Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kotki

Jasio trząsł się z zimna. Nie miał na sobie kurtki ani czapki a na dworze było zaledwie dziesięć stopni ciepła.
- Gdzie Melka trzyma te koty? - rzekł Jasio zaglądając do altanki stojącej nieopodal domu Młynarczyków.
- Nie wiem, gnoju - odparł Franciszek. - Musimy je poszukać...
- To ja zobaczę tam! - zawołał Jasio wskazując ręką na ziemiankę.
Powoli wszedł do ciemnego, wilgotnego pomieszczenia. Z początku był przestraszony, jednak już po chwili w jego oczach rozbłysła przeogromna radość.
- Franek! Nie wierzę! - krzyknął wyskakując z ziemianki.
Franciszek natychmiast podbiegł do brata. Był podekscytowany.
- Znalazłeś kotki?! - spytał podskakując z radości.
- Kotki?! Franek! Tam jest milion żab! - krzyknął Jasiu z błyskiem w oczach.
Franek skrzywił się, po czym chwycił brata za rękę. Zaczął prowadzić go w stronę domu Młynarczyków.
- Przyszliśmy po kotki, a nie po żaby, gnoju! - rzekł ciągnąc brata za rękę.
Wtem z przybudówki wyszedł Janek Młynarczyk. Mężczyzna usłyszał ostatnie zdanie wypowiedziane przez Franciszka. Słownictwo siedmiolatka szczerze go zadziwiło.
- Czego tu szukacie, chłopaki? - odezwał się do Jasia i Franka.
- Kotków - rzekł młodszy chłopiec. - Bo Marcel powiedział, że Melka ma małe kotki i, że będę mógł sobie jednego wziąć do domu.
Janek uśmiechnął się.
- Chodźcie za mną - rzekł kierując się w stronę stodoły.
Chłopcy popatrzyli na siebie z lękiem. Nigdy nie byli w tak dużej szopie. Gdy weszli do środka ich oczom ukazały się olbrzymie maszyny służące do obróbki drewna.
Jasio i Franek z zapartym tchem przeszli wzdłuż taśmociągu do produkcji belek stropowych.
- Wow! - zawołał Jasiu przecierając oczy ze zdumieniem.
- Można patrzeć, ale nie wolno niczego dotykać - rzekł Janek podążając w kierunku kociego gniazda.
- A co, jakby kotek wszedł w tą maszynę? - odezwał się Franciszek.
- By mu łepek urwało - rzekł mężczyzna. - Dalej chłopaki, raz, raz! - zawołał zatrzymując się przy rozwalonej belce słomy.
To tutaj wraz z kocią mamą leżały trzy małe kotki. Janek przykucnął przy nich. Wziął na ręce szarą kocicę.
- Jest i nasza Bercia - rzekł głaszcząc kotkę po szarym łepku.
Franek i Jasio dopadli do małych kotków. Miauczące stworzonka były śliczne. Miały mięciutkie futerko i łapki białe jak śnieg.
- To co? Którego kota bierzecie? - odezwał się Janek.
Franek podskoczył w miejscu.
- Tego! Albo nie... Tego! - zawołał. - Ten jakie ma ostre pazurki! Jasiu... Zobacz... Podrapał mnie do krwi! Ale kochany...
- Ja to bym wziął tego kota jak już... Zobacz, jak świetnie się rzuca - rzekł Jasiek z podziwem patrząc na swego wybrańca.
- A nie lepiej tego najmniejszego? Zobacz, jaki słodziak... - szepnął Franciszek.
Janek uśmiechnął się.
- Mam pomysł - rzekł. - Weźcie wszystkie trzy koty. Macie jeszcze w domu siostrzyczkę, tak? Agatkę?
- Tak - przyznał Franek.
- No... To zrobimy tak, że jeden kotek będzie dla ciebie, drugi dla ciebie a trzeci dla Agatki. I sprawa załatwiona.
- A mama nie będzie krzyczała? - szepnął Jasio.
- Bardzo dobrze znam waszą mamę. Na pewno bardzo się ucieszy, kiedy zobaczy takie śliczne kociaki...
Franek uśmiechnął się, po czym chwycił najmniejsze zwierzątko. Przytulił je do swojego piersi.
- Ty będziesz mój - rzekł. - Nazwę cię Miau Miau...
- Mój będzie miał na imię Tornado... Chodź Naduś... Nie bój się... Przecież cię nie zjem! - zawołał Jasiu próbując złapać chowającego się przed nim kociaka.
Janek rozejrzał się po stodole w poszukiwaniu kartonu, w którym chłopcy mogliby przetransportować kociaki do swojego domu. Ostatecznie udało mu się znaleźć bawełnianą torbę. Złapał pozostałe dwa kotki, zapakował je w torbę. Podał Jasiowi.
- Trzymaj torbę w ten sposób - rzekł. - I ładnie się nimi opiekujecie!
Chłopaki pokiwali głowami. Janek odprowadził ich do bramy.
- Ojca pozdrówcie ode mnie. Niech wpadnie kiedy na kawę - rzekł.
- Dobra! - zawołał Franek. - Dziękujemy za kotki!
- Nie ma za co! - odparł Janek patrząc na oddalające się dzieci - To ja wam dziękuję... - dodał po chwili. - Już myślałem, że nie pozbędę się tych kotów... - rzekł.
Ale chłopcy byli już daleko za bramą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro