Strzykawka
Szymon leżał na kanapie. Odpoczywał po męczącym dniu. Agata siedziała obok niego. Bawiła się ze swoim kocurkiem.
- Ale masz ostre pazurki - szepnęła. - Jesteś pięknym kotkiem. Masz śliczne oczka, wiesz?
Szymon przewrócił się na drugi bok. Próbował zasnąć. Bezskutecznie.
- A jaki masz świetny ogonek...
- Gacia, przestań gadać... Próbuję zasnąć - odezwał się Szymon.
- Rozmawiam z Marcelinką - wyszeptała.
- Szymon, połóż się w sypialni - odezwała się Daniela.
Mężczyzna usiadł na kanapie. Przeczesał grzywkę ręką.
- No, chyba tak zrobię...
- Tata, idę z tobą - odezwała się Agata.
- Nie. Tata idzie sam. Ubieraj się. Pójdziemy trochę do Tosi. Chcesz?
- Z kotkiem?
- No, z kotkiem...
Agatka bez słowa zsunęła się z kanapy. Pobiegła na korytarz po swoją kurtkę, czapkę i buty. Szymon poszedł za nią.
- Usiądź. Tata ubierze ci buciki - rzekł.
Dziewczynka usiadła na niewielkiej ławeczce. Szymon wziął do ręki pierwszy lakierowany bucik.
- Tylko bądź grzeczna i słuchaj mamy - rzekł.
Agatka pokiwała głową.
- No - odpowiedziała przeciągając się.
- Lusia, chłopaków też zabierasz?! - zawołał mężczyzna.
Daniela pośpieszyła na korytarz. Uśmiechnęła się do męża.
- Szymon, a może jak już się prześpisz to przypilnujesz ich trochę z lekcjami, co? - odezwała się.
- A... Tak to sobie wykombinowałaś...
- Mnie nie chcą słuchać - odparła zdejmując z wieszaka swój czerwony płaszczyk. - Wezmę auto... A, właśnie... Szymon, tak mi coś przyszło do głowy. Nikodem jest taki zakochany w tej Wiktorii. Może jakby miał umysł pochłonięty czymś innym, łatwiej byłoby mu o niej zapomnieć - powiedziała wkładając na głowę córki różowa czapkę z napisem Barbie.
- Co masz na myśli? - rzekł Szymon spoglądając na żonę.
- No... Wyślij ich na te prawo jazdy... Będą mieli trochę więcej obowiązków i mniej czasu na myślenie o głupotach.
- W sumie... No, okej. Jak Marcel wróci ze szkoły to pogadam z nimi na ten temat...
Lusia uśmiechnęła się. Ucałowała męża w policzek.
- A ja? Ja też chcę buzi! - zawołała Agatka.
Daniela położyła ręce na biodrach, po czym zrobiła zabawną minę.
- Skończyły mi się buziaki - powiedziała śmiesznym głosem.
- No mama!
- No co?
Agatka zrobiła obrażoną minę. Skrzyżowała swoje małe rączki.
- Chcę buziaka - powtórzyła.
Lusia wzięła córkę na ręce. Ucałowała ją w maleńkie usteczka.
- Może być? - spytała.
- Może być.
- To pomachaj tacie i idziemy.
- Jeszcze kot! - upomniała się.
- Niech kotek zostanie w domku... Na dworze jest zimno. Czasem jednak przeziębi...
- Nie. Ja chcę kota - odparła Agatka zaciskając swoje białe ząbki.
- Szymon, podaj tego jej kota...
Mężczyzna zaśmiał się, po czym wszedł do salonu. Podniósł pierwszego lepszego kota z podłogi.
- Proszę - rzekł.
- To nie jest Marcel. To Miau Miau - powiedziała dziewczynka wyrywając się z ramion mamy. - Sama sobie wezmę kota! - dorzuciła wbiegając do salonu. - Kici kocie! Tu jesteś, księżniczko! Mam kota! Możemy iść! - krzyknęła biegnąc w kierunku salonu.
Lusia chwyciła córkę za rękę. Uśmiechnąwszy się do męża otworzyła drzwi, po czym wspólnie z córką wyszła na dwór.
Szymon w końcu mógł wrócić na wygodną kanapę i poddać się zasłużonej drzemce. Ułożył sobie pod głową poduszkę. Przykrył się kocem. Zamknął powieki.
- Tata, śpisz?
Otworzył oczy. Ujrzał przed sobą Franusia. Chłopiec był wzburzony. Szymon wziął głęboki oddech.
- Nie śpię. Coś się stało? - spytał.
- No...
- Okej... Słucham cię, Franuś...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro