Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Komisariat

Nikodem siedział na ławeczce przed komisariatem. Zamarł, gdy dostrzegł siedmioosobowego vana wjeżdżającego na policyjny parking. Podniósł się z ławki. Ruszył w kierunku samochodu.
Z każdym krokiem czuł coraz większą niepewność. Nie miał już wątpliwości, że Daniela wydała go Szymonowi. Zastanawiał się nad tym, jak wytłumaczyć się z tego wszystkiego ojcu. Z każdą chwilą miał w głowie coraz to większą pustkę.
- Wsiadaj mistrzu! - rzekł Szymon wychodząc z auta.
- Tato, ja ci to wytłumaczę - rzekł młodzieniec.
- Wsiadaj... Zaraz wracam! - odparł mężczyzna wyjmując ze stacyjki kluczki.
Szybkim krokiem poszedł w stronę komisariatu. Nikodem westchnął głęboko. Miał mętlik w głowie. Przez wsteczne lusterko patrzył, jak jego ojciec wchodzi do budynku policji.
- No to po mnie - westchnął opierając się o zagłówek. - Po mnie... - dodał załamany. - Szlaban na wszystko...
Po niespełna godzinie Szymon wyszedł z komisariatu. Z pochyloną nisko głową ruszył w kierunku swojego auta. Nikodem zapiął pasy. Pochylił nisko głowę.
- I co? - odezwał się do wchodzącego do auta ojca.
- W domu porozmawiamy - rzekł Szymon uruchamiając silnik pojazdu.
- Tata, oni skuli moją Wiktorię. Musiałem coś zrobić... - szepnął nastolatek.
- Nikodem, nie rozpraszaj mnie, kiedy prowadzę.
- Bo zły jesteś na mnie, a ja nic złego nie zrobiłem...
- Co takiego? Nic złego nie zrobiłeś?! Za wyzwiska i atak na policjanta możesz iść siedzieć na dwa lata do więzienia!
- Weszli sobie do baru i skuli moją dziewczynę! Nawet się nie przedstawili! Od razu kajdanki i heja!
- Nikodem, nie podnoś na mnie głosu!
Młodzieniec zacisnął powieki. Szymon wyjechał z parkingu na główną drogę.
- Tato...
- Nie odzywaj się...
- Ale tato...
- Niko! Pogadamy w domu...
Nastolatek westchnął głęboko, po czym skierował wzrok w stronę bocznej szyby. Wciąż miał wypieki na policzkach. Przez resztę drogi do domu, nie odezwał się do ojca ani słowem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro