Wakacje
Krótko po tym, jak Marcel wyszedł z domu, Lusia postanowiła sprawdzić, co dzieje się w pokoju chłopców. Jasio i Franek siedzieli na podłodze. Bawili się autkami. W wozie strażackim siedział Czopek...
- Chłopaki, babcia przyjechała. Może byście tak zeszli się przywitać, co? - odezwała się.
Jasio wstał z podłogi. Podbiegł do Danieli.
- Mama, a powiedziałaś tacie, że ja byłem u żab? - spytał.
- Nie, nie powiedziałam. Umówmy się, że nie powiem o tym tacie, ale musisz mi obiecać, że więcej razy tam nie pójdziesz.
Chłopiec uśmiechnął się. Przytulił się do mamy.
- Nie pójdę - rzekł. - Mama, ale niech Franek się tacie nie wygada...
Lusia wzięła głęboki oddech. Chwyciła Jasia za rękę. Przyprowadziła do łóżka. Zawołała też Franka.
- Chłopaki, jesteście już duzi - powiedziała, gdy obaj siedzieli już obok niej na łóżku. - Jesteście braćmi. Powinniście trzymać sztamę. Franek, jeśli dzisiaj ty nie naskarżysz tacie na Jasia, to jutro Jasiu nie naskarży na ciebie.
- Ja jestem grzeczny, a Jasiu wciąż robi złe rzeczy - odparł Franciszek.
- Jakie znów złe rzeczy? Franek, o czym ty mówisz? - spytała.
- Dmucha żaby...
Jasio zacisnął zęby. Miał dość niekończących się oskarżeń brata. Od ostatniego lania, które otrzymał od ojca, nie miał nawet rurki w ustach! Zdenerwowany zeskoczył z łóżka, po czym zbiegł na dół do salonu.
Szymon i Danuta siedzieli na kanapie.
- Przywitać się z babcią! - odezwał się Szymon.
Malec podszedł do Danki. Przytulił się do niej.
- Jasiu, czemu masz płaczące oczy? - odezwała się Agatka.
- Bo jestem wnerwiony - odparł.
Szymon przywołał syna gestem ręki. Przyjrzał mu się z uwagą.
- Co się dzieje? - spytał.
Wtem po schodach zeszła Daniela. Zaniepokoił ją fakt, że Jasio stoi przy Szymonie z pochyloną nisko głową. Prędko podeszła do synka. Przytuliła go.
- Powiedziałeś coś tacie? - spytała.
Jasio pokręcił głową.
- Co miał mi powiedzieć? - odparł Szymon.
- Nic. Jasiek, chodź na górę...
Chłopiec zmarszczył brwi.
- Ja powiem - rzekł. - Tata, ja to powiem - powtórzył. - Rozwaliłem taras...
Szymon zdębiał.
- O czym ty mówisz? Przecież taras jest cały - odparł.
- Nie jest cały. Ja go rozwaliłem. I uciekłem mamie do żab... Ale nie dmuchałem żab. Tylko się tam schowałem - szepnął.
Szymon posadził syna na swoich kolanach. Spojrzał w jego przestraszone oczy.
- Dlaczego mi o tym mówisz? - spytał.
- Bo i tak by mnie Franek podkablował - szepnął siedmiolatek pociągając nosem.
Szymon zamyślił się przez chwilę, po czym życzliwe uśmiechnął się do syna. Był pod wrażeniem odwagi Jasia. Pogłaskał go po głowie.
- Jasiu, cieszę się, że mi się do tego wszystkiego przyznałeś - rzekł. - Każdy czasem robi głupie rzeczy, ale nie każdy tak jak ty, ma odwagę się przyznać. Jutro pokażesz mi, w którym miejscu rozwaliłeś taras, i razem go naprawimy. Okej?
Jasio pokiwał głową.
- I powiedziałem Frankowi, że jak mnie podkabluje to spłukam Czopka w kiblu... Ale ja tak tylko powiedziałem. Ja lubię Czopka i bym go nie spłukał - dopowiedział.
- No, dobrze... Oj, Jasiu, Jasiu...
Szymon przytulił siedmiolatka. Pogłaskał go. Ucałował.
Tymczasem Danuta podniosła się z fotela.
- Czas na mnie - odezwała się. - Już późno.
- Mamo, jeszcze raz dziękujemy za opiekę nad Agatą...
- I Nikodemem - odezwał się Szymon.
Danuta kiwnęła głową, po czym podeszła do wnuczki.
- Daj babci buziaka. Babcia już jedzie do swojego domku - powiedziała.
- Ale ja nie jestem spakowana - odparła dziewczynka spoglądając na Dankę ze zdziwieniem. - Muszę zabrać bobasa i swój szlafroczek.
- Gacia, a po co ci szlafroczek? - odezwała się Daniela.
- No po kąpaniu - odparła pięciolatka. - Babcia, poczekasz?
Danuta nie rozumiała o co chodzi jej wnuczce. Mimo to, usiadła ponownie w fotelu.
Agata tymczasem pobiegła na górę. Spakowała całą torbę zabawek, po czym ostrożnie zeszła na dół po schodach.
- Tata, zaniesiesz moją stajnię babci do samochodu? - spytała.
- Wyprowadzasz się? - odparł Szymon uśmiechając się do córki.
- Jadę do babci na wakacje - odpowiedziała pięciolatka. - Tata, zaniesiesz?
Szymon podniósł się z kanapy. Poszedł po stajnię. Daniela tymczasem przykucnęła przy córce.
- Gacia, a pytałaś babcię czy babcia cię w ogóle chce? - spytała.
- Nie musi pytać - odparła Danuta. - Oczywiście, że babcia ją chce.
Agatka dała mamie buziaka, zakręciła się w kółko, po czym pobiegła na korytarz ubrać buty.
- Galopuje koń! - krzyknęła wbiegając z powrotem do salonu w traperkach na nogach.
- Jakbym wiedział, że mam w domu takiego dużego konia to zrobiłbym większą stajnię - zaśmiał się Szymon. - Lusia, otworzysz mi drzwi na dwór?
Daniela bez słowa chwyciła za klamkę. Wyszła za mężem, by pomóc mu wpakować stajnię do auta Danuty.
- No to mamy Agatkę na parę dni z głowy - westchnęła Daniela uśmiechając się do męża.
- No, na to wygląda... Dobrze, odpoczniesz sobie chociaż...
- Szymon, ja ci tylko przypominam, że od poniedziałku wracam do pracy...
- A, no tak... No to nie odpoczniesz... - rzekł idąc obok żony w stronę domu. - Gdzie Jasiu ten taras rozwalił? A, tutaj... Mały urwis... - dodał schylając się nieopodal krzaku hortensji.
- Dobrze, że go nie skrzyczałeś...
- Ja? - zaśmiał się. - Ja nigdy nie krzyczę na swoje dzieci...
- Taa... A to dobre!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro