Bomba
O jedenastej pod domem Jasińskich zaparkowało czarne BMW. Wiktoria wyszła z samochodu. Wyciągnęła z torebki telefon. Zadzwoniła do Nikodema. Po usłyszeniu kilku głuchych sygnałów wsunęła telefon z powrotem do torebki. Weszła na podwórko. Powoli zbliżyła się do drewnianego domu.
- Dobre pieski - szepnęła ostrożnie przechodząc obok leniwych czworonogów. - Dobre pieski...
Udało się. Podeszła do drzwi. Zapukała.
Ani się obejrzała, gdy ktoś otworzył przed nią drzwi i to na oścież. Tą osobą była Agatka.
- Mama! Wikusia przyjechała! - zawołała.
Wiktoria śmiało przekroczyła próg domu swojego chłopaka. Uśmiechnęła się do Agatki i bawiących się na dywanie chłopców.
- Sami tu jesteście? Aga, zawołasz mi tu Nikodema? - odezwała się siadaj wygodnie w fotelu.
- Tata pojechał z Marcelem, a mama poszła do łazienki...
- Aha, okej... Zawołaj mi tu Nikodema, okej?
- No! - zawołała Agatka.
Dziewczynka pobiegła w kierunku schodów. Jasio i Franek zaczęli się namawiać. Wpadli na pomysł, że zbombardują Wiktorię klockami.
- Kryj się! - krzyknął Jasio rzucając w dziewczynę pierwszym klockiem. Był to klocek podwójny niebieski.
Wiktoria zasłoniła twarz poduszką leżącą na sąsiednim fotelu. Franek ukrył się za kanapą. Wyobraził sobie, że leży w okopie.
- Atak! - zawołał biorąc do ręki ułożony z klocków domek. Nie chcąc zrobić Wiktorii krzywdy, rzucił domkiem prosto w poduszkę, którą dziewczyna się zasłaniała.
Wtem ze schodów zbiegł Nikodem.
- A wy co robicie? - spytał patrząc na młodszych braci. - Hej Wika. Chodź - dodał podając rękę swojej dziewczynie.
Jasio podniósł z podłogi metalowy samochodzik.
- Uwaga, granat! - zawołał.
Nikodem odwrócił się w stronę brata. Uśmiechnął się.
- Jasiu, chodź, coś ci powiem - rzekł z namysłem.
Jasiu podniósł się z podłogi. Podbiegł do brata. Nikodem poczochrał go po głowie.
- Zapamiętaj sobie taką rzecz... W dziewczyny nie rzuca się granatami. Wiesz dlaczego?
- Bo się popłaczą? - zawołał Franek z drugiego końca salonu.
- Nie. W dziewczyny nie rzuca się granatami dlatego, że one noszą przy sobie ciężki sprzęt - rzekł Nikodem przybierając poważny wyraz twarzy.
- Jaki? - zainteresował się Jasio. - Czołgi?
- Jo! Nie czołgi, ale na przykład bomby. Zobacz sobie na tablecie, jak wygląda wybuch bomby a jak wybuch granatu.
- Ale ja nie mam tabletu...
- To ja ci potem to pokażę i sobie porównasz.
- Niko, teraz!
- Teraz mam gościa... Chodź, Wika...
Nikodem wraz ze swoją dziewczyną poszli na piętro. Jasio tymczasem ruszył wprost w stronę kanapy. Rzucił się na nią z rozpędu.
- Jak będę duży, będę wymyślał bomby! - zawołał.
- A czemu dopiero, jak będziesz duży? - odezwał się Franek.
- Bo, żeby zrobić bombę trzeba mieć osiemnaście lat - wyjaśnił Jasio. - Skaczemy, kto wyżej? - dodał stając na kanapie.
Franek uśmiechnął się.
- No! - zawołał. - To, kto wyżej!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro