Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Szarlotka

Kelnerka podała Marysi i Nikodemowi dzbanuszek, w którym parzyła się zielona herbata, dwie eleganckie filiżanki oraz po porcji gorącej szarlotki z bitą śmietaną i gałką lodów waniliowych.
- Jejku, jakbym wiedziała, że przyprowadzisz mnie w takie miejsce, w życiu bym się na to nie zgodziła - odezwała się Marysia.
- Dlaczego? Nie podoba ci się? - spytał Nikodem sprawdzając w dzbanuszku czy herbata już się zaparzyła.
- Nie. Bardzo mi się podoba, ale to wyjątkowo elegancki lokal... Wszystko pewnie jest tu bardzo drogie.
Nikodem uśmiechnął się. Chwycił w rękę dzbanuszek, po czym napełnił herbatą filiżankę Marysi i swoją.
- Też tak masz, że na przykład latem, jak świeci słońce, plaża, te sprawy, to niespecjalnie masz ochotę na szarlotkę? Ale w takie ponure dni jak dzisiaj zrobiłbyś wszystko, żeby poczuć ten smak przypieczonych jabłuszek? - spytał.
- Nie wiem... Chyba coś w tym jest - wyznała. - Moja mama robiła pyszną szarlotkę... Jejku, jej zapach unosił się w całym domu. Co ja mówię? Nawet na podwórku - powiedziała a w jej oczach pojawił się uśmiech. - Jako dzieci mieszkaliśmy z rodzicami na przedmieściu Torunia. Mieliśmy śliczny, duży dom jednorodzinny, podwórko, psa... Nigdy nie myślałam, że ich stracę. Jednego dnia straciłam mamę i tatę... - wyznała pochylając nisko głowę. - Od tamtego dnia minęło już pół roku, a ja czuję się tak, jakby to było wczoraj.
- Marysia, bardzo ci współczuję - szepnął Nikodem. - Pewnie jest ci ciężko.
- Wiesz, nie mogę się poddawać, bo mam brata. Muszę być silna dla niego.
- Ile Antek ma lat? - odezwał się Nikodem?
- Czternaście - odparła Marysia. - Też masz rodzeństwo? Opowiedz mi coś o sobie.
Młodzieniec przeciągnął się. Zamyślił się, po czym wyciągnął iPhone z kieszeni kurtki.
- To jest Agata - rzekł pokazując dziewczynie swój telefon. - Mam ją na wyświetlaczu... Straszna łobuziara. Niedawno skończyła pięć lat.
Marysia uśmiechnęła się.
- Śliczna jest - szepnęła.
- Czekaj, pokażę ci bliźniaków... - odparł Nikodem włączając na telefonie galerię zdjęć. - Tylko spójrz, jacy podobni... To jest Jasiu a to Franek...
- Jejku, faktycznie podobni.
- We wrześniu poszli do pierwszej klasy... O, tu Franek trzyma swojego Gacka.
- Słodkie - zachwyciła się.
- A to ja jestem... Nie patrz... O, Monster. Mój pies. To on zabrał mi wczoraj buta... Czubek.
- Ilu was jest w domu? - spytała.
- No jestem ja, Marcel, Franek, Jasiu, Agata, mama i tata... No i do tego masz dwa psy, chomika i ostatnio doszły nam trzy koty - rzekł uśmiechnięty od ucha do ucha.
- Wesoła rodzinka - szepnęła.
- Wesoła... Tak wesoła, że od wczoraj jestem u babci... Muszę odpocząć od tych urwisów i od ojca...
- Od ojca? - zdziwiła się.
- Do wczoraj miałem dziewczynę, której mój ojciec nie tolerował. Wciąż mi nawracał, że powinienem z nią zerwać. On jest taki, że jak coś mu nie pasuje to będzie ci tak długo wiercił dziurę w brzuchu, aż przyznasz mu rację.
- No, ale nie jesteś już z tą dziewczyną. O co miałby wiercić ci dziurę w brzuchu?
- Tata wie, że zależało mi na niej bardzo... Pewnie sprawdzałby co godzinę, czy mi nie odwala z tęsknoty za nią...
- A odwala ci? - spytała Marysia.
- Nie, bo to co stało się wczoraj... Wściekniesz się na mnie, ale chcę być z tobą szczery... To Wiktoria potrąciła twojego brata - wyznał patrząc Marysi w oczy.
- Że co? Że twoja dziewczyna? - zdziwiła się.
- Była dziewczyna. Przyjechała pod mój dom... Wyszedłem na boso, bo pies zabrał mi buta. Jakby ktoś zobaczył, że z nią gadam, miałbym w domu przerąbane, no więc wsiadłem do jej auta. Miała odjechać tylko kawałek, a ta kretynka wywiozła mnie do Torunia. Jechała jak wariatka i potrąciła Antka...
Marysia spojrzała na Nikodema z niedowierzaniem.
- Po co mi to mówisz? - spytała.
- Nie wiem. Czuję, że powinienem...  Czuję się winny za to, co spotkało twojego brata... Przepraszam cię...
Marysia spuściła wzrok. Pokiwała głową.
- Czyli ty siedziałeś w tym aucie, kiedy Antek... Nie chcę cię znać - szepnęła wstając z krzesła. Wyciągnęła z torebki portfel. Chwyciła dwadzieścia złotych, po czym rzuciła je na stolik. Miała chęć wybiec z kawiarni, ale Nikodem podbiegł do niej, chwycił ją za rękę.
- Poczekaj - rzekł. - Gdybym mógł cofnąć czas, nie wsiadłbym z nią do tego auta.
- Ale nie da się cofnąć czas! Mój brat leży w sali pooperacyjnej. Przeszedł poważną operację! Ma połamaną nogę, złamany obojczyk i wstrząśnienie mózgu! Zostaw mnie!
Wykrzyknąwszy te słowa Marysia wyrwała się z uścisku Nikodema, po czym wybiegła z kawiarni.
Młodzieniec nie wiedział, czy biec za nią, czy odpuścić. Zdezorientowany usiadł z powrotem przy stoliku. Zjadł szarlotkę do końca.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro