Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Policja 2

Marcel wprowadził gości na górę, do swojego pokoju. Kornel usiadł przy biurku nastolatka. Miał nadzieję, że ten pozwoli mu pograć w gry na komputerze. Nie miał jednak śmiałości o to zapytać.
Julia trzymała się blisko siostry. Ona najbardziej przeżywała to, co działo się w jej domu. Była przestraszona, bo Oliwer pierwszy raz w życiu zachowywał się względem ojca w tak agresywny sposób.
- Julcia, połóż się trochę. Może się położyć? - odezwała się Amelia.
- Jasne - rzekł Marcel uśmiechając się do czternastolatki.
Julia nie zamierzała jednak kłaść się spać. Usiadła na podłodze tuż przy łóżku. Nie odzywała się ani słowem.
Melce było niezwykle żal siostry. Usiadła obok niej, po czym mocno ją przytuliła.
- Nie płacz. Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz...
- Mama ma rację. Tata się wścieknie na nas... Niepotrzebnie zadzwoniliśmy na tę policję.
- Właśnie, że potrzebnie. Oliwer dostanie za swoje i dobrze. Co nie, Marcel? Powiedz coś.
Wtem do pokoju nastolatka zajrzeli Lusia i Szymon. Oboje byli zaskoczeni nagłym przybyciem Melki, Julii i Kornela.
- Nie przeszkadzamy? - odezwała się wchodząca do pokoju syna Daniela.
Julia i Amelia spojrzały na siebie bez słowa.
- Trochę przeszkadzacie - rzekł Marcel patrząc na mamę.
- Tak?
Lusia uśmiechnęła się do Amelii. Usiadła obok niej, na podłodze.
- Coś się stało? - zapytała.
- No... Oliwer się upił... - szepnęła siedemnastolatka. - Wpadł w szał, bo tata zabrał mu kluczyki od auta...
Zarówno Szymonowi jak i Lusi momentalnie spoważniała mina. Daniela przez chwilę nie wiedziała, co powiedzieć. Była zaskoczona wyznaniem Melki..
- A wasi rodzice wiedzą, że tu jesteście? - odezwał się Szymon.
- Tak... Mama wie... - szepnęła Amelia.
- A Melka zadzwoniła na policję i jak uciekaliśmy przed tatą, to akurat policja przyjechała - rzekł Kornel.
- Przed tatą? - zdziwiła się Lusia.
- No, przecież tata się na pewno się mega, mega wkurzy na Melkę za to, za zadzwoniła na policję... - kontynuował Kornel. - Pewnie jak policja odjedzie, to tata zaraz wsiądzie w samochód i przyjedzie po nas...
- Tata, powiedz, że nie oddamy panu Jankowi Melki - odezwał się Marcel.
Szymon uśmiechnął się.
- Melka zostaje u nas... A konkretnie to u mnie... - dopowiedział nastolatek.
Daniela zamyśliła się, po czym podniosła się z podłogi. Wyciągnęła ręce do Amelii.
- Wstawaj - powiedziała podnosząc nastolatkę w górę. - Zrobimy coś do jedzenia. Pewnie jesteście głodni. Co?
- I to jak! - zawołał Kornel zrywając się z fotela.
- Mama, to weź Kornela i Julię niech ci pomogą, a ja najwyżej zostanę sobie tu z Melką - odezwał się Marcel.
- Taki jesteś mądry? Nie, nie, nie... Wszyscy idziemy na dół do kuchni... Marcelek też... Śmiało.
Nastolatek niechętnie podniósł się z łóżka. Schodząc na dół po schodach chwycił idącą przed nim Melkę za biodra. Nastolatka odwróciła się.
- Przestań - szepnęła uśmiechając się do niego.
Marcel chwycił ją za rękę.
- Wracamy się? - spytał.
Młynarczykowa pokiwała głową, po czym pobiegła za Marcelem z powrotem do jego pokoju. Młodzieniec zamknął drzwi na klucz.
- No i jesteśmy sami - rzekł.
- Marcel! Masz własny klucz do pokoju?! - zachwyciła się.
- Pewnie - rzekł siadając na łóżku. - Jak ty byś miała w domu takie przedszkole jak ja, to też byś dostała od rodziców klucz do swojego pokoju.
- Ty to masz fajnie, Marcel...
- Nie narzekam - odparł. - No, chodź... - dodał wyciągając ręce do swojej dziewczyny.
Melka chwyciła Marcela za ręce. Ten, pociągnął ją do siebie na łóżko.
- Co robimy? - spytał. - Może... Gilgotki!
- Nie! - zawołała.
Ale było już za późno. Marcel bezlitośnie łaskotał ją po brzuchu. Melka próbowała się bronić, ale jej chłopak był górą. Nie miała z nim szans. Śmiech nastolatków ucichł, gdy ktoś zapukał do drzwi od pokoju Marcela.
- Uuu... - rzekł młodzieniec wstając z łóżka. Idąc w stronę drzwi poprawił swoją fryzurę.
Po drugiej stronie drzwi stał Szymon. Mężczyzna popatrzył na Marcela z namysłem, po czym bez słowa wskazał ręką na schody.
Siedemnastolatek uśmiechnął się.
- No przecież idziemy - rzekł. - Chodź, Melka... Najpierw obowiązki, potem przyjemności - zaśmiał się.
- Ja ci zaraz dam przyjemności! - rzekł Szymon wpatrując się na roześmianą twarz syna.
Marcel wsunął klucz do kieszeni swoich jeansów, po czym wspólnie z Melką ruszył w stronę schodów.
Kornel, Julia i Daniela siedzieli przy stole. Dzieciaki jadły przygotowane przez siebie kanapki. Czternastoletnia dziewczynka co chwilę spoglądała w okno.
- Siadajcie... Melka... Najedz się, dziecko - odezwała się Daniela.
- Ja to w zasadzie nie jestem głodna - powiedziała nastolatka. - Jedynie co to jabłko mogę zjeść.
- Weź sobie.
Marcel prędko wziął w rękę leżące w misce, pierwsze z brzegu jabłko.
- Umyję ci - powiedział podchodząc do zlewu...
Stojąca przy oknie Melka zamarła.
- Nie myj... I tak nie zjem... Tata przyjechał - szepnęła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro