Marcel
Nikodem siedział na łóżku. Powtarzał sobie słówka z języka angielskiego. Nic nie wchodziło mu do głowy.
W pewnym momencie usłyszał ciche pukanie do drzwi. Od razu domyślił się, że to Szymon.
- Hej synek, mogę wejść? - spytał mężczyzna uśmiechając się od progu.
- No, wejdź - rzekł młodzieniec odkładając książkę na bok.
Szymon usiadł na łóżku obok syna. Spojrzał w jego zatroskane oczy.
- Uczysz się z angielskiego? - spytał.
- E tam. Nic mi nie wchodzi. Tato, mógłbyś mi oddać ten telefon. Serio.
- Po co go potrzebujesz?
- Tata, póki co Wiktoria to moja dziewczyna. Chciałbym wyjaśnić sobie z nią to, co miało miejsce ostatnio. Może jest tak, że została wrobiona w te narkotyki, a tak naprawdę za tym wszystkim stoi ktoś inny... Nie uwierzę w to, że Wiktoria sprzedawała dzieciom narkotyki. Nie uwierzę w to, dopóki sama mi tego nie powie.
- Nikodem, policja rzadko się myli w takich sprawach... To nie jest tak, że oskarża się kogoś bezpodstawnie. Skoro Wiktorii postawiono taki zarzut, na pewno policja ma na to jakieś dowody... Nie wiem... Zeznania świadków, nagrania z monitoringu...
Nikodem przewrócił oczami.
- Masakra jakaś... - rzekł. - Okej. Może sprzedawała te narkotyki, ale przecież to jej nie przekreśla. Każdy ma prawo dostać od życia drugą szansę... A co, jakbym to ja sprzedawał narkotyki? Też byś mnie przekreślił?
- Niko, Wiktoria to nie jest dziewczyna dla ciebie. Co mam zrobić, żeby to w końcu do ciebie dotarło?
- Kocham ją... Tata, ty nic nie rozumiesz...
- To mi wytłumacz. Przecież wiesz, że możesz ze mną otwarcie rozmawiać o wszystkim.
Nikodem pochylił głowę na dół. Wziął w rękę małą poduszkę.
- W całej szkole nie ma drugiej takiej laski jak Wiktoria... Jest idealna, piękna... Mogłaby mieć każdego faceta, a ona wybrała właśnie mnie.
- Niko, nie patrzy się na wygląd tylko na wnętrze. Wiktoria może i jest ładna, ale uroda z czasem przeminie...
- Osobowość też ma fajną. Tylko wszyscy zmówili się przeciwko niej.
Szymon wziął głęboki oddech. Spojrzał synowi w oczy. Chciał coś powiedzieć, ale ugryzł się w język.
- Tata, oddasz mi iPhone?
- Nie - rzekł mężczyzna wstając z kanapy. - I przestań już myśleć o tej dziewczynie.
Nikodem zmarszczył brwi. Zacisnął powieki.
- Zejdź na dół. Siedzisz sam w tych czterech ścianach. Nawet nie wiesz, że mamy w domu trzy małe kotki.
- Jo? - rzekł nastolatek. - Ściemniasz.
- Nie... Chodź...
Nikodem odłożył poduszkę, po czym wspólnie z ojcem zszedł na dół do salonu. Jasio i Franek leżeli na kocu. Patrzyli na figlujące kociaki.
- Najlepszy Tornado! Zobacz, jaki robi atak! - zawołał Jasiu podrzucając w górę kauczukową piłeczkę.
- Mama, mogę spać z kotkami? - odezwał się Franek.
- Nie. Kotki na noc pójdą spać do kanciapy - odparła.
Nikodem popatrzył na szalejące po domu zwierzątka.
- Ile macie tych kotów? - spytał.
- Trójka dzieci, trójka kotów - rzekł Jasiu.
- Złap mi jednego.
- Tornado, Marcela czy Miau Miau?
Nastolatek wybuchnął śmiechem.
- Marcela? Jeden z kotów ma na imię Marcel? - spytał zdziwiony.
- No! Kot Agaty - rzekł Jasio. - Zaraz ci go złapię. - Marcel! Kici kici!
Nikodem usiadł na kanapie. Jasiu złapał kota siostry, po czym rzucił go Nikodemowi na kolana.
- Siema Marcel - rzekł nastolatek. - Szok normalnie. Mamy w domu dwóch Marcelów...
- Ale tylko jednego Nikodema - rzekł Jasiu wkładając bratu do ręki kauczukową piłeczkę. - Trzymaj... To do bawienia...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro