Komisariat 2
Nikodem wszedł do domu. W salonie panowała idealna cisza. Daniela siedziała przy kominku. Odpoczywała po długim, męczącym dniu.
- Już jestem... - rzekł nastolatek idąc w stronę schodów. Chciał jak najszybciej wejść do swojego pokoju i tym samym uniknąć konfrontacji z ojcem.
- Niko, zaczekaj! - cofnęła go. - Chyba należą mi się jakieś wyjaśnienia. Co robiłeś na komisariacie? To ma związek z Wiktorią? - spytała.
Nastolatek machnął ręką, po czym pobiegł po schodach do swojego pokoju. Po chwili do salonu wszedł Szymon. Mężczyzna położył na stole klucze i portfel.
- Poszedł do siebie? - odezwał się do żony.
Lusia kiwnęła głową. Wstała z fotela. Podeszła do męża, po czym położyła swoje dłonie na jego barkach.
- Ale jesteś spięty - szepnęła robiąc mu delikatny masaż. Miała nadzieję, że choć trochę uda jej się wyciszyć wciąż zdenerwowanego męża.
Jednak Szymon nie miał ochoty na masaż. Zdjął kurtkę. Podał ją żonie.
- Odniesiesz? - zapytał.
Lusia kiwnęła głową. W milczeniu patrzyła, jak Szymon podchodzi do szafy i wyciąga z niej swój stary, brązowy pasek.
- Chyba nie będziesz go bił - odezwała się. - Skarbie, w ten sposób niczego nie rozwiążesz...
- Zobaczymy - odparł składając skórzany pasek na pół.
- Szymon... - szepnęła błagalnym głosem. - Przecież Nikodem to mądry chłopak. Pogadaj z nim...
- Pogadam, ale najpierw spuszczę mu lanie. Już ja wybiję mu z głowy głupotę i tą całą Wiktorię! Wiesz, czego dowiedziałem się na komisariacie? Ta dziewczyna i jej kumpela sprzedają dzieciakom narkotyki!
- Boże drogi... Ale skarbie, Nikodem na pewno nie ma nic wspólnego z narkotykami... Przecież go znasz.
Szymon zacisnął powieki. Chciał już pójść na górę, ale Lusia chwyciła go za rękę.
- Czy Nikodem jest oskarżony o sprzedawanie narkotyków? - spytała.
- Nie... - rzekł Szymon. - Znajomy policjant powiedział mi, że Nikodem nie ma nic wspólnego z tym świństwem... Zatrzymali go, bo bohatersko stanął w obronie Wiktorii... Napaść na policjanta... Za to można dostać nawet dwa lata odsiadki.
- Ale skończyło się na pouczeniu? - spytała patrząc mężowi w oczy.
- Tak - przyznał. - Wiesz już wszystko więc...
Szymon zamilknął w połowie zdania. Wyrwał swoją dłoń z uścisku Danieli, po czym ruszył w stronę schodów. Wciąż był zdenerwowany.
Lusi łzy stanęły w oczach. Kochała Nikodema jak własne dziecko. Oddałaby wszystko, by zapomniał o Wiktorii i był szczęśliwy. Współczuła mu z całego serca.
Usiadłszy w fotelu, wybuchnęła płaczem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro