Rozdział 6. Gra.
/Gabriel/
Od sytuacji kiedy zwymiotowałem na wezwaniu minęło kilka dni. Nikt nie drążył tego tematu. Szczególnie, że na samo wspomnienie tego robiło mi się potwornie nie dobrze. Wracałem do domu z nocnego dyżuru. Po wejściu do domu usłyszałem śmiechy i rozmowy. Zdjąłem buty, a torbę zostawiłem w pokoju. Poszedłem do kuchni. Mijając salon zauważyłem mojego ojczyma. Siedział na kanapie z trzema mężczyznami. Pili wódkę. Poznałem alkohol po zapachu jak i po tym, że stała butelka na stole. Przemilczałem to i wszedłem do kuchni. Wziąłem swój jogurt owocowy i zrobiłem sobie kilka kanapek. Następie poszedłem do pokoju. Po postawieniu na biurku talerza z kanapkami oraz jogurtu usiadłem za biurkiem. Wziąłem z półki książkę i zacząłem ją dalej czytać. Byłem skupiony na czytaniu książki. W między czasie jadłem kanapki i jogurt. Jednak nagle do pomieszczenia wszedł mój ojczym. Wyglądał na niezadowolonego. Wystraszyłem się. Zrobił mi kazanie o tym, że nie powinienem tak wcześnie wracać z pracy. Starałem się bronić lecz na marne. Doszło do tego, że Mirosław mnie mocno pobił. Prawie nie mogłem złapać oddechu. Kiedy wyszedł z mojego pokoju z trudem wstałem. Usiadłem na łóżku. Po policzkach spływały mi łzy. Gdy uspokoiłem się chwyciłem za telefon. Zacząłem przeglądać internet. Nagle napisał do mnie jakiś typ. Koniec końców zacząłem z nim pisać. Wyznał mi, że pomoże mi z powodu, że prowadzi pewną grę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro