Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Komp

Szymon wyszedł do przybudówki. Popatrzył na Marka bez cienia sympatii. Jego myśli krążyły wokół stygnącej jajecznicy.
- Jest Marcel? Muszę z nim pogadać - odezwał się biologiczny ojciec osiemnastolatka.
- Marek, Marcel chyba jasno i wyraźnie powiedział ci wczoraj, że nie chce mieć z tobą nic wspólnego. Nie było cię osiem lat. Nagle się pojawiasz, za moment znowu wyjedziesz. Po co to wszystko? Daj chłopakowi spokój.
- Muszę z nim pogadać... Mogę wejść?
Jasiński wzruszył ramionami, po czym otworzył drzwi. Wpuścił niechcianego gościa do domu. Gdy Marek wszedł do salonu, wzburzony nastolatek schodził na dół po schodach. Z nerwami spojrzał na Marka.
- Marcel, muszę z tobą pogadać...
- Człowieku, jaki ty jesteś upierdliwy! - warknął młodzieniec kierując się w stronę korytarza.
Lusia pobiegła za nim.
- Marcel! Dokąd to?! - krzyknęła widząc, że jej syn wkłada na siebie kurtkę, a po chwili i buty.
- Nie będę gadał z tym dupkiem. Dajcie mi spokój! - rzekł, po czym wyszedł z domu trzaskając drzwiami.
- Marcel! - zawołała krzyżując ręce.
Po chwili wróciła do salonu. Marek stał przy oknie. Patrzył, jak jego syn z nerwami wchodzi do kanciapy, wyprowadza z niej rower i znika za drzewami.
- Nie wiedziałem, że tak zareaguje - rzekł.
- A jak ma zareagować? Ma rzucić się tobie w ramiona, tak? - odparła Daniela.
- Mógłby chociaż wysłuchać tego, co chcę mu powiedzieć...
Nagle do salonu wbiegł Franek. Chłopiec miał wyraźnie zaniepokojony wyraz twarzy. Podbiegł do mamy. Chwycił ją za obydwie ręce.
- Co kochanie? Coś się stało? - spytała.
Franek wziął głęboki oddech.
- Marcel mnie zabije - rzekł. - Popsułem mu komputer - dodał patrząc na matkę przerażonymi oczami.
Szymon podniósł się z kanapy. Podszedł do Marka.
- Pana już żegnamy - rzekł. - Do widzenia panu... - dodał prowadząc gościa w stronę wyjścia.
- Przyjadę jutro... Może jutro pogada ze mną...
- Idź już! - odparł Jasiński zatrzaskując Markowi drzwi przed nosem.
Lusia tymczasem pośpieszyła na górę sprawdzić co takiego stało się z komputerem Marcela. Wbrew jej przeczuciom komputer nie leżał rozbity na podłodze.
Po chwili w pokoju Marcela zjawili się Szymon i Franek. Ojciec chłopca usiadł przy biurku. Poruszył myszką. Na czarnym ekranie momentalnie pojawił się obraz.
- Franek, co ci nie pasuje? Przecież komputer działa bez zastrzeżeń - rzekł.
- Ale mi się wyłączył - szepnął Franciszek.
- Włączył ci się wygaszacz ekranu - odparł Szymon przeglądając historię przeglądarki na komputerze syna. - Marcel nie czyta lektur? - rzekł spoglądając na małżonkę.
- Jak nie? Przecież ma dobre oceny... - odpowiedziała.
- Streszczenie "Zdążyć przed Panem Bogiem" Hanna Krall... Streszczenie "Medaliony" Zofia Nałkowska... I cała litania innych opracowań...
Franek chwycił Szymona za rękę. Pociągnął ją w swoją stronę.
- Tata, zejdź mi z fotela, bo oglądam filmiki - rzekł.
- Czekaj, synek... Zaraz ci zejdę - odparł mężczyzna zanurzając wzrok w liście odwiedzanych przez Marcela internetowych stron.
- Tata!
Daniela chwyciła Franciszka za rękę. Wyprowadziła go z pokoju Marcela.
- Masz już wszystkie lekcje do szkoły zrobione? - spytała.
- Już mi dużo nie zostało - odpowiedział.
- Weź plecak na dół i bierz się za lekcje...
- Oglądam filmiki - odparł marszcząc brwi.
- Nie! Robisz lekcje! Ale już!
Franek z nerwami wszedł do swojego pokoju. Wyznał chomika do rękawa bluzy. Wziął w rękę plecak.
- Nie chce mi się robić lekcji - rzekł schodząc po schodach. - Nie chce mi się robić lekcji! - powtórzył głośniej.
Gdy wszedł do salonu, Jasiu siedział przy stole. Uczył się czytanki. Na widok brata zamknął książkę.
- Bawimy się autami w wyścigi? - spytał.
Franek odłożył plecak na podłogę, po czym prędko usiadł na dywanie. Wyciągnął z rękawa chomika. Pogłaskał go po futerku.
- Przygotuj się Czopuś... Zaraz będziesz się ścigać autkami - rzekł. - Jasiu! Przynieś moje czerwone zamykane Subaru!
- Spoko! - zawołał Jasiu zbiegając na dół po schodach. - Na razie masz takie - rzekł wysypując na podłogę karton małych autek.
- Jasiu! Subaru i betoniarkę, okej?
- No!
Nagle do domu wszedł Marcel. Młodzieniec wciąż był podenerwowany. Zostawiwszy buty i kurtkę pobiegł prosto do swojego pokoju.
Zdziwił go widok Szymona siedzącego przy jego komputerze.
- A co ty tu robisz? - spytał.
- Naprawiam ci kompa - odparł mężczyzna wstając z fotela.
- Coś było z nim nie tak?
- Za dużo streszczeń lektur pobierałeś w ostatnim czasie i komputer się po prostu przegrzał...
Marcel uśmiechnął się. Usiadł na łóżku.
- Ty i to twoje poczucie humoru... Tata, sory, że to powiem, ale ktoś musi to w końcu zrobić... Może to zabrzmi dość brutalnie, ale trudno... Jedyną osobą, którą śmieszą twoje żarty jesteś ty i tylko ty - rzekł.
Szymon uśmiechnął się. Odwrócił się wraz z fotelem w kierunku Marcela. Przyjrzał mu się z uwagą.
- Dlaczego nie chciałeś z Markiem pogadać? - spytał.
- Możemy o tym nie gadać?
- A możemy o tym pogadać?
Marcel przeciągnął się.
- Masakra jakaś... Tata, to jest dla mnie zupełnie obcy człowiek. Niech spada skąd przyjechał...
- Powiedział, że przyjedzie jutro... Marcel, wyjdziesz z nim na dwór i wysłuchasz tego, co on chce ci powiedzieć...
- Tata...
- No co? Poświęć mu te kilka minut, powie ci co mu w głowie siedzi i może da ci w końcu spokój. A tak? Będzie stale przyjeżdżał, a ty będziesz go spławiał i tak w kółko... Pogadasz z nim?
- No...
- No... To dobrze... To idę do siebie.
- Tata, czekaj... Zanim pójdziesz, możesz mi coś obiecać?
- Ale co?
- Nie sprawdzaj więcej razy mojej przeglądarki, okej? Po co miałbym wedle ciebie zakładać hasło do kompa?
Szymon uśmiechnął się. Pogłaskał Marcela po włosach. Nic mówiąc nic więcej, wyszedł z pokoju syna.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro