Śrubokręt
Zaraz po tym, jak Lusia weszła do łazienki, Jasiu pobiegł na korytarz. Chłopiec ubrał buty i kurtkę, po czym wyszedł na dwór. Usiadłszy na tarasowych schodach przytulił się do ciepłej sierści Misia.
- Idziesz ze mną? - odezwał się. - Chodź, Michu!
Jasiek wszedł do kanciapy. Zajrzał do zielonej skrzynki z narzędziami. Uświadomiwszy sobie, że w skrzynce nie ma kombinerek, zmarszczył brwi. Ostatecznie zabrał ze sobą śrubokręt i młotek.
Zaledwie pięć minut po wymknięciu się z domu, Jasio usłyszał wołanie mamy. Natychmiast wszedł za rowery przykryte starym, zielonym planem.
Tak, jak przypuszczał, po chwili do kanciapy weszła Daniela.
- Jasiu! - zawołała rozglądając się. - Jasiu!
Chłopiec wsunął dwa palce lewej ręki do buzi. Wiedział, że aby mama go nie znalazła musi zachowywać się cicho jak myszka. Na chwilę wstrzymał oddech.
- Nie ma go... - westchnęła Daniela wychodząc z kanciapy. Przekonana, że chłopca nie ma w szopie, zamknęła kanciapę na kłódkę, po czym poszła w stronę jabłonki.
Jasio wyszedł spod plastikowego planu. Podbiegł do drzwi. Próbował je otworzyć, ale nic z tego. Kopanie drzwi nogami również nie przyniosło żadnych rezultatów.
Z każdą chwilą Jasia ogarniał coraz to większy strach. Przez niewielką szparkę w drzwiach chłopiec niewiele widział. W szopie bez okien brakowało światła, a to dodatkowo potęgowało w Jasiu poczucie strachu.
W końcu chłopiec zdecydował się na ostateczność. Zaczął wołać pomocy. Już po chwili przy kanciapie zjawili się Misiu i Monster. Obydwa psy ujadały jeden przez drugiego. Ich szczekanie przykuło uwagę Danieli, która z gałązką hortensji w ręku przemierzała podwórko wzdłuż i wszerz. A to po to, by znaleźć zagubione dziecko i odpowiednio je ukarać.
Gdy tylko Lusia usłyszała piskliwy głosik Jasia, serce jej zmiękło. Wyrzuciła sprężystą gałązkę, po czym wsunęła rękę do kieszeni kurtki w poszukiwaniu klucza od kłódki.
- Nie płacz... Zaraz cię uwolnię - odezwała się.
- Mama!
- Nie płacz, Jasiu...
Daniela otworzyła drewniane drzwi. Jasio natychmiast się do niej przytulił. Lusia przykucnęła przy nim.
- Masz nauczkę - powiedziała. - Schowałeś się przede mną, tak?
- Mama... Bo ja chciałem się pobawić na dworzu - szepnął trzymając się maminej szyi.
- Trzeba było się zapytać, czy możesz wyjść trochę na podwórko... A nie... O, tata przyjechał... Ale jak to? O tej godzinie?
Jasiu pociągnął nosem, po czym chwycił Lusię za rękę.
- Mama... - szepnął patrząc na wjeżdżający na podwórko samochód ojca. - A nie powiesz tacie, że ja robiłem podkop pod taras? - spytał.
- Jasiu... No, dobrze. Nie powiem... Ale nie wolno ci zabierać narzędzi ojca... Narzędzia to nie zabawki. Rozumiesz to?
- No - szepnął chłopiec wsuwając rękę do kieszeni spodni. Sprawdził, czy wciąż znajduje się tam ukryty przez niego śrubokręt.
- No... To dobrze... To chodź - powiedziała Daniela. - Zobaczymy, co się stało, że tata tak wcześnie przyjechał.
Jasio pokiwał głową. Chwycił mamę za rękę, po czym wspólnie z nią poszedł w stronę garażu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro