Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wojna

Po kolacji Szymon pomógł Lusi w zmywaniu naczyń. Jasio przyniósł z pokoju pudło z klockami LEGO. Wysypał je na dywanie. Ucieszył się, gdy zobaczył, że tata siada koło niego.
- Co będziesz robił? - odezwał się Szymon.
- Najwyżej jakąś rakietę... - odparł siedmiolatek. - Tata, będę potrzebował wszystkie czerwone i żółte... Najpierw szukaj mi czerwonych, okej?
- No, okej - odparł mężczyzna. - Franek, bawisz się z nami?
- Bawię się z Czopkiem - odparł malec. - Tata, a Marcel zabrał moją i Jasia zabawkę...
- Jaką zabawkę? - spytał Szymon.
- No paletkę...
- I co mam zrobić? Zabrać mu ją?
- No...
- Tata, bo Marcel będzie nas bił tą paletką... - odezwał się Jasiu.
Szymon popatrzył na strapione miny synów. Również Lusia zainteresowała się słowami Franciszka. Podeszła do męża i dzieci.
- Jak Marcel wróci od Melki, odda tacie tą paletkę... - odezwała się.
Jasio odetchnął z ulgą. Franek uśmiechnął się do mamy. Ta, pogłaskała obydwu synów po włosach. Ucałowała też męża w usta.
- Skarbie, a może pojechalibyśmy jutro do moich rodziców, co? - odezwała się.
Szymon zastanowił się przez chwilę.
- Chłopaki, chcecie jechać do babci do Poznania? - rzekł spoglądając na synów.
Obaj chłopcy pokiwali twierdząco głowami.
- Ale z Czopusiem - szepnął Franek po chwili.
Szymon uśmiechnął się. Podniósł się z podłogi. Usiadł na kanapie obok żony.
- Jak tata się czuje? - spytał.
- Dobrze... Ucieszy się, jak zobaczy wnuków. Skarbie, weźmiemy Agatkę ze sobą?
- Jasne... Pojadę po nią z samego rana... - odparł.
- Dobrze... To ja zadzwonię do Danuty. Powiem jej, żeby ją wyszukiwała na godzinę... Dziewiąta?
- Pewnie... Może być dziewiąta.
- Tata, miałeś mi czerwone szykować - odezwał się Jasio.
Szymon położył rękę na głowie chłopca, po czym ponownie usiadł na dywanie. Zabrał się do za segregację klocków.
- Jak tam ta twoja rakieta? Skończysz ją dzisiaj budować?
- A co?
- A to, że za pół godzinki mycie i spanie - odparł.
- Skończę... - szepnął Jasiu. - Franek, wojna? - dodał uśmiechając się do brata.
- No! - rzekł młodszy chłopiec biorąc w brata metalowe autko. - Bombardowanie!
Jasiu oberwał w ramię.
- Hej! Franek, a ty co?! - zawołał Szymon.
- No nic... Bawimy się tylko - szepnął siedmiolatek.
Jasio poturlał się za kanapę. Jak się okazało, znajdował się tam cały jego Arsenał. Chcąc się bronić Franek musiał obalił ławę. Szymon z niedowierzaniem patrzył na poczynania chłopaków.
Przez kilka minut ich zabawy w wojnę nad głową Szymona przeleciało co najmniej kilkadziesiąt autek i klocków. Lusia podśmiechiwała się tylko. Dobrze wiedziała, że jej mąż nigdy dotąd nie znajdował się na froncie walk dwóch wrogich państw.
- No! - rzekł, po czym klasnął w dłonie. - Koniec tej zabawy! Proszę pozbierać wszystkie zabawki. Raz, dwa!
- Trzy, cztery... - odezwał się Jasiu.
- Pięć, sześć... Chcę cię zjeść! - zawołał Franek, po czym z rozpędu wskoczył Szymonowi na kolana.
- Co urwisie? Pomóż bratu zbierać ładnie zabawki... No, już...
Franek uklęknął na dywanie. Zaczął podnosić z podłogi klocki i autka.
Lusia poszła do łazienki uszykować chłopakom kąpiel. Szymon poszedł za nią.
- Jasiu mnie zaskakuje... - rzekł do żony. - Widziałaś, jak zbiera zabawki? Jeszcze tydzień temu to było nie do pomyślenia... Pochwalę obydwu jak skończą...
- Daj im po piątce. Będą się cieszyć... - zasugerowała.
- Dobrze, dam, nam będą już w łóżkach... Wykąpiesz ich? Pójdę do Nikodema... Muszę obadać, czy wybił sobie z głowy tę Wiktorię...
Lusia pokiwała głową.
- Idź, ja z chłopaki dam sobie radę - zapewniła go.
Szymon ucałował żonę.
- Kocham cię, skarbie - rzekł.
- Ja ciebie też... Idź już, jak masz iść...
- To idę...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro