Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wakacje

Krótko po tym, jak Marcel wyszedł z domu, Lusia postanowiła sprawdzić, co dzieje się w pokoju chłopców. Jasio i Franek siedzieli na podłodze. Bawili się autkami. W wozie strażackim siedział Czopek...
- Chłopaki, babcia przyjechała. Może byście tak zeszli się przywitać, co? - odezwała się.
Jasio wstał z podłogi. Podbiegł do Danieli.
- Mama, a powiedziałaś tacie, że ja byłem u żab? - spytał.
- Nie, nie powiedziałam. Umówmy się, że nie powiem o tym tacie, ale musisz mi obiecać, że więcej razy tam nie pójdziesz.
Chłopiec uśmiechnął się. Przytulił się do mamy.
- Nie pójdę - rzekł. - Mama, ale niech Franek się tacie nie wygada...
Lusia wzięła głęboki oddech. Chwyciła Jasia za rękę. Przyprowadziła do łóżka. Zawołała też Franka.
- Chłopaki, jesteście już duzi - powiedziała, gdy obaj siedzieli już obok niej na łóżku. - Jesteście braćmi. Powinniście trzymać sztamę. Franek, jeśli dzisiaj ty nie naskarżysz tacie na Jasia, to jutro Jasiu nie naskarży na ciebie.
- Ja jestem grzeczny, a Jasiu wciąż robi złe rzeczy - odparł Franciszek.
- Jakie znów złe rzeczy? Franek, o czym ty mówisz? - spytała.
- Dmucha żaby...
Jasio zacisnął zęby. Miał dość niekończących się oskarżeń brata. Od ostatniego lania, które otrzymał od ojca, nie miał nawet rurki w ustach! Zdenerwowany zeskoczył z łóżka, po czym zbiegł na dół do salonu.
Szymon i Danuta siedzieli na kanapie.
- Przywitać się z babcią! - odezwał się Szymon.
Malec podszedł do Danki. Przytulił się do niej.
- Jasiu, czemu masz płaczące oczy? - odezwała się Agatka.
- Bo jestem wnerwiony - odparł.
Szymon przywołał syna gestem ręki. Przyjrzał mu się z uwagą.
- Co się dzieje? - spytał.
Wtem po schodach zeszła Daniela. Zaniepokoił ją fakt, że Jasio stoi przy Szymonie z pochyloną nisko głową. Prędko podeszła do synka. Przytuliła go.
- Powiedziałeś coś tacie? - spytała.
Jasio pokręcił głową.
- Co miał mi powiedzieć? - odparł Szymon.
- Nic. Jasiek, chodź na górę...
Chłopiec zmarszczył brwi.
- Ja powiem - rzekł. - Tata, ja to powiem - powtórzył. - Rozwaliłem taras...
Szymon zdębiał.
- O czym ty mówisz? Przecież taras jest cały - odparł.
- Nie jest cały. Ja go rozwaliłem. I uciekłem mamie do żab... Ale nie dmuchałem żab. Tylko się tam schowałem - szepnął.
Szymon posadził syna na swoich kolanach. Spojrzał w jego przestraszone oczy.
- Dlaczego mi o tym mówisz? - spytał.
- Bo i tak by mnie Franek podkablował - szepnął siedmiolatek pociągając nosem.
Szymon zamyślił się przez chwilę, po czym życzliwe uśmiechnął się do syna. Był pod wrażeniem odwagi Jasia. Pogłaskał go po głowie.
- Jasiu, cieszę się, że mi się do tego wszystkiego przyznałeś - rzekł. - Każdy czasem robi głupie rzeczy, ale nie każdy tak jak ty, ma odwagę się przyznać. Jutro pokażesz mi, w którym miejscu rozwaliłeś taras, i razem go naprawimy. Okej?
Jasio pokiwał głową.
- I powiedziałem Frankowi, że jak mnie podkabluje to spłukam Czopka w kiblu... Ale ja tak tylko powiedziałem. Ja lubię Czopka i bym go nie spłukał - dopowiedział.
- No, dobrze... Oj, Jasiu, Jasiu...
Szymon przytulił siedmiolatka. Pogłaskał go. Ucałował.
Tymczasem Danuta podniosła się z fotela.
- Czas na mnie - odezwała się. - Już późno.
- Mamo, jeszcze raz dziękujemy za opiekę nad Agatą...
- I Nikodemem - odezwał się Szymon.
Danuta kiwnęła głową, po czym podeszła do wnuczki.
- Daj babci buziaka. Babcia już jedzie do swojego domku - powiedziała.
- Ale ja nie jestem spakowana - odparła dziewczynka spoglądając na Dankę ze zdziwieniem. - Muszę zabrać bobasa i swój szlafroczek.
- Gacia, a po co ci szlafroczek? - odezwała się Daniela.
- No po kąpaniu - odparła pięciolatka. - Babcia, poczekasz?
Danuta nie rozumiała o co chodzi jej wnuczce. Mimo to, usiadła ponownie w fotelu.
Agata tymczasem pobiegła na górę. Spakowała całą torbę zabawek, po czym ostrożnie zeszła na dół po schodach.
- Tata, zaniesiesz moją stajnię babci do samochodu? - spytała.
- Wyprowadzasz się? - odparł Szymon uśmiechając się do córki.
- Jadę do babci na wakacje - odpowiedziała pięciolatka. - Tata, zaniesiesz?
Szymon podniósł się z kanapy. Poszedł po stajnię. Daniela tymczasem przykucnęła przy córce.
- Gacia, a pytałaś babcię czy babcia cię w ogóle chce? - spytała.
- Nie musi pytać - odparła Danuta. - Oczywiście, że babcia ją chce.
Agatka dała mamie buziaka, zakręciła się w kółko, po czym pobiegła na korytarz ubrać buty.
- Galopuje koń! - krzyknęła wbiegając z powrotem do salonu w traperkach na nogach.
- Jakbym wiedział, że mam w domu takiego dużego konia to zrobiłbym większą stajnię - zaśmiał się Szymon. - Lusia, otworzysz mi drzwi na dwór?
Daniela bez słowa chwyciła za klamkę. Wyszła za mężem, by pomóc mu wpakować stajnię do auta Danuty.
- No to mamy Agatkę na parę dni z głowy - westchnęła Daniela uśmiechając się do męża.
- No, na to wygląda... Dobrze, odpoczniesz sobie chociaż...
- Szymon, ja ci tylko przypominam, że od poniedziałku wracam do pracy...
- A, no tak... No to nie odpoczniesz... - rzekł idąc obok żony w stronę domu. - Gdzie Jasiu ten taras rozwalił? A, tutaj... Mały urwis... - dodał schylając się nieopodal krzaku hortensji.
- Dobrze, że go nie skrzyczałeś...
- Ja? - zaśmiał się. - Ja nigdy nie krzyczę na swoje dzieci...
- Taa... A to dobre!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro