Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dama

Zbliżała się godzina piętnasta. Lusia i Szymon siedzieli obok siebie na kanapie w salonie. Mężczyzna delikatnie gładził swoją dłonią policzek małżonki.
- Pocałować cię? - zapytał patrząc na nią roześmianymi oczami.
Daniela zamknęła oczy. Odliczała w myślach sekundy dzielące ją i jej męża od pocałunku.
- Jeden, dwa... I już...
Szymon zatopił swoje usta w ustach Danieli. Lusia otworzyła oczy. Odwzajemniała czułe pocałunki męża.
Wtem oboje usłyszeli tupot małych nóżek. Agatka wbiegła do domu.
- Mama! - zawołała pędząc w stronę rodziców. Rzuciła się Lusi w ramiona.
- Gacia! No w końcu jesteś! - odparła Daniela tuląc do siebie dziewczynkę. - Co ty masz? Co to jest? - spytała patrząc na różowa torebkę, która Agatka trzymała w prawej ręce.
- Moja torebeczka! Mama, zobacz!
Agatka usiadła obok Lusi na łóżku. Wyciągnęła z torebki otwierane lustereczko w kształcie serca, zdobione brokatem i błyszczącymi koralikami, pomadkę ochronną na usta, składany grzebyk oraz złotą portmanetkę.
- Gacia, prawdziwa dama się z ciebie robi - zaśmiał się Szymon.
Dziewczynka wyszczerzyła ząbki, po czym podwinęła rękaw swojej bluzki.
- Diamentowa - powiedziała pokazując rodzicom zawieszoną na nadgarstku błyszczącą bransoletkę.
- No... Robi wrażenie - rzekł Szymon biorąc córkę na kolana. - Ale się stęskniłem za tobą, żabo! - zawołał podrzucając córkę w górę.
- A ja za tobą nie! - odparła śmiejąc się w głos.
- Co? Nie?! Odwołaj to! - rzekł. - Odwołaj to, bo jak nie to wyrzucę cię zaraz przez okno!
- Nie tęskniłam za tobą! - krzyknęła doniośle. Nie mogła się doczekać, kiedy w końcu tata poraz kolejny rzuci nią w powietrze.
Po chwili w salonie pojawili się Danuta oraz Nikodem. Młodzieniec przywitał się z rodzicami przez skinienie głowy, po czym ruszył w stronę schodów.
Danka z kolei usiadła w fotelu. Była zmęczona. Nim odezwała się, wzięła kilka głębokich oddechów.
- I co? Dała Aga mamie w kość? - odezwał się Szymon.
- Agatka? Skąd! - odparła Danuta. - Agatka to kochane dziecko... Nauczyła mnie robić rogaliki...
Lusia uśmiechnęła się do córki.
- Naprawdę? - spytała rozpromieniona.
Dziewczynka kiwnęła głową. Lusia dała jej buziaka w usteczka, po czym wstała z kanapy.
- Zrobię kawę... - powiedziała.
- Córeczko, jak już to ja poproszę herbatę...
- Babcia! Nie widziałaś stajni dla konia! Chodź! - zawołała Agatka zeskakując z kolan taty. Chwyciła Danutę za rękę, po czym zaprowadziła ją na górę.
Nikodem tymczasem zajrzał do pokoju Marcela.
- Puk, puk... - rzekł. - Można?
Marcel uśmiechnął się.
- Siadaj - rzekł posuwając się bratu na łóżku. - Wika była... Miałem ci pisać, ale nie miałem czasu...
- Wika? Kiedy? - spytał Nikodem.
- Wczoraj rano. Taksówką przyjechała. Po tym, jak potrąciła dzieciaka pewnie zabrali jej prawko na auto... Biedna Wika - zaśmiał się.
- Mówiła, czego chce?
Marcel spojrzał bratu w oczy.
- Czy mówiła? Niko, ona stała pod domem i darła się na całe gardło... Nikodem, Nikodem! Debilka... Chciałem ją uciszyć, więc zbiegłem na dół. Patrzę, a ona włazi do naszego domu, czaisz?! Po tej akcji mama wypiła melisę z dwóch saszetek a i tak miała tętno sto dwadzieścia.
- Ściemniasz...
- A wyglądam? Musiałem Wikę za szmaty odprowadzić do furtki, bo po dobroci się nie dało... Sory Niko,  wiem, że to twoja dziewczyna, ale to wariatka jest...
Nikodem spojrzał bratu w oczy. Uśmiechnął się do niego.
- To nie jest już moja dziewczyna... - rzekł.
- Taa... Jasne...
- Serio. Zerwałem z nią - wyznał.
- Nikodem, jeśli to, co mówisz jest prawdą, to znaczy, że nie jesteś taki głupi za jakiego cię miałem.
- Dzięki Marcel...
- I co teraz? Pewnie tęsknisz za nią, co?
- A wiesz, że nie - odparł Nikodem. - Wpisz sobie na fejsie Maria Suchocka...
Marcel natychmiast wziął do ręki swój iPhone. Wystukał na klawiaturze imię i nazwisko podane przez Nikodema.
- Ej, znam ją z widzenia! Ona chodzi do naszej szkoły - rzekł Marcel.
- No...
- I co? Podoba ci się?
- No, podoba - rzekł Nikodem. - Dwa razy byłem z nią w kawiarni i kilka razy na spacerze - pochwalił się.
- Buzi, buzi było?
- Nie... Nie było...
- To słabo... My z Melką...
- Co wy z Melką? Trzymajcie się za ręce tylko wtedy, kiedy nikt nie patrzy...
- Bo albo tata patrzy, albo pan Janek... My nie mamy prywatności... Wciąż jesteśmy u kogoś na celowniku. Ostatnio, jak dałem Melce buziaka i to w policzek, to Kornel poleciał do pani Emilii i jej powiedział, że Melka zamiast uczyć się matematyki to się całuje że mną. Masakra jakaś...
Nikodem uśmiechnął się. Schylił nisko do swojego plecaka.
- Masakra to jest tutaj... Pani Kocińska kazała ci to przekazać... Trzymaj - rzekł podając bratu druki dotyczące Olimpiady Matematycznej.
- Co to za gówno? - odezwał się Marcel. - Ona chyba nie myśli, że..? Pogięło ją?
- Ja, ty, Zosia i Karina... Za sam udział dostaniesz szóstkę na koniec roku, sto procent z matury z matmy, oczywiście na poziomie rozszerzonym... No i masz wejściówkę na uczelnie...
- Serio? Tata wie o tej olimpiadzie?
- Nic mu jeszcze nie mówiłem... A co?
- Może chciałby wziąć udział... Założę się, że nie rozwiązałby połowy zadań...
- Dobra, idę do chłopaków zajrzeć...
- Idź... Jak coś to mam na nich klepaczkę. Mogę pożyczyć...
- Klepaczkę? Dobry jesteś... Nara.
- No, nara - odparł Marcel przeciągając się. - Olimpiada... Czy tą Kocińską do reszty porąbało? Głupia, stara panna - westchnął wstając z łóżka. - Nie ma co!
Marcel zamknął drzwi od swojego pokoju na klucz, po czym zbiegł na dół do salonu.
- Cześć babcia! - zawołał. - Idę do Melki! Wrócę, nie wiem kiedy...
- Cześć Marcel - odpowiedziała Danuta.
- Marcel, przed dziesiątą chcę cię widzieć w domu! - odezwał się Szymon.
- Jestem pełnoletni! Wrócę, jak mi się zachce...
- Okej. Byle przed dziesiątą - odparł  mężczyzna.
- Żebyś wiedział, że wrócę pięć po. I co mi zrobisz?
- Na dupę ci wleję - odparł Szymon.
- No, chciałbyś! - odparował młodzieniec wsuwając na nogi trapery. - Wrócę tak około pięć po dziesiątej - oświadczył uśmiechając się do ojca. - No, może nawet siedem po...
- Idź już!
Marcel wziął głęboki oddech, po czym wyszedł z domu. Dziesięć minut później był już pod domem Melki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro