Poniedziałek 6/Bal
Szymon leżał na kanapie. Trzymał w ręku rudą lalkę Barbie. Agatka siedziała obok niego. Na kolanach miała szkatułkę pełną kolorowych, balowych sukienek oraz drobiazgów służących do upinania włosów lalkom.
- Zuza, nie możesz iść na bal w takiej sukni! - powiedziała Agatka kręcąc swoją lalką. - Przecież jesteśmy księżniczkami. Musimy być najpiękniejsze.
- A co jeśli się okaże, że książę ma wąsy? - rzekł Szymon głosem rudej.
Agatka pokulała się na łóżku.
- Zuza, no co ty? Książę nie ma wąsów ani brody! Książę jest po prostu piękny.
- Jak tata Agatki? - spytała ruda.
Dziewczynka uśmiechnęła się.
- Tata, nie możesz tak gadać... Zuzia i Julka nie znają mnie ani ciebie. Nie gadaj o Agatce, jo?
- No, jo - odparł. - Och, chyba będę na balu piękniejsza od ciebie i książe tym razem to mnie wybierze...
Agatka popukała się ręką w czoło.
- Chyba jesteś nienormalna! Ja jestem prawdziwą księżniczką i najpiękniejszą! To mnie wybierze książe! A teraz zrobię z ciebie prawdziwe brzydactwo!
Powiedziawszy te słowa Agatka zaczęła bić swoją lalką Zuzę.
- Och! Nie! - zawołał Szymon głosem rudej. - Co mi robisz?
- Fryzurę ci rozwalam!
Wtem rozległ się dzwonek do drzwi. Szymon odłożył lalkę na poduszkę, po czym podniósł się z kanapy. Chciał nacisnąć klamkę, ale nim to uczynił, drzwi szeroko się otworzyły a do mieszkania weszła Wiktoria.
- Dobre wychowanie nakazuje czekać aż gospodarz otworzy drzwi - rzekł Szymon patrząc na dziewczynę ze zdumieniem.
- Pretensje co do mojego wychowania proszę kierować do moich starych, nie do mnie - odparła przybierając bezczelny wyraz twarzy. - Nikuś jest u siebie?
- Czekaj tu. Zawołam go - odparł Jasiński.
Nikodem siedział przy biurku. Czytał lekturę szkolną. Na widok ojca, odłożył książkę.
- Niko, Wiktoria przyjechała. Możesz sobie z nią pogadać i tak dalej, ale zabraniam ci wsiadać z nią do auta. Zrozumiałeś?
Nastolatek kiwnął głową, po czym prędko podniósł się z fotela. Ruszył w stronę schodów. Po chwili był już na dole.
- Hej, Nikuś - odezwała się. - Wyjdziesz na dwór?
- Jasne - rzekł spoglądając na ojca. - Tato, będziemy na tarasie. Serio...
Szymon kiwnął głową, po czym położył się na kanapie obok Agatki, jak wcześniej. Wziął do ręki rudą lalkę.
- Jak ja wyglądam? Jak ja pokażę się na balu? - rzekł załamanym głosem.
- Nie zdążysz się popoprawiać, bo bal się zacznie za jedną sekundę!
- O, nie!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro