Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kotki 3

Zbliżała się godzina piętnasta trzydzieści. Szymon wszedł do domu. W jednej ręce trzymał worek ze żwirkiem, w drugiej reklamówkę z zakupami i swoją roboczą torbę.
- W aucie została kuweta i jeszcze jedna torba z zakupami - rzekł spoglądając na wychodzącą mu naprzeciw żonę.
Lusia kiwnęła głową, po czym pobiegła po resztę sprawunków. Gdy wróciła, Szymon ściągał buty w korytarzu.
- Wszystkie dzieci w domu? Nie pogubiły ci się? - zaśmiał się.
- Szymon, to nie jest śmieszne! - odparła klepiąc męża w ramię. - Omal nie padłam na zawał. Wszędzie ich szukaliśmy z Nikodemem. Wiesz, gdzie byli? W życiu nie zgadniesz!
- U Janka po kota? - rzekł Szymon odwieszając swoją kurtkę na wieszak.
Lusia uśmiechnęła się do męża.
- Skąd wiedziałeś? - spytała.
- Bo ja wiem wszystko - odparł przysuwając się bliżej żony. Pocałował ją w czoło. - Nikodem mi powiedział - rzekł puszczając do żony oko.
Lusia przygroziła mężowi palcem, po czym chwyciła go za rękę. Wprowadziła do salonu.
- Tylko spójrz - szepnęła wskazując ręką na dzieci półleżące na rozłożonym na podłodze kocu. Każde z nich głaskało swojego kociaka.
Szymon zaniemówił. Przetarł oczy.
- Czy ja coś piłem? - rzekł. - Chyba mi się troi w oczach!
- Tata! - zawołała Agatka w pośpiechu wstając z koca. Chwyciła swojego kociaka, po czym wbiegła ojcu w ramiona.
- Tata, zobacz, co ja mam! To moja kotka! Ma na imię Marcelinka!
Szymon ucałował śniade policzki córki.
- No, śliczny kotek. To on czy ona? Pokaż mi go... - rzekł biorąc zwierzątko z ręki Agatki.
- Tata, co ty mu robisz? Tata!
- Nic... Czekaj... Moment. Mam dla ciebie złą wiadomość... Ta twoja Marcelinka to kot a nie kotka - oznajmił. - Będziesz musiała mu zmienić imię na Marcel.
Agatka wybuchnęła śmiechem, po czym klepnęła Szymona ręką w policzek.
- Hej, Gacia, nie rób tak! - rzekł podchodząc z Agatą bliżej Jasia i Frania. - Chłopaki też mają swoje koty? - spytał.
Jasio bez słowa podał Szymonowi do rąk swoje zwierzątko.
- No, pokaż się maluchu... - rzekł mężczyzna zaglądając kotu pod ogon.
- I? - szepnął Jasiu.
- Hm... Wydaje mi się, że to jest kotka - oznajmił.
- Kotka? Jacie nie mogę! - zawołał chłopiec.
- No, jestem prawie pewien. Trzymaj go - dodał oddając Jasiowi Tornado.
Janek pogłaskał kotka po maleńkim łepku, po czym zaczął go rozwścieczać.
- Tata, chciałeś zobaczyć jak kotek pije mleczko? - odezwała się Agatka.
- Pewnie - odparł.
- Serduszko, kotek dopiero co pił. Nie można co chwilę go karmić, bo go brzuszek rozboli - odezwała się Daniela.
Agata zrobiła złą minę.
- Ale tata chciał zobaczyć - szepnęła.
- Tata jeszcze nieraz zobaczy...
- Ale tata chciał zobaczyć teraz...
Szymon usiadł na kocu obok córki. Wziął na kolana ją i jej małego kotka.
- Nie bój się, Marcel - rzekł. - Nie damy ci na razie mleczka. Agatka to mądra dziewczynka i doskonale rozumie, że jesteś najedzony i, gdybyś zjadł coś jeszcze to twój pełny brzuszek mógłby pęknąć...
- Jak żaba co się jej w dupę wkłada strzykawkę i się pompuje - odezwał się Jasio.
Szymon podniósł wzrok na syna. Zaniemówił. Chłopiec przekulał się na drugą stronę koca. Położył Tornado na swej piersi.
- Tata, a dmuchałeś kiedyś żaby powietrzem? - zapytał.
- Nie - rzekł Szymon. - A ty?
- A ja tak - oświadczył chłopiec. - Jak byłem mały...
- Jak byłeś mały? Ciągle dmuchasz żaby - odezwał się Franek.
- Bo to mój zawód - odparł Jasio.
Szymon wziął głęboki oddech. Spojrzał na żonę.
- Skarbie, obiad masz na stole - odezwała się równie zaskoczona wyznaniem Jasia, co jej mąż.
Szymon oddał Agacie jej kotka, po czym podniósł się z koca. Poszedł do łazienki umyć ręce.
- I taka żaba ci wybombuje? - szepnęła Agatka.
- To zależy jak mocno ją nadmucham... Jak mocno to mi wybombie...
- Nie mogę tego słuchać! Jasio, nie dmuchałeś żadnych żab i przestań gadać takie rzeczy! - powiedziała Daniela patrząc na kulającego się na kocu synka.
- Jak nie? W dupę jej włożyłem strzykawkę!
- Skąd niby miałeś strzykawkę?
- Pani higienistka mi dała - rzekł.
Lusia zbladła, po czym usiadła przy kuchennym stole. Czekała aż Szymon wyjdzie z łazienki. Chciała towarzyszyć mu przy obiedzie.
- Dlatego mi się tak podobało u Melki - odezwał się Jasiu. - Bo tam było dużo, dużo żab... Ale bym je sobie dmuchał...
- Jasiu! - krzyknęła Daniela. - Skończ już z tymi żabami! Nie chcę słyszeć o pompowaniu żab! Zrozumiano?!
- To nie słuchaj - odparł chłopiec.
Daniela spojrzała na syna z byka. Nie podobał jej się sposób, w jaki chłopiec się do niej odezwał. Postanowiła jednak ugryźć się w język.
Po chwili z łazienki wyszedł Szymon. Mężczyzna usiadł przy stole.
- Pomidorowa - rzekł. - Mniam, mniam...
Franek wybuchnął śmiechem.
- Bo mój kotek ma na imię Miau Miau! - wytłumaczył się. - A tata powiedziałeś "Mniam, mniam"!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro