Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Niewypowiedziane słowa

Biała suknia cisnęła ją. Nie tylko jej ciało. Ściskała, kruszyła również psychikę. Przerabiała na kawałeczki, a następnie na wiór. Po prostu niszczyła. Tak o to panna młoda powolutku rozpadała się w środku.
I nikt tego nie widział.
Uśmiech.
Dygnięcie
Chichot.
Odejście.
Uśmiech.
Dygnięcie.
Chichot.
Odejście.
Jak maszyna witała gości. Jak robot zaprogramowany na odczuwanie radości, nawet nie próbowała zdjąć maski uśmiechu.
A chciała. Bardzo chciała.
Jej święto. Jej dzień. Jej śmierć. W środku, w głębi serca, czuła się dzisiaj całkowicie martwa.
Wtedy nagle ją zobaczyła. Piękną jak kiedyś. A nawet piękniejszą. Lata zmieniły ją z uroczej dziewczynki w przepiękną kobietę. Serce Barbie podskoczyło i zatrzepotało, ale ciasna suknia miażdżąca duszę, zatrzymała je w miejscu. Chciało się wyrwać do niej, lecz nie mogło. Powstrzymywała je klatka z bólu i kłamstw. Mimo to po tym jednym spojrzeniu poczuła się, jakby coś w jej wnętrzu nagle odżyło. Odzyskała siły. Uśmiech przestał być sztuczny. Stał się prawdą. Radością.

Jednak zaraz potem znowu przyszedł ból. Gorszy, silniejszy niż wcześniej.
Mężczyzna - ciemna skóra, czarne włosy, modny garnitur - podszedł do najpiękniejszej kobiety tego dnia - o wiele piękniejszej niż Barbie mogłaby być kiedykolwiek - i ucałował jej usta. Pocałunek był lekki, ale widać w nim było miłość. Tę samą, a może nawet większą niż ona czuła. Ponieważ ich miłość była prawdą. A miłość Barbie i Midge nie miała szansy na zaistnienie. Była tylko snem, pięknym marzeniem. Niczym więcej.

Potem przyjaciółki, które kręciły się dookoła niej dopinając wszystko na ostatni guzik. Musiała być idealna. Musiała być piękna. Wzór dla wszystkich panien młodych.
Delikatna muzyka. Mocno ściskany bukiet. Krok po kroku. Ojciec trzymał ją mocno za ramię. Kręciło jej się w głowie. Chciała uciec. Ale nie mogła. Musiała odgrywać swoją rolę.
Coraz bliżej ołtarza. W głowie Barbie kłębiły się miliony myśli. Nie mogła się skupić. Pięknie ubrani ludzie dookoła. Cudowny Ken przed nią. Czekał na nią. Na swoją miłość. Nie zasługiwała na to.
Co by się stało gdyby teraz zerwała welon? Co by się stało gdyby teraz odwróciła się i wybiegła? Co by się stało gdyby podeszła do Midge i ją pocałowała?

Za późno. Stanęła tuż obok Kena. Głos księdza ledwie do niej docierał. Czuła się zamroczona. Lęk, ból, chaos. Czy tak powinien wyglądać umysł idealnej panny młodej?
 - Czy ty, Barbaco Millicent Roberts, wziąć za męża Kena Carsona i przysięgasz mi miłość, wierność i uczciwość małżeńską?

Teraz jej kolej. Czas na jej słowa. Miała ochotę wykrzyknąć prawdę. Powiedzieć co dzieje się w jej głowie. Zamiast tego uśmiechnęła się delikatnie. Idealnie.
 - Tak, chcę.

I nikt nie zauważył się dookoła nich zawisły niewypowiedziane słowa.

Obrazek w mediach:
art-now-and-then.blogspot.com

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro