Czułości
Wkurza mnie to, że Melka nie ma klucza do drzwi od swojego pokoju. Zero prywatności. Ile razy uczyłem ją matmy a tu sobie wchodzi pan Janek albo Oliwer, że o nagminnych wizytach Julki nie wspomnę... A to pożycza szczotkę do włosów, a to prostownicę. Wciąż jest jej pełno. Może ona się we mnie podkochuje i dlatego włazi do pokoju siostry z byle powodu.
Tak też było tym razem. Leżeliśmy sobie z Melką na jej łóżku. Wsunąłem swoją rękę pod jej bluzkę, żeby ją trochę połaskotać i na to wchodzi Julka.
- Melka, co wy robicie? - zapytała.
- Młoda, weź zjeżdżaj stąd - odezwałem się. - A tak w ogóle jak się wchodzi do kogoś do pokoju to się puka.
- Puk, puk! Co wy robicie?
Wkurza mnie cwaniactwo Julii. Nie chciałem jej wypychać za drzwi, bo to siostra Melki, w dodatku dziewczyna. Na szczęście chwilę połaziła po pokoju, coś tam zabrała i poszła sobie.
Oczywiście musiałem wstać, żeby zamknąć za nią drzwi, bo zostawiła uchylone. No, masakra jakaś z tymi dziewczynami...
Położyłem się obok Melki. Znów wsunąłem rękę pod jej bluzkę. Zaśmiała się. Pogłaskała mnie po policzku i na to wchodzi - uwaga - znowu Julka.
Nie no, teraz to ja się już wkurzyłem. Dopiero co jej mówiłem, że się puka, a ona jakby głucha. Nie wiem, mózg zgubiła? Sparzyła sobie prostownicą do włosów?
Nie tylko ja się wkurzyłem. Amelia też miała jej już dość.
- Jula, wypad, no! - zawołała.
- Spoko, już wychodzę. Szukam swojego zeszytu od polaka - wytłumaczyła się.
- To szukaj go gdzieś indziej - odparła Amelia siadając na łóżku. - Jula, idź sobie...
- Okej, okej. Nie spinaj się tak.
Wkurzyłem się, ale nie chciałem okazywać tego Melce. Poczekaliśmy aż Jula wyjdzie z pokoju i na nowo zabraliśmy się za nasze czułości. No i szlag by trafił. Nie minęły dwie minuty a Julia zjawiła się na nowo. Melka była już prawie czerwona za złości. Postanowiłem zadziałać.
- Chodź Melka, nie będziemy tu siedzieć - odezwałem się. - Idziemy do mnie.
Julia nadąsała się jak nigdy. A ja wziąłem swoją dziewczynę za rękę i poszliśmy na dół. Pan Janek nie miał nic przeciwko, żebym zabrał Melkę trochę do siebie. Ponieważ nie jestem kapusiem, nie powiedziałem mu o nagminnych wizytach Julki. Jak go znam, nie byłby zadowolony, że jego młodsza córka co chwilę do nas włazi.
No i poszliśmy do mnie. Pomału, spacerkiem przez park czy tam lasek, zwał jak zwał. Szliśmy wydeptaną przez nas lata temu wąską ścieżką. Jak sobie przypomnę, ile z Melką razem przeżyliśmy, masakra. Melka to nie tylko moja dziewczyna - to mój najlepszy kumpel!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro