Komp
Szymon wyszedł do przybudówki. Popatrzył na Marka bez cienia sympatii. Jego myśli krążyły wokół stygnącej jajecznicy.
- Jest Marcel? Muszę z nim pogadać - odezwał się biologiczny ojciec osiemnastolatka.
- Marek, Marcel chyba jasno i wyraźnie powiedział ci wczoraj, że nie chce mieć z tobą nic wspólnego. Nie było cię osiem lat. Nagle się pojawiasz, za moment znowu wyjedziesz. Po co to wszystko? Daj chłopakowi spokój.
- Muszę z nim pogadać... Mogę wejść?
Jasiński wzruszył ramionami, po czym otworzył drzwi. Wpuścił niechcianego gościa do domu. Gdy Marek wszedł do salonu, wzburzony nastolatek schodził na dół po schodach. Z nerwami spojrzał na Marka.
- Marcel, muszę z tobą pogadać...
- Człowieku, jaki ty jesteś upierdliwy! - warknął młodzieniec kierując się w stronę korytarza.
Lusia pobiegła za nim.
- Marcel! Dokąd to?! - krzyknęła widząc, że jej syn wkłada na siebie kurtkę, a po chwili i buty.
- Nie będę gadał z tym dupkiem. Dajcie mi spokój! - rzekł, po czym wyszedł z domu trzaskając drzwiami.
- Marcel! - zawołała krzyżując ręce.
Po chwili wróciła do salonu. Marek stał przy oknie. Patrzył, jak jego syn z nerwami wchodzi do kanciapy, wyprowadza z niej rower i znika za drzewami.
- Nie wiedziałem, że tak zareaguje - rzekł.
- A jak ma zareagować? Ma rzucić się tobie w ramiona, tak? - odparła Daniela.
- Mógłby chociaż wysłuchać tego, co chcę mu powiedzieć...
Nagle do salonu wbiegł Franek. Chłopiec miał wyraźnie zaniepokojony wyraz twarzy. Podbiegł do mamy. Chwycił ją za obydwie ręce.
- Co kochanie? Coś się stało? - spytała.
Franek wziął głęboki oddech.
- Marcel mnie zabije - rzekł. - Popsułem mu komputer - dodał patrząc na matkę przerażonymi oczami.
Szymon podniósł się z kanapy. Podszedł do Marka.
- Pana już żegnamy - rzekł. - Do widzenia panu... - dodał prowadząc gościa w stronę wyjścia.
- Przyjadę jutro... Może jutro pogada ze mną...
- Idź już! - odparł Jasiński zatrzaskując Markowi drzwi przed nosem.
Lusia tymczasem pośpieszyła na górę sprawdzić co takiego stało się z komputerem Marcela. Wbrew jej przeczuciom komputer nie leżał rozbity na podłodze.
Po chwili w pokoju Marcela zjawili się Szymon i Franek. Ojciec chłopca usiadł przy biurku. Poruszył myszką. Na czarnym ekranie momentalnie pojawił się obraz.
- Franek, co ci nie pasuje? Przecież komputer działa bez zastrzeżeń - rzekł.
- Ale mi się wyłączył - szepnął Franciszek.
- Włączył ci się wygaszacz ekranu - odparł Szymon przeglądając historię przeglądarki na komputerze syna. - Marcel nie czyta lektur? - rzekł spoglądając na małżonkę.
- Jak nie? Przecież ma dobre oceny... - odpowiedziała.
- Streszczenie "Zdążyć przed Panem Bogiem" Hanna Krall... Streszczenie "Medaliony" Zofia Nałkowska... I cała litania innych opracowań...
Franek chwycił Szymona za rękę. Pociągnął ją w swoją stronę.
- Tata, zejdź mi z fotela, bo oglądam filmiki - rzekł.
- Czekaj, synek... Zaraz ci zejdę - odparł mężczyzna zanurzając wzrok w liście odwiedzanych przez Marcela internetowych stron.
- Tata!
Daniela chwyciła Franciszka za rękę. Wyprowadziła go z pokoju Marcela.
- Masz już wszystkie lekcje do szkoły zrobione? - spytała.
- Już mi dużo nie zostało - odpowiedział.
- Weź plecak na dół i bierz się za lekcje...
- Oglądam filmiki - odparł marszcząc brwi.
- Nie! Robisz lekcje! Ale już!
Franek z nerwami wszedł do swojego pokoju. Wyznał chomika do rękawa bluzy. Wziął w rękę plecak.
- Nie chce mi się robić lekcji - rzekł schodząc po schodach. - Nie chce mi się robić lekcji! - powtórzył głośniej.
Gdy wszedł do salonu, Jasiu siedział przy stole. Uczył się czytanki. Na widok brata zamknął książkę.
- Bawimy się autami w wyścigi? - spytał.
Franek odłożył plecak na podłogę, po czym prędko usiadł na dywanie. Wyciągnął z rękawa chomika. Pogłaskał go po futerku.
- Przygotuj się Czopuś... Zaraz będziesz się ścigać autkami - rzekł. - Jasiu! Przynieś moje czerwone zamykane Subaru!
- Spoko! - zawołał Jasiu zbiegając na dół po schodach. - Na razie masz takie - rzekł wysypując na podłogę karton małych autek.
- Jasiu! Subaru i betoniarkę, okej?
- No!
Nagle do domu wszedł Marcel. Młodzieniec wciąż był podenerwowany. Zostawiwszy buty i kurtkę pobiegł prosto do swojego pokoju.
Zdziwił go widok Szymona siedzącego przy jego komputerze.
- A co ty tu robisz? - spytał.
- Naprawiam ci kompa - odparł mężczyzna wstając z fotela.
- Coś było z nim nie tak?
- Za dużo streszczeń lektur pobierałeś w ostatnim czasie i komputer się po prostu przegrzał...
Marcel uśmiechnął się. Usiadł na łóżku.
- Ty i to twoje poczucie humoru... Tata, sory, że to powiem, ale ktoś musi to w końcu zrobić... Może to zabrzmi dość brutalnie, ale trudno... Jedyną osobą, którą śmieszą twoje żarty jesteś ty i tylko ty - rzekł.
Szymon uśmiechnął się. Odwrócił się wraz z fotelem w kierunku Marcela. Przyjrzał mu się z uwagą.
- Dlaczego nie chciałeś z Markiem pogadać? - spytał.
- Możemy o tym nie gadać?
- A możemy o tym pogadać?
Marcel przeciągnął się.
- Masakra jakaś... Tata, to jest dla mnie zupełnie obcy człowiek. Niech spada skąd przyjechał...
- Powiedział, że przyjedzie jutro... Marcel, wyjdziesz z nim na dwór i wysłuchasz tego, co on chce ci powiedzieć...
- Tata...
- No co? Poświęć mu te kilka minut, powie ci co mu w głowie siedzi i może da ci w końcu spokój. A tak? Będzie stale przyjeżdżał, a ty będziesz go spławiał i tak w kółko... Pogadasz z nim?
- No...
- No... To dobrze... To idę do siebie.
- Tata, czekaj... Zanim pójdziesz, możesz mi coś obiecać?
- Ale co?
- Nie sprawdzaj więcej razy mojej przeglądarki, okej? Po co miałbym wedle ciebie zakładać hasło do kompa?
Szymon uśmiechnął się. Pogłaskał Marcela po włosach. Nic mówiąc nic więcej, wyszedł z pokoju syna.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro