Kotki 3
Zbliżała się godzina piętnasta trzydzieści. Szymon wszedł do domu. W jednej ręce trzymał worek ze żwirkiem, w drugiej reklamówkę z zakupami i swoją roboczą torbę.
- W aucie została kuweta i jeszcze jedna torba z zakupami - rzekł spoglądając na wychodzącą mu naprzeciw żonę.
Lusia kiwnęła głową, po czym pobiegła po resztę sprawunków. Gdy wróciła, Szymon ściągał buty w korytarzu.
- Wszystkie dzieci w domu? Nie pogubiły ci się? - zaśmiał się.
- Szymon, to nie jest śmieszne! - odparła klepiąc męża w ramię. - Omal nie padłam na zawał. Wszędzie ich szukaliśmy z Nikodemem. Wiesz, gdzie byli? W życiu nie zgadniesz!
- U Janka po kota? - rzekł Szymon odwieszając swoją kurtkę na wieszak.
Lusia uśmiechnęła się do męża.
- Skąd wiedziałeś? - spytała.
- Bo ja wiem wszystko - odparł przysuwając się bliżej żony. Pocałował ją w czoło. - Nikodem mi powiedział - rzekł puszczając do żony oko.
Lusia przygroziła mężowi palcem, po czym chwyciła go za rękę. Wprowadziła do salonu.
- Tylko spójrz - szepnęła wskazując ręką na dzieci półleżące na rozłożonym na podłodze kocu. Każde z nich głaskało swojego kociaka.
Szymon zaniemówił. Przetarł oczy.
- Czy ja coś piłem? - rzekł. - Chyba mi się troi w oczach!
- Tata! - zawołała Agatka w pośpiechu wstając z koca. Chwyciła swojego kociaka, po czym wbiegła ojcu w ramiona.
- Tata, zobacz, co ja mam! To moja kotka! Ma na imię Marcelinka!
Szymon ucałował śniade policzki córki.
- No, śliczny kotek. To on czy ona? Pokaż mi go... - rzekł biorąc zwierzątko z ręki Agatki.
- Tata, co ty mu robisz? Tata!
- Nic... Czekaj... Moment. Mam dla ciebie złą wiadomość... Ta twoja Marcelinka to kot a nie kotka - oznajmił. - Będziesz musiała mu zmienić imię na Marcel.
Agatka wybuchnęła śmiechem, po czym klepnęła Szymona ręką w policzek.
- Hej, Gacia, nie rób tak! - rzekł podchodząc z Agatą bliżej Jasia i Frania. - Chłopaki też mają swoje koty? - spytał.
Jasio bez słowa podał Szymonowi do rąk swoje zwierzątko.
- No, pokaż się maluchu... - rzekł mężczyzna zaglądając kotu pod ogon.
- I? - szepnął Jasiu.
- Hm... Wydaje mi się, że to jest kotka - oznajmił.
- Kotka? Jacie nie mogę! - zawołał chłopiec.
- No, jestem prawie pewien. Trzymaj go - dodał oddając Jasiowi Tornado.
Janek pogłaskał kotka po maleńkim łepku, po czym zaczął go rozwścieczać.
- Tata, chciałeś zobaczyć jak kotek pije mleczko? - odezwała się Agatka.
- Pewnie - odparł.
- Serduszko, kotek dopiero co pił. Nie można co chwilę go karmić, bo go brzuszek rozboli - odezwała się Daniela.
Agata zrobiła złą minę.
- Ale tata chciał zobaczyć - szepnęła.
- Tata jeszcze nieraz zobaczy...
- Ale tata chciał zobaczyć teraz...
Szymon usiadł na kocu obok córki. Wziął na kolana ją i jej małego kotka.
- Nie bój się, Marcel - rzekł. - Nie damy ci na razie mleczka. Agatka to mądra dziewczynka i doskonale rozumie, że jesteś najedzony i, gdybyś zjadł coś jeszcze to twój pełny brzuszek mógłby pęknąć...
- Jak żaba co się jej w dupę wkłada strzykawkę i się pompuje - odezwał się Jasio.
Szymon podniósł wzrok na syna. Zaniemówił. Chłopiec przekulał się na drugą stronę koca. Położył Tornado na swej piersi.
- Tata, a dmuchałeś kiedyś żaby powietrzem? - zapytał.
- Nie - rzekł Szymon. - A ty?
- A ja tak - oświadczył chłopiec. - Jak byłem mały...
- Jak byłeś mały? Ciągle dmuchasz żaby - odezwał się Franek.
- Bo to mój zawód - odparł Jasio.
Szymon wziął głęboki oddech. Spojrzał na żonę.
- Skarbie, obiad masz na stole - odezwała się równie zaskoczona wyznaniem Jasia, co jej mąż.
Szymon oddał Agacie jej kotka, po czym podniósł się z koca. Poszedł do łazienki umyć ręce.
- I taka żaba ci wybombuje? - szepnęła Agatka.
- To zależy jak mocno ją nadmucham... Jak mocno to mi wybombie...
- Nie mogę tego słuchać! Jasio, nie dmuchałeś żadnych żab i przestań gadać takie rzeczy! - powiedziała Daniela patrząc na kulającego się na kocu synka.
- Jak nie? W dupę jej włożyłem strzykawkę!
- Skąd niby miałeś strzykawkę?
- Pani higienistka mi dała - rzekł.
Lusia zbladła, po czym usiadła przy kuchennym stole. Czekała aż Szymon wyjdzie z łazienki. Chciała towarzyszyć mu przy obiedzie.
- Dlatego mi się tak podobało u Melki - odezwał się Jasiu. - Bo tam było dużo, dużo żab... Ale bym je sobie dmuchał...
- Jasiu! - krzyknęła Daniela. - Skończ już z tymi żabami! Nie chcę słyszeć o pompowaniu żab! Zrozumiano?!
- To nie słuchaj - odparł chłopiec.
Daniela spojrzała na syna z byka. Nie podobał jej się sposób, w jaki chłopiec się do niej odezwał. Postanowiła jednak ugryźć się w język.
Po chwili z łazienki wyszedł Szymon. Mężczyzna usiadł przy stole.
- Pomidorowa - rzekł. - Mniam, mniam...
Franek wybuchnął śmiechem.
- Bo mój kotek ma na imię Miau Miau! - wytłumaczył się. - A tata powiedziałeś "Mniam, mniam"!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro