Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Policja 3

Lusia szeroko otworzyła frontowe drzwi. Świadomość, że wraz z Jankiem przyjechała Emilia nieco ją uspokoiła.
- Cześć Luśka, są u was moje dzieciaki? - odezwał się Janek.
Daniela kiwnęła głową.
- Są... Chodźcie... Nie zdejmujcie butów - powiedziała prowadząc gości do salonu.
- I co tam się u was stało? - rzekł Szymon podając rękę Jankowi.
Młynarczyk pokiwał głową w prawo i lewo.
- A, Oliwerowi szajba odbiła... - rzekł.
- Siadaj... Emila, siadajcie - powiedział Szymon.
Kornel i Julia odeszli od stołu. Przenieśli się na kanapę robiąc przy stole miejsce dla dorosłych.
- Dopiero co mi się woda gotowała... Zrobię herbaty... - odezwała się Daniela.
Amelia i Marcel siedzieli na dole schodów. Przysłuchiwali się rozmowie rodziców.
- Mówię ci, Szymon... Oliwer dzisiaj przeszedł samego siebie... Zakumpował się z chłopakami od Zielińskich. Stale sobie popijają... No, daj pijanemu dzieciakowi auto! Jak mu kluczyki zabrałem, to tak się uniósł, że aż mi włosy dęba stanęły.
- Zaczął wykrzykiwać, że jest już dorosły, że traktujemy go jak smarkate dziecko - odezwała się Emilia.
- Że tata nie jest jego prawdziwym tatą - wtrącił się Kornel.
Janek spojrzał na swoje najmłodsze dziecko znaczącym wzrokiem.
- Nie odzywaj się, kiedy dorośli rozmawiają - rzekł.
Kornel zaczerwienił się, po czym spuścił głowę na dół. Było mu wstyd przed Jasińskimi z powodu owej nagany.
- Zaprowadziłem go do domu... A tam zaczął się na mnie rzucać. Dostał w pysk i z nerwami poszedł do garażu... - kontynuował Janek.
- Ja myślałam, że on do tego garażu poszedł po picie, ale gdzie tam?! - odezwała się Emilia. - Całe szczęście, że przyjechała policja... Jakby nie to, to ja nie wiem, co my byśmy zrobili...
Lusia postawiła na stole eleganckie, porcelanowe filiżanki i okrągły dzbanuszek. Szymon popatrzył na nią pytająco. Jego zdaniem komu jak komu, ale Jankowi należało podać herbatę w dużym, poręcznym kubku a nie w wykwintnej zastawie.
- Niech się chwilę zaparzy - szepnęła.
Janek popatrzył na siedzących na kanapie Julkę i Kornela. Domyślił się, że Amelia zaszyła się gdzieś z Marcelem. Nie przypuszczał, że dziewczyna siedzi na schodach za ścianką i słyszy każde jego słowo.
- Przyjechała policja... Janek wprowadził ich do domu, bo to ciemno na dworze - powiedziała Emilia bawiąc się swoją ślubną obrączką. - Tłumaczymy im, że wszystko jest pod kontrolą. Że syn się upił i młodsze dzieci się przestraszyły... Że to wszystko było niepotrzebne...
- I na to do kuchni wchodzi Oliwer - odezwał się Janek. - W ręku trzymał taki wielki pręt!
- Jak zobaczył policjantów, zaczął uciekać...
- Ale go złapali? - odezwała się Julka.
Janek pokiwał głową.
- Złapali - rzekł.
- I wzięli do więzienia? - spytał Kornel.
- Na izbę wytrzeźwień. Pewnie potrzymają go dwadzieścia cztery godziny i wypuszczą do domu - rzekł Janek.
- I znowu będzie pił? - szepnęła Julka.
- Tak! Ja mu dam! Jak tylko wróci do domu dostanie taką szkołę, że raz na zawsze odechce mu się wódki! Nie będzie łaził do tych Zielińskich. Już ja wybiję mu z głowy złe towarzystwo!
- Ile to razy tłumaczyliśmy mu, że Marcel i Nikodem to fajne chłopaki... Mógłby się z nimi zakumplować, a nie! - odezwała się Emilia.
Marcel uśmiechnął się do Melki. Ta odwzajemniła jego serdeczne spojrzenie.
- W szkole też idzie mu kiepsko... Nie uczy się... - rzekł Jasiek.
- Nasi synowie na szczęście uczą się dobrze... Nikodem opuścił teraz trzy tygodnie szkoły, ale to zdolna bestia. Szybko nadrobi zaległości - odezwał się Szymon.
- Nasza Melka dzięki Marcelowi tak ładnie napisała sprawdzian z matematyki, że nauczyciel ją pochwalił przy całej klasie - odezwała się Emilia.
- Dzięki Marcelowi? - zdziwiła się Daniela.
- No tak... Marcel przez jakiś czas codziennie przychodził uczyć Melkę z matematyki... Nie dość, że poprawiła te dwie jedynki, co miała, to jeszcze dostała czwórkę z pracy klasowej...
- O, nie wiedziałam, że Marcel uczył Melkę... Szymon, wiedziałeś o tym?
- Skąd? - odparł Jasiński.
- Dobra. Czas na nas - rzekł Janek wstając z krzesła.
- Dziękujemy za herbatę. Swoją drogą, moglibyście kiedy nas odwiedzić - powiedziała Emilia spoglądając na zegarek. - Julka, wołaj Melkę...
Amelia i Marcel podnieśli się ze schodów. Chłopiec pocałował swoją dziewczynę w policzek. Ta, zarumieniła się.
Po chwili nastolatkowie wyłoniło się zza sosnowej ścianki.
- O, jest i nasza Melka - powiedziała Emilia. Kobieta uczyniła krok w stronę córki, po czym ucałowała ją w czubek głowy.
- A może Melka mogłaby zostać u mnie na noc... - odezwał się Marcel.
Szymon głośno się zaśmiał.
- Chyba sobie żartujesz - rzekł patrząc na syna z promiennym uśmiechem.
- Czemu? Fajnie by było... Co nie, Melka? - szepnął nastolatek.
- No...
Janek przyjrzał się z uwagą Marcelowi. Przygroził mu palcem. Młodzieniec podrapał się z tyłu głowy. Uśmiechnięty od ucha do ucha wspólnie z rodzicami odprowadził gości do wyjścia.
Było przed dwudziestą drugą, gdy w domu Jasińskich nastała cisza.
- To ja pozmywam filiżanki - odezwała się Daniela.
- A ja pójdę już spać... Od szesnastej kładę się spać, a jest już prawie dziesiąta... Ile to godzin, Marcel? - rzekł Szymon przeciągając się.
- Sześć, tatuś - odparł młodzieniec siadając przy stole. - Ale jaja z tym Oliwerem... Ale by było, jakby Niko tak się upił...
- Ale by było, jakby Marcel tak się upił - odparł Szymon.
- Marcel nie lubi wódki... - rzekł nastolatek.
- I dobrze... Marcel, do spania. Lusia, do zmywania...
- Zabawny jesteś... Serio, Szymon - odparła Daniela wkładając naczynia do zlewu.
Marcel pokręcił się jeszcze chwilę po kuchni, po czym poszedł do siebie do pokoju.
- O co im chodzi? Przecież Melka mogłaby u mnie spać - rozmyślał. - Misiu poszedłby na dwór... A zresztą, mam duże łóżko. Zmieścilibyśmy się wszyscy... I Melka i ja, i Misiu...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro