Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Strzykawka 2

Franek spojrzał tacie w oczy. Zamyślił się przez moment. Szymon usiadł na kanapie. Wziął synka na kolana.
- Słucham cię - rzekł.
- Tata, bo Jasiu cię okłamał... - rzekł siedmiolatek.
- Co ty mówisz, Franek? - odparł zaskoczony.
Malec zacisnął powieki. Nie chciał skarżyć na brata, ale czuł, że nie może zataić przed ojcem tak ważnej sprawy.
- Tata, bo Jasiu powiedział, że jak pompował strzykawką żaby, to one pękały, a to nieprawda. One od tego nie pękały...
Szymon zrobił wielkie oczy. Mowa Franciszka bardzo go zadziwiła.
- Jak Jasiu włożył żabie w dziurkę strzykawkę, to ona tylko mrugała oczami i otwierała buzię... A potem, jak ją pompował to nic się nie działo... Żaby zaczęły pękać dopiero, jak Jasiu dmuchał je słomką...
- Co? - rzekł Szymon wpatrując się w błękitne oczy synka. - Nie wymyśliłeś sobie tego?
- Nie... A dzisiaj, jak byliśmy po kotki, to Jasiu znalazł taką żabią bazę i wiesz, co powiedział?
- Nie wiem. Co powiedział?
- Że będzie tam chodził się bawić...
Szymon westchnął głęboko.
- Gdzie jest ta baza? - spytał.
- U Melki w podziemiach - rzekł Franciszek. - Ja tam nie wchodziłem, bo się bałem... Tam jest ciemno, tata...
- Oj, Franek - odparł mężczyzna ściągając synka z kolan. - Która to jest godzina? Zaraz Marcel przyjdzie ze szkoły... Ale się przespałem... Przynieś książki i zawołaj Jasia. Odrobicie trochę lekcji...
- Nie - rzekł Jasio przyklejając się Szymonowi do szyi. - Tata, nie... Chciałem pokazać Czopkowi Miau Miau...
- Nie stresuj tego biednego chomika... Jasia mi zawołaj. Niech przyniesie plecak. Za pięć minut chcę widzieć was obydwu przy stole. Okej?
Franek pokiwał głową. Wtem do mieszkania wszedł Marcel. Nastolatek od progu szeroko uśmiechnął się do Szymona.
- Siemka - przywitał się.
- Co tam?
- Nie powiem ci, bo się wkurzysz - rzekł młodzieniec.
- Co przeskrobałeś?
- Ja? Nic... Niech ci Nikodem powie, co Wiktoria przeskrobała...
- Co przeskrobała?
- Nie mogę ci powiedzieć. Nie jestem kapusiem...
- Chodzi o te narkotyki? - rzekł Szymon.
Marcel zrobił zdziwioną minę.
- To ty o tym wiesz? Skąd? - spytał totalnie zaskoczony. - Czyli wszyscy wszystko wiedzą tylko nie ja? Super...
- Wczoraj jak byłem na komisariacie po twojego brata, znajomy policjant powiedział mi, że Wiktoria sprzedawała dzieciakom narkotyki - powiedział Szymon.
- Metę i anfę - rzekł Marcel. - Tata, cała szkoła o tym huczy. Wychowawczyni powiedziała nam dzisiaj, że już jest powołana rada pedagogiczna i, że najprawdopodobniej Wika i Gocha wylecą ze szkoły na zbity pysk.
- Tak powiedziała?
- No, coś w tym stylu... A Niko wie o Wiktorii? O tych narkotykach?
- Wie.
- I co? Nadal jest w niej zakochany?
Szymon wzruszył ramionami.
- Nie wiem. Zabroniłem mu spotykania się z nią. Jakbyś przypadkiem zobaczył ich kiedy razem, proszę mi o tym powiedzieć. Jasne?
- Ciemne - rzekł Marcel. - Nie jestem kapusiem.
Mężczyzna podniósł się z kanapy. Podszedł do kuchennego aneksu.
- Podgrzeję ci zupę. A, Marcel, pokaż mi swój dzienniczek...
- Po co? - rzekł nastolatek.
- Nie dyskutuj...
Marcel westchnął, po czym zdjął plecak. Otworzył małą przegródkę, po czym podał ojcu swój dzienniczek. Szymon dokładnie przejrzał dzienniczek syna.
- Dlaczego nie masz podpisów pod ocenami?
- Bo nie chodzę do podstawówki a do liceum? - odparł Marcel pytająco.
- Taki jesteś mądry?
- No...
- Co to za jedynka z matmy?
- Rzędy mi się pomyliły... Sorka.
- Rozumiem, że gdybym nie sprawdził twojego dzienniczka, nie dowiedziałbym się o tej jedynce. Mam rację?
- Całkowitą - odparł Marcel.
- Daj długopis. Podpiszę ci... Do końca tygodnia ta jedynka ma zostać poprawiona. Czy to jest jasne?
- Ciemne - rzekł nastolatek podając ojcu długopis.
- I mi się weź do nauki. Jesteś w klasie maturalnej.
- Wiem... Tato, uczę się przecież...
Szymon złożył swój podpis pod ocenami Marcela. Oddał mu jego dzienniczek. Nastolatek ukłonił się niemalże do podłogi, po czym popędził do łazienki.
Po chwili do salonu weszli Jasio i Franek. Obaj chłopcy w jednej ręce nieśli swoje koty a w drugiej plecaki.
- Nie chce mi się pisać liter - westchnął Jasiu rozpakowując na stole swoje książki i zeszyty.
- Mi też nie - rzekł Franciszek.
- Chłopaki, proszę włożyć kotki do kartonu... - odezwał się Szymon.
- A nie mogę mieć swojego na kolanach? - rzekł Franciszek patrząc na ojca błagalnym wzrokiem.
- Nie. Skończysz robić lekcje, będziesz mógł się bawić z kotem - odparł mężczyzna.
Chłopcy niechętnie odnieśli kociaki do położonego przy kominku kartonu. Pożegnawszy się ze zwierzątkami, pomaszerowali w stronę stołu. Usiedli obok siebie. Otworzyli zeszyty ćwiczeń na ostatniej zapisanej stronie. Jasiu podrapał się po głowie.
- Nie umiem tego zrobić - rzekł wkładając ołówek do buzi.
Szymon zapalił górne światło. Podszedł do chłopaków. Usiadł obok Jasia. Pogłaskał go po gęstych włosach.
- Czego nie umiesz zrobić? - spytał.
- Wszystkiego - rzekł malec.
- To ci pomogę... Pokoloruj pięć piesków na czerwono - odczytał treść zadania.
- Na czerwono? Na brązowo pokoloruję - szepnął Jasiu.
Szymon uśmiechnął się. Dotarło do niego, że lekcje z Jasiem to nie przelewki. Wsunął chłopcu w rękę czerwoną kredkę.
- Ile piesków pokolorujesz? - spytał.
- Pięć... Tyle - rzekł malec.
- Dobrze. To koloruj ładnie...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro