Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Bohater

Nikodem siedział w poczekalni na twardej ławce. Co chwilę spoglądał na wiszący na ścianie okrągły zegar, którego wskazówki zdawały się stać w miejscu.
Wiele czasu upłynęło zanim młodzieniec usłyszał dźwięk domofonu. To stanowiło sygnał, że za moment otworzą się ciężkie, metalowe drzwi...
Tak też się stało. Do poczekalni wszedł Szymon. Miał na sobie eleganckie, starannie wypastowane buty, grafitowe spodnie oraz niebiesko-szarą kurtkę z kapturem. Mężczyzna szczerze zadziwił się wyglądem Nikodema. Chłopak miał bose stopy. Pomimo chłodnej, październikowej pogody był ubrany jedynie w jeansy i cienką koszulę. Siedział przy kaloryferze z włosami rozczochranymi na wszystkie strony, a w ręku trzymał deskorolkę.
Szymon usiadł obok syna. Klepnął go ręką w udo.
- Co tym razem? - spytał wpatrując się w przygaszone oczy syna. - Znowu Wiktoria?
Nikodem wzruszył ramionami. Szymon pokiwał głową, po czym wstał z ławki. Podał Nikodemowi swoje kluczyki od auta.
- Leć do samochodu. Włącz sobie ogrzewanie...
- Okej - westchnął nastolatek wstając z ławki. Błędnym krokiem wyszedł z budynku komisariatu.
Niecodzienny wygląd i dziwne zachowanie Nikodema zaniepokoiły Szymona. Mężczyzna podszedł do okienka i poprosił o rozmowę z komisarzem Dobrzyńskim. Już po chwili znajomy Szymona wyszedł mu na spotkanie.
- No! Szymon! - rzekł komisarz. - Zabrałeś synowi telefon... Chłopak niedość, że nie miał z czego po ciebie zadzwonić to jeszcze nie pamiętał twojego numeru telefonu.
- Wciąż są z nim jakieś problemy... To już drugi raz w przeciągu kilku dni, jak odbieram go z komisariatu - odparł Jasiński wchodząc do biura Dobrzyńskiego.
- Siadaj... Twój chłopak uratował dzisiaj życie jednemu dzieciakowi.
- Co? Jak? Nie bardzo rozumiem - rzekł Szymon marszcząc brwi.
- Jego dziewczyna, Wiktoria Szymańska spowodowała wypadek. Potrąciła dzieciaka na przejściu dla pieszych. Twój chłopak jechał z nią autem jako pasażer. Ona uciekła z miejsca zdarzenia, ale już ją zatrzymaliśmy. Do wszystkiego się przyznała. Możesz być dumny z syna. Niedość, że uratował życie potrąconemu dzieciakowi to jeszcze zeznał nam wszystko, co i jak. Gdyby nie jego zeznania nie znalibyśmy tożsamości sprawcy wypadku... W miejscu, w którym doszło do zdarzenia drogowego nie ma kamer. Żaden ze świadków nie spisał numerów rejestracyjnych samochodu sprawcy. W zasadzie tylko dzięki twojemu chłopakowi wiemy, że to Wiktoria Szymańska potrąciła tego dzieciaka...
Szymon nie wiedział, co powiedzieć. Był totalnie zaskoczony. Przetarł oczy ze zdumienia.
- Zatrzymaliśmy już Wiktorię. Przyznała się do zarzucanego jej czynu. Za handel narkotykami, spowodowanie wypadku, nieudzielenie pomocy poszkodowanemu i ucieczkę z miejsca zdarzenia posiedzi sobie nie rok i nie dwa.
- Nie rok i nie dwa... - rzekł Szymon półszeptem. - Dobrze. Dziękuję. Pójdę już. Muszę pogadać z synem... - dodał lekko oszołomiony.
Mężczyźni uścisnęli sobie ręce. Jasiński wyszedł z gabinetu komisarza. Minąwszy długi korytarz poszedł prosto w kierunku głównych drzwi.
Na zewnątrz było chłodno. Wiał silny wiatr. Szymon ruszył w stronę Volkswagena. Wiele myśli chodziło mu po głowie. Nie miał żalu do syna o to, że ten poraz kolejny spotkał się z Wiktorią. Szymon czuł coś innego, coś zupełnie innego - rozpierała go duma. Jego syn uratował życie dziecku...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro