę. Pouczyli mnie tylko - odparł młodzieniec robiąc śmieszną minę.
- Nikodem, przestań się wydurniać.
- Tato, bo się nakręcasz a przecież nic się nie stało...
Szymon spojrzał Nikodemowi w jego błękitne oczy. Zmarszczył swoje ciemne brwi.
- Nic się nie stało? Nic się nie stało?! Mój syn wylądował na komisariacie! Oto, co się stało! Czy do ciebie naprawdę nic nie dociera?! Postaw się w mojej sytuacji, Nikodem! Jakbyś się zachował, gdyby to twój syn napadł na policjanta a potem oświadczył ci, że przecież nic się nie stało?!
- Tato...
- Co byś zrobił z takim dzieciakiem?
- Niespecjalnie chce mi się o tym gadać... Powiedz, jaka kara i miejmy to za sobą...
Szymon uśmiechnął się.
- Chciałbyś co? - zadrwił. - Nie tak szybko, synek. Mamy czas.
- Mam dużo nauki z angola...
- Co byś zrobił z takim dzieciakiem? Wtłukłbyś mu, prawda?
Nikodem spuścił wzrok. Nic nie odpowiedział.
- Masz kategoryczny zakaz spotykania się z Wiktorią.
- Co takiego?! - krzyknął Nikodem. - Dlaczego?
- Jeszcze się pytasz, dlaczego?! Ta dziewczyna to samo zło! Przez nią wciąż wpadasz w tarapaty! Lekceważysz moje zakazy! Jeszcze chwila a zaczniesz brać narkotyki, o ile już czegoś nie bierzesz. Pokaż mi swoje źrenice!
Nikodem mocno zacisnął powieki.
- Tata, odbiło ci? Jakie narkotyki?! To, że dwa razy wymknąłem ci się z domu to chyba nie powód, żeby oskarżać mnie o coś takiego! Skąd ci w ogóle coś takiego przyszło do głowy?!
Szymon pochylił nisko głowę. Odetchnął z ulgą, bo słowa Nikodema upewniły go w przekonaniu, że chłopak nic nie wiedział o poczynaniach swej dziewczyny. Mężczyzna postanowił mu nieco rozjaśnić tę sprawę.
- Jak myślisz, z jakiego powodu policja zrobiła na Wiktorię obławę? - spytał.
- Jaką obławę? O czym ty, tata, do mnie mówisz?
- O obławie, jaka miała miejsce w barze! Ty jesteś naprawdę w niej zakochany, skoro nie dostrzegasz takich rzeczy. Nikodem, policja ma dowody na to, że Wiktoria sprzedawała dzieciakom narkotyki.
Nikodem zbladł. Podniósł się z łóżka. Zakręciło mu się w głowie. Usiadł z powrotem.
- Ale jak? - szepnął totalnie zamroczony.
- Mam na komisariacie znajomego, który trochę mi tę sprawę naświetlił. Powiedział, że Wiktoria razem z koleżanką regularnie o stałej porze były widziane w pobliżu jednej z podstawówek. Sprzedawały dzieciakom narkotyki. Kilkoro z nich trafiło do szpitala, a jedno z dzieci walczy o życie.
- Nie... To nie może być prawda... Zadzwonię do Wiktorii... Zapytam ją...
- Nie zadzwonisz, bo konfiskuję ci telefon. Zabieram ci też kabel od komputera i tablet. Nie będziesz mi się kontaktował z tą dziewczyną.
- Ale jak? - westchnął młodzieniec.
- Właśnie tak - rzekł Szymon kierując rękę w kierunku syna.
Nikodem chwycił leżący na łóżku iPhone.
- Usunę jej numer. Tylko nie zabieraj mi iPhona - rzekł patrząc na ojca błagalnym wzrokiem.
- Nie ma takiej opcji.
- Tato, ja potrzebuję tego telefonu... Jak mam lekcje odrabiać bez Internetu?
- W salonie jest mój laptop. Możesz korzystać z niego do woli. Oczywiście w mojej obecności.
- Tato!
Szymon spuścił wzrok. Popatrzył na brązowy pasek, który trzymał w ręku. Zamyślił się.
Nikodem wyłączył swój iPhone. Z bólem serca podał go ojcu.
- Jeszcze tablet...
- Z tabletu nie korzystam. Dałem Jasiowi do gier - odparł nastolatek.
Szymon wstał z łóżka syna. Podszedł do biurka. Przykucnął.
Nikodem bez słowa patrzył, jak jego ojciec odłącza od komputera główny, zasilający kabel.
- Dzięki, tato. Serio - rzekł Nikodem pocierając ręką oko.
- To dla twojego dobra. Gdybym po tym wszystkim pozwolił ci na kontakty z Wiktorią, zawiódłbym jako ojciec - rzekł Szymon wstając z ukucku.
- Nie zawiódłbyś.
- Zawiódłbym. Kiedyś mi za to podziękujesz.
- No, nie wiem.
- Ale ja wiem.
Nikodem przewrócił oczami, po czym rzucił się na łóżko. Szymon podszedł do drzwi. Zatrzymał się. Z współczuciem popatrzył na swoje ukochane, dorosłe już dziecko.
- Głowa do góry. Co nas nie zabije to nas wzmocni - rzekł uśmiechając się lekko.
- Tata, idź już lepiej - odparł Nikodem zakrywając sobie głowę poduszką. - Wika! Wikusia! - zawołał na złość ojcu.
Szymon pokręcił głową, po czym wyszedł z pokoju Nikodema. Odniósł pasek na miejsce. iPhone i kabel od komputera ukrył tam, gdzie zawsze - w komodzie w sypialni.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro