Wojna
Po kolacji Szymon pomógł Lusi w zmywaniu naczyń. Jasio przyniósł z pokoju pudło z klockami LEGO. Wysypał je na dywanie. Ucieszył się, gdy zobaczył, że tata siada koło niego.
- Co będziesz robił? - odezwał się Szymon.
- Najwyżej jakąś rakietę... - odparł siedmiolatek. - Tata, będę potrzebował wszystkie czerwone i żółte... Najpierw szukaj mi czerwonych, okej?
- No, okej - odparł mężczyzna. - Franek, bawisz się z nami?
- Bawię się z Czopkiem - odparł malec. - Tata, a Marcel zabrał moją i Jasia zabawkę...
- Jaką zabawkę? - spytał Szymon.
- No paletkę...
- I co mam zrobić? Zabrać mu ją?
- No...
- Tata, bo Marcel będzie nas bił tą paletką... - odezwał się Jasiu.
Szymon popatrzył na strapione miny synów. Również Lusia zainteresowała się słowami Franciszka. Podeszła do męża i dzieci.
- Jak Marcel wróci od Melki, odda tacie tą paletkę... - odezwała się.
Jasio odetchnął z ulgą. Franek uśmiechnął się do mamy. Ta, pogłaskała obydwu synów po włosach. Ucałowała też męża w usta.
- Skarbie, a może pojechalibyśmy jutro do moich rodziców, co? - odezwała się.
Szymon zastanowił się przez chwilę.
- Chłopaki, chcecie jechać do babci do Poznania? - rzekł spoglądając na synów.
Obaj chłopcy pokiwali twierdząco głowami.
- Ale z Czopusiem - szepnął Franek po chwili.
Szymon uśmiechnął się. Podniósł się z podłogi. Usiadł na kanapie obok żony.
- Jak tata się czuje? - spytał.
- Dobrze... Ucieszy się, jak zobaczy wnuków. Skarbie, weźmiemy Agatkę ze sobą?
- Jasne... Pojadę po nią z samego rana... - odparł.
- Dobrze... To ja zadzwonię do Danuty. Powiem jej, żeby ją wyszukiwała na godzinę... Dziewiąta?
- Pewnie... Może być dziewiąta.
- Tata, miałeś mi czerwone szykować - odezwał się Jasio.
Szymon położył rękę na głowie chłopca, po czym ponownie usiadł na dywanie. Zabrał się do za segregację klocków.
- Jak tam ta twoja rakieta? Skończysz ją dzisiaj budować?
- A co?
- A to, że za pół godzinki mycie i spanie - odparł.
- Skończę... - szepnął Jasiu. - Franek, wojna? - dodał uśmiechając się do brata.
- No! - rzekł młodszy chłopiec biorąc w brata metalowe autko. - Bombardowanie!
Jasiu oberwał w ramię.
- Hej! Franek, a ty co?! - zawołał Szymon.
- No nic... Bawimy się tylko - szepnął siedmiolatek.
Jasio poturlał się za kanapę. Jak się okazało, znajdował się tam cały jego Arsenał. Chcąc się bronić Franek musiał obalił ławę. Szymon z niedowierzaniem patrzył na poczynania chłopaków.
Przez kilka minut ich zabawy w wojnę nad głową Szymona przeleciało co najmniej kilkadziesiąt autek i klocków. Lusia podśmiechiwała się tylko. Dobrze wiedziała, że jej mąż nigdy dotąd nie znajdował się na froncie walk dwóch wrogich państw.
- No! - rzekł, po czym klasnął w dłonie. - Koniec tej zabawy! Proszę pozbierać wszystkie zabawki. Raz, dwa!
- Trzy, cztery... - odezwał się Jasiu.
- Pięć, sześć... Chcę cię zjeść! - zawołał Franek, po czym z rozpędu wskoczył Szymonowi na kolana.
- Co urwisie? Pomóż bratu zbierać ładnie zabawki... No, już...
Franek uklęknął na dywanie. Zaczął podnosić z podłogi klocki i autka.
Lusia poszła do łazienki uszykować chłopakom kąpiel. Szymon poszedł za nią.
- Jasiu mnie zaskakuje... - rzekł do żony. - Widziałaś, jak zbiera zabawki? Jeszcze tydzień temu to było nie do pomyślenia... Pochwalę obydwu jak skończą...
- Daj im po piątce. Będą się cieszyć... - zasugerowała.
- Dobrze, dam, nam będą już w łóżkach... Wykąpiesz ich? Pójdę do Nikodema... Muszę obadać, czy wybił sobie z głowy tę Wiktorię...
Lusia pokiwała głową.
- Idź, ja z chłopaki dam sobie radę - zapewniła go.
Szymon ucałował żonę.
- Kocham cię, skarbie - rzekł.
- Ja ciebie też... Idź już, jak masz iść...
- To idę...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro