Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Praca

Daniela weszła do szkolnego sekretariatu. Miała na sobie eleganckie, czarne półbuty, czerwony, bawełniany płaszczyk a jej szyja owinięta była siwą chustą z frędzlami. Kobieta była zdenerwowana a w ręku trzymała białą teczkę.
- Dzień dobry, pan dyrektor u siebie? - spytała.
- Na wyjeździe. Mogę pani jakoś pomóc? - odparła nieznana Danieli młoda, blondwłosa sekretarka.
- Nie. Poczekam na niego - powiedziała Daniela siadając na stojącym w kącie krześle. 
- Czy mam coś przekazać panu dyrektorowi?
- Nie. Poczekam na niego - powiedziała Jasińska krzyżując ręce.
- Niewiadomo, czy pan dyrektor w ogóle wróci dzisiaj do szkoły. Nie ma sensu, żeby pani tu na niego czekała. Proszę przyjść jutro. Do godziny dziesiątej zwykle pan dyrektor siedzi w swoim gabinecie. Później ma lekcje albo wyjazdy...
- Mimo to poczekam - odparła Daniela.
Sekretarka dała za wygraną. Zajęła się swoimi pracami i starała się nie zwracać uwagi na nieznajomą kobietę.
Czas płynął. Z każdym kwadransem Lusia niecierpliwiła się coraz bardziej. W końcu, po około godzinie do sekretariatu zawitał dyrektor Jasiński. Na jego widok Daniela podniosła się z krzesła. Szymon ucałował ją w policzek.
- Hej, coś się stało, skarbie? - spytał.
- Nie - odpowiedziała tajemniczo.
Jasiński otworzył drzwi od swojego gabinetu, po czym wpuścił żonę do środka.
- Pani Małgosiu, dwie kawy poprosimy - rzekł do sekretarki.
- Oczywiście - odparła kobieta bezzwłocznie podnosząc się z krzesła.
Zaraz po wejściu do swojego gabinetu Szymon zdjął kurtkę. Powiesił ją na wieszaku. Chciał wziąć płaszcz żony, ale ta nie pozwoliła mu na to.
- Co się stało? - odezwał się siadając za biurkiem.
- Co się stało? Wracam do pracy. Oto co się stało - odparła zdenerwowana.
- Luśka, mama namieszała ci w głowie. Nie wrócisz do pracy, bo mamy w domu pięcioletnie dziecko. Właśnie! Z kim zostawiłaś dzieci?
- Z twoją matką, a z kim? - odparła. - Zanim tu przyszłam rozmawiałam z Jolą z księgowości. Powiedziała, że jest sama i moja pomoc byłaby nieoceniona, więc nie chcę słyszeć, że nie ma dla mnie etatu. A to zaświadczenie z medycyny pracy! - powiedziała rzucając Szymonowi białą teczkę na biurko.
Jasiński wziął głęboki oddech. Spojrzał na żonę z namysłem, po czym sięgnął po dostarczony przez nią dokument.
- I co to ma być? - rzekł. - Co mi tu przyniosłaś? To podróbka? - spytał unosząc papier w górę, jak gdyby szukał na nim znaków wodnych świadczących o autentyczności .
- O co ci chodzi, Szymon?
Wtem uchyliły się drzwi, a do gabinetu weszła sekretarka.
- Kawa. Proszę bardzo - odezwała się stawiając obydwie filiżanki na biurku Szymona.
- Dziękujemy pani Małgosiu - rzekł Jasiński odprowadzając kobietę wzrokiem. Poczekał aż ta zamknie za sobą drzwi, po czym spojrzał na zdeterminowaną minę żony.
- Nie wierzę! Jaki lekarz wydał ci zaświadczenie, że jesteś zdolna do pracy? Przecież to śmieszne!
- Śmieszny to jesteś ty! Masz mnie przyjąć - powiedziała stanowczo.
- Okej. Powiedzmy, że wrócisz do pracy. I co dalej? Co z Agatą?
- Rozmawiałam już z Danutą. Wspólnie uzgodniłyśmy, że codziennie przed pracą będziemy przywozić do niej Agatkę...
- Wspólnie uzgodniłyście? Czyli ja nie mam w tej sprawie nic do powiedzenia, tak? - rzekł bacznie przyglądając się żonie.
Daniela spuściła głowę na dół. Pokiwała nią w lewo i prawo.
- Chłopaki zrobili sobie dzisiaj na podwórku jedną, wielką kałużę. Kulali się w niej i rzucali w siebie błotem. Agata na moich oczach, celowo wzięła do ręki mój kubek z kawą i strąciła go na podłogę! - powiedziała pokazując mężowi naklejony na rękę plaster. - Będzie trzeba jej kupić coś na chrypę, bo darła mi się w samochodzie przez całą drogę do Torunia!
Szymon zaniemówił. Podrapał się po głowie.
- Lusia, bo pozwalasz im sobie wejść na głowę... - rzekł po chwili.
Daniela wstała z fotela. Podeszła do okna.
- Pozwalam sobie? Natrzepałam Jasiowi i Frankowi tak, że głowa mała. Żaden z nich nawet nie zapiszczał, a później usłyszałam, jak Jasio mówi do Franka, że wcale go to lanie nie bolało. Agatę postawiłam do kąta, a ona usiadła w rozkroku i tyle sobie ze mnie robiła!
Szymon zmarszczył brwi. Zastanowił się przez chwilę.
- No, okej - rzekł.
- Co okej? - spytała.
- Proszę przyjść do pracy w poniedziałek na godzinę ósmą - powiedział patrząc w leżące na biurku dokumenty.
- Co powiedziałeś? - spytała Daniela.
- To, co słyszałaś...
Lusia podbiegła do męża. Usiadła mu na kolanach, po czym czule pocałowała go w usta.
- Dziękuję ci, panie dyrektorze - szepnęła.
- Rozliczymy się w sypialni - odparł całując żonę po szyi.
- To tak można? Oj, nieładnie...
- Jak nie? - rzekł muskając swymi wargami usta Danieli. - Kocham cię...
- A ja ciebie... Jedziemy do domu?
- Jedziemy - rzekł. - Tylko jeszcze jeden maleńki buziaczek...
- Maleńki? - szepnęła całując męża w usta. - Taki maleńki?
- Tak...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro