Śrubokręt 2
Nikodem wsunął pusty talerz do zlewu. Podwinął rękawy od koszuli.
- Zostaw. Ja umyję - odezwała się Daniela.
Nastolatek kiwnął głową, po czym podszedł do ojca. Usiadł obok niego na kanapie.
- Co Nikuś? Jutro idziesz do szkoły? - odezwał się Szymon.
- Nie... Do środy mam zwolnienie... Jutro jadę do lekarza po kontynuację... - zażartował.
Wtem zza ścianki wyłoniła się Agatka. Dziewczynka miała na nogach eleganckie szpilki Danieli. To cud, że zeszła w tych butach po schodach i nie zrobiła sobie krzywdy.
- Cześć tata! - powiedziała pilnie zważając na swoje kroki. - Jestem księżniczką...
Szymon uśmiechnął się.
- No, widzę właśnie - rzekł.
- Franek! Zapomnieliśmy chusty! - krzyknęła odwracając się w stronę schodów. Zdjęła szpilki, po czym na boso podreptała na górę.
Po chwili po schodach zbiegł Jasiu. Niewiele brakowało a chłopiec przewróciłby się o leżące na środku salonu buty Lusi.
- Jestem super szybki! - zawołał skacząc z rozpędu na kolana Szymona. - Mogę iść na dwór? Co?
Ojciec chłopca spojrzał na Lusię.
- Na mnie nie patrz. Ja z nim nie wyjdę. Byłam dzisiaj z dzieciakami na dworze... A z tobą, młody człowieku byłam zdaje się dwa razy...
- I co z tego? - szepnął chłopiec. - Ja chcę iść na dwór sto milionów razy...
- Ja z nim pójdę...
- Tata, przejdź się z Jasiem do kanciapy... Sprawdź, czy czasem nie zginął ci krzyżykowy śrubokręt z czerwoną rączką - odezwał się Niko.
Jasiu przeszedł z kolan Szymona na kolana Nikodema, po czym trzepnął starszego brata ręką w policzek.
- A oddać ci? - rzekł Nikodem podnosząc z podłogi laczek.
Jasiu zaśmiał się, po czym uderzył Nikodema poraz drugi. Szymon pociągnął Jasia za rękę. Postawił go przed sobą.
- Jak ty się zachowujesz? - spytał patrząc siedmiolatkowi w roześmiane oczy.
- Idziemy na dwór? - odparł malec.
- Daj tego laczka - rzekł Szymon zwracając się do Nikodema.
Jasiowi zrzedła mina.
- Proszę spodnie spuścić i tu się położyć - rzekł Szymon wskazując ręką na swoje kolana.
- Tyłkiem do góry? - spytał chłopiec chwytając się za rozporek. - Tata, nie...
- Uuu... Biedny Jasiu... Dostanie na dupę... - zaśmiał się Nikodem.
- Sam dostaniesz! Tata... Nie... - odparł Jasiu.
Szymon popatrzył ze współczuciem na strapione dziecko.
- Proszę przeprosić Nikodema, ale natychmiast! - rzekł podniesionym głosem.
Jasiu pociągnął nosem. Spuścił głowę na dół. Szymon skierował go w kierunku brata.
- Przeproś Nikodema i zapominamy o sprawie. Tak, Nikodem?
- Pewnie - rzekł nastolatek patrząc Jasiowi w oczy.
- Trzy, dwa, jeden. Koniec czasu. Gacie w dół! Ale już!
- No to już przeproszę - szepnął siedmiolatek.
Ale zdaniem Szymona czas na negocjacje minął. Ojciec chłopca spuścił dziecku spodnie i majtki do kolan. Położył Jasia na swoich kolanach. Wziął w rękę laczek Nikodema, po czym trzykrotnie trzepnął nim Jasia w tyłek.
Chłopiec zacisnął zęby. Nie płakał chociaż łzy cisnęły mu się do oczu.
Zaraz po laniu Jasiu podciągnął sobie majtki i spodnie. Zawstydzony przytulił Nikodema na zgodę.
- I po co ci to było? - odezwał się osiemnastolatek. - O, biedny Jasiu, dostał na dupę... Szkoda, że tylko trzy razy...
- Niko, nie mów tak - szepnął Jasiu tuląc się do brata.
- A jak mam mówić? Co?
Szymon podniósł się z kanapy. Podszedłszy do aneksu kuchennego wziął do ręki butelkę z niegazowaną wodą. Napił się. Przeczesał włosy ręką.
- Janek, gdzie masz ten śrubokręt? - spytał.
- Nie mam - szepnął malec.
- Nie masz? To ja pójdę do ciebie do pokoju... Jeśli znajdę tam śrubokręt za karę będziesz do wieczora rysował szlaczki.
- Nie będę - szepnął chłopiec pocierając oko ręką.
- Będziesz.
- Nie będę, bo oddam...
- No... To chodź, szkrabie mały.
Jasiu podniósł się z kolan Nikodema. Wyprzedził ojca tuż przed schodami. Wbiegłszy do swojego pokoju wsunął rękę do klatki Czopka.
- Ej! Co mu robisz, gnoju? - krzyknął Franek.
- Gówno! - odparł Jasiu wyjmując z klatki śrubokręt.
Po chwili do pokoju chłopców wszedł Szymon. Niewiele brakowało a usłyszałby odzywki synów. Jasiu podał tacie jego śrubokręt.
- Najważniejsze, że nie zauważyłeś, gdzie był schowany. To mój tajny schowek - rzekł Jasio.
Szymon uśmiechnął się. Otrzepał śrubokręt z trocin.
- No... Nie wiem, gdzie go schowałeś - szepnął. - Cześć Franek. A ty nie przywitasz się dzisiaj z tatą?
Chłopczyk uśmiechnął się.
- Cześć tatuś - szepnął. - Bawimy się z Jasiem i z Agatką w szkołę. Agatka się dobrze uczy, a Jasiu wciąż ucieka na wagary...
- No, widzę właśnie - rzekł Szymon. - Dobra dzieciaki, bawcie się ładnie. Tata idzie się trochę położyć...
Agatka podniosła się z krzesła. Podeszła do ojca.
- To ja z tatą - szepnęła chwytając go za rękę. - I Julka i Zuzia też... Najwyżej jeszcze chwilkę się pobawimy lalkami, co nie, tata?
- Tak, księżniczko - odparł biorąc córkę na ręce. - Jak sobie księżniczka życzy...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro