Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Sraczka

Lusia zaparzyła kawę dla siebie i męża. Usiadła obok niego na kanapie. Położyła swoją brodę na jego ramieniu.
- Skarbie, ja czytam - rzekł ani na chwilę nie odrywając wzroku od laptopa.
- To przestań czytać - szepnęła mu do ucha. - Spójrz na mnie. Coś ci powiem...
- Mów. Słucham cię - rzekł.
- Nie będę rozmawiała z tobą, kiedy gapisz się w komputer.
Szymon wziął głęboki oddech. Zamknął laptop. Spojrzał na żonę.
- Słucham cię - powiedział.
- Pojedźmy do galerii... Kupiłbyś mi nową torebkę...
- Mało masz torebek? - odparł przeciągając się.
- Jedna mi brakuje do pełni szczęścia...
Jasio, który siedział przy kuchennym stole i odrabiał lekcje, podchwycił temat.
- Ja bym chciał wyrzutnię HotWells - odezwał się.
- I do McDonald's! - zawołał Franek.
Szymon zastanowił się przez chwilę. Nie miał chęci poraz kolejny jechać autem do Torunia. Postanowił, że zanim przystanie na prośbę żony, nieco z nią ponegocjuje.
- Okej. Mogę jechać z wami, ale jako pasażer - rzekł uśmiechając się do małżonki.
- Że ja? Ja mam być kierowcą? Szymon, przestań wydziwiać...
Jasio zamknął zeszyt ćwiczeń. Zaczął pakować do tornistra książki i szkolne przybory. Franek postanowił pójść w jego ślady.
- Chłopaki, czy ja pozwoliłem wam odłożyć książki i zeszyty? - spytał Szymon ponownie otwierając swój laptop. - Franek!
Malec nic nie odpowiedział. Na nowo zaczął rozpakowywać swój tornister. Janek stracił ochotę do robienia lekcji. Oparł swoją brodę o blat stołu.
- Jasiu, a ty na co czekasz? Bierz się za lekcje - rzekł Szymon.
- Pojedziemy po wyrzutnię? - spytał siedmiolatek.
- Pojedziemy, ale dopiero, kiedy obaj będziecie mieć pięknie odrobione zadania...
- Ręka mnie boli od pisania literek...
- To odpocznij sobie chwilę...
- Długo. Do nocy będę odpoczywał.
- Dobrze. Odpoczywaj do nocy... Tak ci tylko powiem, że dopóki nie zrobisz lekcji, nie odejdziesz od stołu - odparł Szymon.
- Ciekawe co, jak mi się siku zachce... - westchnął Jasiu schodząc z krzesła. Wyciągnął z plecaka swój piórnik i zeszyt ćwiczeń. Otworzył książkę na ostatniej zapisanej stronie.
- Umiem to wszystko... Nie chce mi się tego robić...
- Jasiu, nie gadaj, bo mi przez ciebie  "T" źle wyszło - mruknął Franek biorąc do ręki gumkę do mazania.
- Jakie znacie słowa na literę "T"? - odezwała się Daniela.
- "T" jak trampolina! - zawołał Franek. - "T" jak truskawka!
Jasiu chciał coś powiedzieć. Zawstydził się jednak. Położył głowę na stole. Lusia uśmiechnęła się do niego.
- Jasiu, jakie znasz słowa na "T"? - spytała.
- Jasiu nie zna - rzekł Franciszek.
- Jasiu nie potrzebuje adwokata... Jasiu, słowo na "T"!
- No tata - westchnął Janek rumieniąc się a zarazem patrząc w roześmiane oczy ojca.
- Jasiu powiedział najprościejsze słowo - odezwał się Franek.
- Nie mówi się najprościejsze tylko najprostsze, jak już - rzekł Szymon biorąc do ręki kubek z kawą.
Franek odsunął od siebie szkolny ekwipunek. Podszedł do rodziców. Usiadł między matką a ojcem.
- A czemu ja mam na imię Franciszek a Jasiu Jasiu, a nie odwrotnie? - spytał.
- Możecie się zamienić imionami. I tak prawie nikt was nie rozróżnia - odparł Szymon opierając się wygodnie o kanapę.
Jasiu popatrzył na rodziców zza stołu.
- A czemu ja mam Jasiu a nie Franek? - zapytał.
- Chłopaki, obaj macie piękne imiona po swoich dziadkach. Co wam nie pasuje? - odezwała się Daniela.
- Bo ja bym wolał mieć Jan na imię - rzekł Franciszek.
- Nie dam ci swojego imienia. Nigdy! - zawołał Jasiu wstając od stołu. - Głupie książki, zamknę je - dodał spoglądając ukradkiem na Szymona. Mężczyzna zaśmiał się tylko.
- Jasiu, i tak będziesz musiał zrobić te zadania... Jak nie dzisiaj to jutro. Nie wolałabyś mieć już tego z głowy? - odezwał się Szymon.
- Wolałbym - rzekł chłopiec wkładając książki do plecaka. - A Agata czemu ma takie głupie imię? Nie mogliście jej dać innego? Ja bym chciał, żeby miała na imię Smrodzia - rzekł poważnym głosem.
Szymon i Lusia wybuchnęli śmiechem. Jasiu z kolei ruszył w kierunku rodziców. Lusia pomyślała, że jej synuś usiądzie obok niej by się trochę poprzytulać. Ale Jasio nie był typem przytulasa. Usiadł na dywanie.
- Agatka powinna mieć na imię Sraczka - rzekł uśmiechając się do rodziców.
- A Jasiu powinien mieć na imię Sraczek - powiedziała Lusia czujnie obserwując reakcje synka. Jasio uśmiechnął się.
- A tata by mógł mieć na imię...
Szymon zrobił poważną minę, uniósł jedną brew w górę. Jasio wybuchnął śmiechem.
- Tata by mógł mieć... - ciągnął dalej. - Niee! - zawołał chwilę po tym, jak Szymon wstał z kanapy i wziął go na ręce.
- Jak tata by mógł mieć? - spytał mężczyzna wpatrując się w roześmiane oczy siedmiolatka.
- Szymon... - westchnął Jasio.
- No... Masz szczęście - odparł ojciec chłopca. - A teraz koniec żartów... - dodał spoglądając w stronę stołu. - Najwyższy czas robić za... zakupy w galerii!
Jasio uśmiechnął się szczerze. Przytulił tatę. Franek podskoczył z radości. Prędko pobiegł na korytarz po kurtkę i buty. Daniela zdjęła z ławy kubki po kawie. Szybko je umyła. Wzięła w ręce torebkę.
- Jestem gotowa - oznajmiła.
Szymon uśmiechnął się. Chwycił w ręce leżące na komodzie kluczyki od auta. Podszedł do żony, po czym  rozbawiony podał jej owe kluczyki do ręki. Danieli mina zrzedła.
- Taki jesteś mądry? - odparła. - Możesz sobie te kluczyki wsadzić... Pojedziemy Yariską!
- Gdzie mam wsadzić sobie te kluczyki, bo nie załapałem?
Lusia popatrzyła na męża z obrazą.
- Do dupy! - odparła, po czym skierowała się w stronę korytarza.
- Aha... No okej... - westchnął Szymon. - Nigdy tego nie robiłem! Pokażesz mi, jak się to robi?
Lusia uśmiechnęła się. Podeszła do męża. Ucałowała go w usta.
- Głupi jesteś - szepnęła. - Będziesz kierował?
Szymon kiwnął twierdząco głową. Zdjął z wieszaka swoją kurtkę. Jasio i Franek czekali już ubrani w korytarzu.
- A może by tak któryś z panów zapytał Marcela czy chce jechać z nami? - odezwał się Szymon.
- Marcela nie ma. Jest u Melki - odparł Franciszek.
- Aha... No tak... To jedziemy...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro