Róża
Przez całą ostatnią lekcję Nikodem gapił się na zegarek. Nie mógł się doczekać dzwonka. Gdy w końcu historia dobiegła końca młodzieniec z szybkością sprintera zaczął pakować książki i zeszyt do plecaka.
- Powiedz tacie, że wrócę później - odezwał się do Marcela.
- A co będę z tego miał?
- Dobra. Sam napiszę tacie smsa. Narka, Marcel.
- Nara.
Nikodem wyszedł ze szkoły. Ruszył w stronę rynku. Zatrzymał się przy sklepie jubilerskim. Już od kilku dni zastanawiał się nad tym, w jaki sposób wyznać Marysi, że nie jest mi obojętna i poprosić ją, by zgodziła się zostać jego dziewczyną.
Młody Jasiński był pewien swoich uczuć. Z drugiej strony był przekonany, że Marysia zgodzi się z nim chodzić. Przez ostatni tydzień spędzali ze sobą naprawdę dużo czasu i rozumieli się bez słów.
Ceny bransoletek i kolczyków przebiły finansowe możliwości Nikodema. Osiemnastolatek miał w kieszeni jedynie pięćdziesiąt złotych, a planował zaprosić Marysię na gorącą czekoladę do pobliskiej kawiarni.
Gdy tak chodził z głową w chmurach nagle jego oczom ukazała się niewielka kwiaciarnia. Nikodem poczuł coś w rodzaju wiatru w żaglach. Uskrzydlony wszedł do środka. Momentalnie poczuł mieszające się ze sobą zapachy kwiatów.
- W czym mogę pomóc? - odezwała się ekspedientka.
- Nie wiem. Muszę się chwilę rozejrzeć - odparł.
- Jakaś specjalna okazja?
Młodzieniec spojrzał w kierunku młodej sprzedawczyni. Uśmiechnął się, po czym wyciągnął z wazonu białą różę.
- Z przystrojeniem? - zapytała.
- Nie, dziękuję.
Bogatszy o różę, a uboższy o siedem złotych wyszedł z kwiaciarni. Wolnym krokiem poszedł w stronę szkoły. Zatrzymał się w parku. Usiadł na ławce. Powąchał różę. Jej zniewalająco piękny zapach wywołał uśmiech na jego twarzy.
Po chwili namysłu, przypomniało mu się, że miał napisać smsa do ojca. Sięgnął po telefon.
- Nikodem, ja cię przepraszam, ale nasze spotkanie jest nieaktualne. Dostałam telefon ze szpitala, że mam odebrać Antka i musiałam zerwać się z dwóch ostatnich lekcji. Widzimy się jutro.
- No, to nieźle - westchnął młodzieniec. - Okej. To do jutra - odpisał.
Następny autobus do Zajezierza miał jechać dopiero za dwie godziny, toteż młodzieniec zdecydował się odwiedzić babcię i Agatkę.
Po piętnastu minutach marszu dotarł na miejsce. Widok wnuka szczerze uradował zarówno jego babcię jak i młodszą siostrę. Danuta wzruszyła się, gdy Nikodem wręczył jej różę. Była tym gestem niesamowicie zaskoczona. Agata nie otrzymała od brata nic z wyjątkiem ogromnego buziaka. Natychmiast chwyciła Nikodema za rękę i zaprowadziła go do salonu.
Na ławie leżało sporo różnego typu kolorowych materiałów, tasiemek, guzików.
- Szyjemy z babcią ubranka dla Julki i Rudej - powiedziała dziewczynka podskakując wesoło.
- Nikodem, siadaj do stołu. Już podaję ci obiad - odezwała się Danuta.
- Dobrze. Babcia, a nie jedziecie czasem z Agatą do Zajezierza? Autobus mam dopiero za dwie godziny...
- Chcę do mamy! - zawołała dziewczynka krzyżując ręce.
- Zobaczymy. Może pojedziemy - odparła Danuta. - Nikodem, chodź do stołu.
Młodzieniec kiwnął głową. Podszedłszy do zlewu, napił się wody, opłynął też ręce.
- I jak babcia wytrzymuje z Agatką? - zapytał siadając przy stole.
- A dlaczego nie? Agatka jest bardzo ułożoną młodą damą. Prawda Agatko?
- Prawda - odpowiedziała dziewczynka. - A babcia będzie szyła dla mnie sukienkę na bal... I zrobi mi koronę. Prawda, babciu?
- Prawda. Chodź teraz na obiad. Pokażesz Nikodemowi jak damy zachowują się przy stole.
Dziewczynka uniosła w górę głowę, po czym z wielką gracją podeszła do zlewu. Umyła dłonie.
Po chwili zbliżyła się do stołu. Usiadłszy pozostawiła swoje dłonie na kolanach. Kiedy Danka postawiła przed nią teraz z zupą, ta skinęła głową, podziękowała i zabrała się za jedzenie dopiero, kiedy jej babcia powiedziała SMACZNEGO. Jedząc nie wierciła się, nie siorpała. Siedziała prosto przy stole.
Na Nikodemie kulturalne zachowanie siostry zrobiło wielkie wrażenie.
- Babcia by musiała jeszcze Marcela przeszkolić w dziedzinie dobrych manier - zaśmiał się.
- I ciebie, głuptasie - odezwała się Agatka.
Nikodem uśmiechnął się. Pogłaskał siostrę po głowie.
- Mała, zielona żaba... - rzekł.
- A ty... Mój książę z bajki - odparła, po czym przytuliła się do ramienia brata.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro