Poniedziałek 7/Ubranka
Adriana i Lusia z wielkim trudem zeszły na dół po schodach.
- Szymon, pomógłbyś nam z tymi torbami, a nie! Siedzisz i bawisz się lalkami! - odezwała się Daniela.
- Chcesz się zamienić? - odparł robiąc zażenowaną minę.
- Nie. Baw się, baw - szepnęła niosąc dwie torby w stronę drzwi.
- Mama, a co tam masz? - odezwała się Agatka.
- A nic takiego - odpowiedziała Daniela.
- Jak nic?
Agatka zsunęła się z kanapy. Podbiegła do mamy. Zajrzała do jednej z toreb.
- Moja piżamka! - zawołała.
- Jest na ciebie za mała. Damy ją Tosi - powiedziała Daniela.
- Nie jest za mała! To moja ulubiona!
- Agata! Bawisz się ze mną czy mam sobie iść? - odezwał się Szymon.
- Możesz sobie iść! Mama, to moja piżamka!
Szymon podniósł się z kanapy. Podszedł do córki. Wziął ją na ręce. Zaniósł do pokoju na górę. Dziewczynka piszczała i próbowała wyrwać mu się z rąk. Bezskutecznie.
- Co to za zachowanie, co? - spytał zaraz po tym, jak wniósł córkę do jej pokoju.
Naburmuszona dziewczynka usiadła z nerwami na swoim łóżku. Skrzyżowała ręce i zmarszczyła brwi.
- Gusia, nie obrażaj się na nikogo i nie bądź zła. Mama dała Tosi tylko te ubranka, których i tak już byś nie nosiła, bo z nich wyrosłaś. Przemyśl to sobie. Zostawiam cię.
- Tata, nie idź. Ja nie chciałam dać Tosi moich ubranek - powiedziała obrażona.
- Dlaczego? - spytał Szymon.
- Bo Tosia jest głupia. Nie lubię jej.
- Tak? A to ciekawe. Tak ładnie się razem bawiłyście, kiedy była u ciebie ostatnim razem.
- Ale to było tysiąc lat temu - powiedziała przewracając oczami. - Tęsknię za swoją piżamką...
- Gacia, przestań już.
- Nie przestanę! - zawołała wstając z łóżka. Tupnęła nogą.
- Uspokoisz mi się?
Dziewczynka postanowiła pograć ojcu na nerwach. Zaczęła skakać, tupać nogami i piszczeć. Reakcja ojca całkowicie ją zaskoczyła. Szymon jak gdyby nic wyszedł z pokoju córki zostawiając ją samą.
Agatka naburmuszyła się jeszcze bardziej. Piszczała jeszcze głośniej. Zaczęła nawet wyrzucać z kosza niektóre zabawki.
Szymon tymczasem poszedł na parter. Zajrzał do łazienki, gdzie od jakiejś godziny Jasio i Franek kąpali w wannie Misia.
- Chyba koniec tej zabawy, co? - odezwał się.
- Nie! - zawołali obaj chłopcy dokładnie w tym samym momencie.
- Okej. Niech wam będzie - rzekł, po czym wyszedł z łazienki.
Pisk Agatki ucichł. Szymon wyszedł na dwór. Daniela i Adriana spakowały już ubrania do auta. Siedziały na tarasie.
Pod bramą stało auto Agnieszki Szymańskiej. Nikodem i Wiktoria stali niedaleko jabłonki. Rozmawiali, trzymali się za ręce.
- Agata uspokoiła się? - odezwała się Daniela.
- Już się nie drze, jeśli o to pytasz - odparł opierając się o balustradę.
Ada zamyśliła się, po czym bez słowa zeszła z tarasu.
- Nikodem! - zawołała. - Chodźcie tu na moment!
Nastolatek niechętnie przystał na prośbę kuzynki. Wspólnie z Wiktorią podszedł do Ady.
- Co tam? - zapytał.
- Nie przedstawisz mi swojej dziewczyny? - odparła Adriana.
- Ada, to Wiktoria. Wiktoria, to Ada - rzekł.
- Ładnie razem wyglądacie. Pasujecie do siebie - powiedziała Adriana uśmiechając się życzliwie do dziewczyny swego kuzyna. - Też kiedyś nosiłam takie obcisłe spodnie... Długo ze sobą chodźcie?
- Rok i trochę, a co? - odparł Nikodem.
- Nic. Tak tylko pytam. My z Bartkiem zaczęliśmy ze sobą chodzić jak on miał piętnaście a ja czternaście lat. Szok normalnie...
Szymon objął żonę ramieniem.
- Rozmawiałaś z Adą? - szepnął jej do ucha.
- No - przyznała. - Chodź... Zostawmy ich... Niech sobie pogadają - powiedziała cicho.
Małżonkowie weszli do salonu. Szymon podwinął rękawy od froterowej koszuli.
- Idę Misia wyciągnąć z wanny - rzekł.
- Co? - szepnęła Lusia patrząc na męża ze zdziwieniem.
- No, chłopaki kąpią psa w łazience. Trzeba go wyciągnąć z wanny...
- Pozwoliłeś im kąpać Misia? Szymon!
- Ja? Nie! Myślałem, że to ty przygotowałaś dla niego kąpiel - odparł.
Daniela wzruszyła ramionami.
- Pójdziesz do nich? - spytała.
- Pójdę... A Agata gdzie?
Daniela powędrowała na górę w poszukiwaniu córki. Po chwili zbiegła na dół po schodach. Chciała powiedzieć mężowi, że nigdzie nie może znaleźć Agatki. Jakże się zdziwiła, gdy po wejściu do łazienki ujrzała dziewczynkę siedzącą w wannie razem z Misiem.
- Nie! Tego już za wiele! - krzyknęła zdenerwowana. - Gdzie ojciec?! Miał tu do was przyjść! - dodała wyjmując dziecko z wanny. - Taka jesteś już zdrowa, że w zimnej wodzie siedzisz?! - dodała zdejmując z córki przemoczone ubrania.
Agata zrobiła bardzo obrażoną minę. Franek i Jasio wybuchnęli śmiechem. Wtem do łazienki wszedł Szymon.
- Co tak stoisz? Przynieś jej suche ubrania - powiedziała Daniela odwracając głowę w stronę męża. - Jak jutro będziesz chora to dostaniesz na dupę! Skąd ci przyszło do głowy, żeby włazić do wanny?!
Szymon poszedł na górę po ubrania dla córki. Gdy wrócił do łazienki, Agata siedziała na sedesie otulona białym ręcznikiem. Daniela z kolei mocowała się z Misiem w celu wyciągnięcia go z wanny.
W końcu piesek stanął łapami na miękkim, owczym dywaniku. Lusia wyciągnęła korek z wanny, po czym chwyciła po ręcznik, by wytrzeć nim Misia. Nim to uczyniła, piesek wytrzepał z siebie nadmiar wody.
- Nie! - krzyknęła Daniela chwytając się za głowę. - Cała łazienka do mycia!
- Ubranka Agatki - rzekł Szymon zatrzymując się przed drzwiami.
Daniela chwyciła córkę za rękę. Wyprowadziła dziecko z łazienki. Franek z kolei zabrał się za wycieranie Misia ręcznikami.
- Tata, pomożesz? - spytał.
Szymon uśmiechnął się. Podszedł do czworonoga. Przykucnął przy nim, pogłaskał.
- Misiu, łapę daj - rzekł biorąc ręcznik z rąk siedmiolatka. - Jasiu, chodź, pomożesz...
- Nie chce mi się.
- To niech ci się zachce. Janek!
Chłopczyk podszedł do taty.
- Ja nie lubię wycierać psów...
- Wyobraź sobie, że ja też nie - rzekł Szymon podając Jasiowi ręcznik. - Co wam strzeliło do głowy, żeby kąpać Misia i to w taką pogodę? Który wpadł na ten genialny pomysł, co?
- Bo Misiu miał brudną łapkę - szepnął Franek. - Ale teraz ma czystą...
- Synek, następnym razem, jak będziesz chciał kąpać psa, proszę najpierw powiedzieć o tym mi albo mamie. Dobrze?
Franek pokiwał głową.
- Ale się Marcelek ucieszy, jak przyjdzie ze szkoły, przytulił się do Misia, a Misiu taki pachnący, co nie?
Szymon uśmiechnął się. Pogłaskał Franciszka po włosach.
- No... Ucieszy się... - rzekł. - Chodź, Misiu bliżej pieca... No chodź, smoku...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro