Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Odkurzacz

Zbliżała się godzina osiemnasta. Chociaż Jasio i Franek niezbyt dobrze znali się na zegarku, obydwaj wiedzieli, że gdy wskazówki złączą się w jedną, długą, pionową kreskę ich ojciec pozwoli im spakować do plecaków książki i zeszyty.
Tak też się stało. Chwilę po osiemnastej Szymon podniósł się z krzesła. Przeszedł się po kuchni. Przeciągnął się.
- Chłopaki, chyba starczy na dzisiaj tej nauki, co? - odezwał się.
Jasio i Franek jednomyślnie pokiwali głowami.
- No, to pochowajcie książki i zeszyty...
- Franek, schowasz mi?! - zawołał Janek wskrobując się na krzesło. Nim Szymon zdążył zareagować chłopiec skoczył z jednego krzesła na drugie.
- Jasiek! - krzyknął Szymon podchodząc do syna. Chwyciwszy chłopca za ramię, pomógł mu zejść z taboretu. - Co ty wyprawiasz?! Chcesz się połamać?
- Jestem żabą. Kum, kum! - odparł Jasiek kucając na podłodze.
- Żabą? Chodź tu do mnie, moja żabo... Pogadamy sobie...
- O czym? Kum, kum.
Szymon chwycił Jasia za ramię. Zaprowadził go na kanapę.
- Siadaj żabko - rzekł.
Spoczął obok syna. Spojrzawszy dziecku w oczy zmarszczył brwi.
- Jasiu, powiedz mi jedną rzecz. Chciałbyś, żebym włożył ci do tyłka pompkę i trochę cię nadmuchał? - spytał.
Siedmiolatek wybuchnął śmiechem. Również siedzący przy stole Franciszek głośno się zaśmiał.
- A co? - odpowiedział Jasio po chwili.
- A to, że robisz tak żabom... Chciałbyś, żeby to tobie ktoś zrobił to, co ty robisz żabom?
- No... - westchnął chłopiec przekornie.
Szymon uśmiechnął się. Przełożył syna przez kolano.
- Franek! Dawaj rurę od odkurzacza! Zaraz napompujemy Jasia! - zawołał.
Franciszek natychmiast pobiegł do przedpokoju po odkurzacz. Po chwili wrócił. Podekscytowany podłączył urządzenie do prądu.
- Tata, nie! - zawołał Jasiu trzymając się za tyłek.
- Co nie? Napompujemy cię trochę. Zobaczymy, czy wybuchniesz - rzekł Szymon próbując spuścić synkowi z tyłka spodnie.
Franek odpalił odkurzacz. Urządzenie wydało charakterystyczny odgłos. Jasio nie wiedział, czy to są wciąż żarty, czy tata naprawdę chce go napompować.
- Franek, tam jest taki niebieski przycisk. Jak go nadusisz to odkurzacz zamiast wciągać zacznie dmuchać...
Siedmiolatek prędko nadusił wskazany przez ojca przycisk.
- Dmucha?
- Dmucha - odparł podając tacie rurę od odkurzacza.
- Jasiu, puść te spodnie. Jak mam cię nadmuchać skoro nie pozwalasz mi włożyć ci rury do tyłka, co?
- Tata, nie dmuchaj mnie!
- Franek, wyłącz ten odkurzacz...
Hałas ucichł. Szymon pomógł Jasiowi się podnieść. Posadził go na kolanach, po czym spojrzał mu głęboko w oczy.
- Dlaczego nie chcesz, żebym cię nadmuchał, co?
- Bo ja nie chcę pęknąć...
- A żaby, który dmuchasz chcą pękać? Jak myślisz?
- Nie chcą. Nie będę więcej dmuchał żab - szepnął chłopiec.
- Jasiu, okej. Ale jeśli się dowiem, że po tej naszej rozmowie nadmuchałeś choćby jedną malutką żabę, to daję ci słowo, że włożę ci w tyłek rurę od odkurzacza i cię tak nadmucham, że wybuchniesz - rzekł.
Jasiu uśmiechnął się. Przytulił się do taty.
- No, dobra - rzekł.
- No...
Franek wyciągnął kabel z gniazdka.
- Widzisz Jasiu? Masz nauczkę - odezwał się. - Nie wolno dmuchać żadnych zwierząt. Co nie, tata?
- Zgadza się. Chłopaki, zaraz mama wróci do domu. Franek, schowaj odkurzacz. Jasiu, książki ze stołu znikają. I bierzemy się za robienie kolacji. Raz, dwa.
Chłopcy prędko zabrali się za wykonywanie zajęć wyznaczonych przez ojca. Szymon umył ręce nad kuchennym zlewem. Wstawił wodę na herbatę. Zabrał się za robienie kolacji.
Po chwili do salonu wszedł Marcel. Nastolatek podwędził Szymonowi plasterek szybki.
- Tata, idę do Melki - oświadczył.
- Nigdzie nie idziesz. Za chwilę będzie kolacja - rzekł Szymon.
- Nie jestem głodny, a Melka ma do poprawy sprawdzian z matmy... Sama się nie nauczy...
- Skoro w Melki interesie jest się spotkać, to niech ona chociaż raz przyjdzie do ciebie, a nie! Stale ty do niej latasz...
- Tata, na dworze jest już ciemno... Chcesz, żeby ktoś ją napadł?
- Niech ją Janek przywiezie...
- No! Już to widzę! Myślisz, że panu Jankowi się chce samochód wyprowadzać z garażu, żeby przywieźć do mnie Melkę? Tata, pójdę. Co?
- Nie. Zadzwoń do niego. Niech ją przywiezie.
- A potem po nią przyjedzie? W życiu na to nie pójdzie.
- Ja ją potem odwiozę do domu... - rzekł Szymon.
- A, to spoko. To ja zadzwonię do Melki i z nią pogadam...
- Dzwoń.
Marcel skubnął jeszcze plasterek szynki, po czym poszedł do swojego pokoju. Zabrał się za porządki. W końcu, nie codziennie gościł u siebie Melkę. Po przetarciu z kurzu parapetu i biurka, nastolatek wziął do ręki swój iPhone.
- No, Melkuś... Odbierz, twój pan dzwoni - rzekł do słuchawki.
- Hejka, tu Melka. Nie mogę teraz rozmawiać. Po sygnale nagraj się. Pii! - zaśmiała się do telefonu.
- Ej! A ja uwierzyłem, że to sekretarka! Melka, nie mogę do ciebie iść... Niech cię Janko przywiezie, co? Mój tata by cię potem odwiózł do domu.
- Spoko. Spytam się - odpowiedziała.
- No. To daj znać.
- Okej. Napiszę cię.
- No!
Marcel rozłączył połączenie. Położył się na łóżku. Ze zniecierpliwieniem wyczekiwał odpowiedzi od Melki. Po kilku minutach przyszedł SMS.

Już do ciebie jadę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro