Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Taras

Jasiu niecierpliwił się. Nie mógł się doczekać, kiedy w końcu Danieli uda się naprawić jego zamek przy kurtce.
- Mama, długo jeszcze? Chcę iść na dwór - rzekł podenerwowany.
- Wiem. Mówisz mi to setny raz. Nie ruszaj się!
Chłopiec zrobił obrażoną minę.
- Franek od stu minut jest na dworzu, a ja nie! - rzekł marszcząc ciemne brwi.
- Nie ruszaj się, powiedziałam!
- Głupia kurtka, nie chcę jej...
- Spokój!
W końcu, po uporczywej walce z zamkiem, Lusi udało się zapiąć dziecku kurtkę. Chłopiec wybiegł na podwórko.
- Franek! - zawołał rozglądając się.
- Tu jestem, gnoju! - zawołał Franciszek wychylając się zza drzewa. - W co się bawimy?
- Na pewno nie w robienie kałuży - odparł Jasio podbiegając do bliźniaka. - A kanciapa jest otwarta?
- No...
- To ja już mam zajęcie...
- A jakie? - spytał Franciszek.
- Będę najwyżej zbierał sobie jaszczurki...
- Że niby wejdziesz pod taras? Jasiu, nie wejdziesz, bo tata przybił deskę!
- Słabo ją przybił - odparł Jasiek. - Ja już prawie ją zwaliłem...
- Jo?!
Franciszek pośpieszył w stronę tarasu. Zajrzał za krzak hortensji.
- Ło! Jasiu! Jak tata to zobaczy to dostaniesz na dupę - rzekł Franciszek z przejęciem w głosie.
- Nie zobaczy, bo ja raz, dwa wyłapię wszystkie jaszczurki i zrobię te deski tak, jak były...
- Nie zrobisz, bo je podziurawiłeś.
- To jak coś, to powiem, że ty to zrobiłeś a nie ja - zaśmiał się Jasio.
Franek skrzyżował ręce.
- Nie bawię się z tobą - rzekł. - Misiu! Monster! - zawołał.
Psy natychmiast zjawiły się u boku Franciszka. Chłopiec pobiegł z nimi w pobliże jabłonki.
Jasiu tymczasem poszedł do kanciapy po narzędzia niezbędne do rozbiórki fragmentu tarasu. Wziął wisząca na ścianie ręczną piłę do drewna oraz łom. Nie miał pomysłu, jak upora się z usunięciem desek. Wierzył jednak, że przy odrobinie szczęścia zrobi to zanim jego ojciec i Marcel wrócą z miasta.
Chłopiec przystąpił do działania. Przykucnął za bezlistnym krzaku hortensji. Wziął do ręki łom. Wsunął go między dwie deski i nadepnął obydwiema nogami. Gdy deska odskoczyła, na jego twarzy pojawił się błogi uśmiech. Chłopiec miał ochotę podskoczyć z radości. Wiedział jednak, że nie ma czasu do stracenia. Zabrał się za demontaż drugiej z desek. Nieoczekiwanie z domu wyszła Daniela.
- Jasiu! Jasiu! - zawołała.
Chłopiec postanowił się ukryć. Położył się wzdłuż tarasu.
Daniela zeszła ze schodów. Ruszyła w kierunku kanciapy. Nie zauważyła leżącego na ziemi syna.
- Franek! Gdzie jest Jasiu?! - krzyknęła zmierzając w stronę młodszego z chłopców.
- Rozbiera taras! - odparł Franciszek zeskakując z gałęzi drzewa.
- Co takiego?!
Daniela pośpieszyła w stronę tarasu. Obeszła go wzdłuż i wszerz. Znalazła piłę, łom i wyrwaną z tarasu deskę. Nigdzie jednak nie było śladu Jasia.
- Janek! - zawołała. - Janek!
Odruchowo skierowała wzrok w stronę bramy. Zamarła, gdy dostrzegła, że zwykle zamknięta furtka jest uchylona.
- Znowu to samo! - wrzasnęła zdenerwowana. - Franek! Chodź do mnie! Idziemy szukać Jasia! - zawołała.
Po chwili przy Lusi zjawili się Franek, Misiu i Monster. Dodatkowo, w kieszeni Franciszka znajdował się Czopek.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro