Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Sto milionów

Dwaj Jasińscy wyszli z samochodu. Nikodem pogłaskał Jasia po głowie.
- Monster! Oddawaj mi buta! - zawołał.
Piesek natychmiast stawił się obok swego pana. Nie przyniósł jednak tenisówka Nikodema.
Lusia spojrzała na męża pytająco, po czym pocałowała go w usta.
- Skąd się tu wzięliście? - spytała.
- Ja spadłem z Księżyca - rzekł Nikodem biorąc Jasia na barana. Chłopiec wybuchnął śmiechem. Przytulił się do włosów starszego brata.
- Skąd się wzięliśmy... Hm... - rzekł Szymon. - Do szkoły zadzwonił telefon... Panie Jasiński, pana syn jest na komendzie policji przy ulicy Grudziądzkiej. Proszę przyjechać go odebrać...
Lusia uśmiechnęła się. Klepnęła męża w ramię.
- Nie nabijaj się ze mnie - szepnęła. - Nikodem, gdzie ty byłeś? Gdzie masz buty, kurtkę?
- Buta zabrał mi Monster - wyjaśnił nastolatek.
Szymon objął żonę ramieniem. Ucałował ją w skroń.
- Zaraz ci wszystko opowiem... I tak nie uwierzysz - rzekł rozpromieniony.
Nikodem wniósł Jasia do domu. Zdjął go ze swoich ramion. Postawił na podłodze.
- Niko, rzuć mnie na łóżko - rzekł Jasio próbując wdrapać się na brata.
- Nie, bo głodny jestem... Muszę się najeść - odparł nastolatek kierując się w stronę lodówki.
- Niko! Tylko jeden raz!
- No, dobra!
Nastolatek wziął brata na ręce.
- Ręce szeroko! - nakazał. - Samolot leci, leci, leci i... Bum! - krzyknął rzucając brata na kanapę.
Jasiu wybuchnął śmiechem. Nim Nikodem zdążył poraz drugi podejść do lodówki, siedmiolatek stał już przy nim i gapił się na niego błagalnym wzrokiem.
- Miało być jeden raz i co? - rzekł Nikodem.
- Jeszcze tylko jeden - szepnął błagalnie.
- No dobra... Ale to już będzie naprawdę ostatni raz - rzekł podnosząc Jasia w górę. - Leci samolot! Leci, leci, leci, leci! I bum!
Wtem do salonu wbiegła Agatka.
- Nikuś! - zawołała. - Franek! Niko robi samolot! Nikuś, teraz ja! Teraz ja!
Młodzieniec podszedł do lodówki. Zajrzał do środka. Nie reagował na wołanie siostry.
- Nikuś! Chcę być samolotem! - zawołała poraz kolejny.
- Ja też! - krzyknął Jasiu.
- Macie tatę. Niech wami rzuca! - rzekł Nikodem szykując sobie do jedzenia kanapki.
Jasiu podszedł do brata. Z uwagą patrzył, jak ten smaruje chleb smalcem.
- Ale masz fajny nóż - rzekł. - A pokazać ci, co ja mam?
- No, pokaż - odparł Nikodem.
Jasiu wsunął rękę do kieszeni spodni. Wyciągnął z niej niewielki śrubokręt z czerwoną rączką.
- I skąd to masz? - odezwał się Nikodem.
- A z dupy - odparł Jasiu wybuchając śmiechem. - Mogę ci go pożyczyć za kasę.
- Pożyczyć? Nie możesz pożyczyć mi czegoś, co do ciebie nie należy - rzekł Nikodem.
- Mogę... Ale za kasę.
- Jak tata przyjdzie do domu to mu powiem, że ukradłeś mu śrubokręt. Dostaniesz za to na dupę.
- Sam dostaniesz...
- Chcesz się przekonać?
Jasiu naburmuszył się. Ze śrubokrętem w ręce pobiegł do swojego pokoju. Ukrył swoją zdobycz pod trocinami w klatce Czopka, po czym zbiegł z powrotem na dół.
- I co? Nie mam nic w ręce - rzekł pokazując Nikodemowi swoje dłonie.
- Pewnie schowałeś śrubokręt pod poduszką albo w szufladzie - powiedział Nikodem.
- Chciałbyś zgadnąć, co? Nie zgadniesz tego nigdy!
- Jasiu... Dobra... Nic nie mówię - odparł nastolatek biorąc w rękę skibkę chleba.
- Idę na dwór! - zawołał Jasiu.
- A idź... Będzie spokój...
Siedmiolatek wybiegł na zewnątrz w klapkach i bez kurtki. Zdziwił go widok stojących na tarasie rodziców. Nie rozumiał, jak można stać na dworze i nic nie robić, a jedynie rozmawiać.
Ani się obejrzał, a Szymon wziął go na ręce. Przyjrzał mu się z uwagą.
- Co mały łobuziaku? Dobrze, że wcześniej dzisiaj wróciłem do domu... Poświęcimy trochę więcej czasu na literki i cyferki. Tak?
- Nie...
- Tak.
Lusia uśmiechnęła się, po czym podeszła do drzwi. Szeroko je otworzyła.
- Zapraszam panów do domu - powiedziała.
- Nie - westchnął Jasiu próbując wyrwać się z ramion ojca. - Zrobię rundę...
- Jaką znów rundę? - spytał Szymon.
- Dookoła domu... Jedną...
- Bez kurtki? Bez butów? Nie ma mowy! - rzekł Szymon wnosząc obrażone dziecko do mieszkania. - A ty, Niko wciąż na boso? - spytał siadając wygodnie na kanapie.
Nastolatek pokiwał głową.
- Tata opowiedział mi o tym, co się stało - odezwała się Daniela. - No, Nikodem. Jestem z ciebie taka dumna - dodała, po czym ucałowała siedzącego przy stole nastolatka w czubek głowy. - Bardzo, bardzo, bardzo - dodała głaszcząc go po włosach.
- A ze mnie? - odezwał się mały Jasiu.
- Z ciebie też - szepnęła.
Malec uśmiechnął się. Skończył z rozpędu na łóżko. Szymon wziął go na kolana.
- Ile jest dwa dodać jeden? - zapytał.
- Sto milionów - szepnął chłopiec wtulając się w ramiona taty.
- Sto milionów? Ty cały jesteś jak to sto milionów...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro