Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział I- Wyprowadzka

Moja nauka w szkole szła bardzo dobrze, aż do pewnego incydentu, przez co moi rodzice zostali wezwani do szkoły, przez panią dyrektor. Oczywiście każda wycieczka była finansowana przez mojego ojca, który pracuje jako kierownik banku. Pewnego dnia moi rodzice weszli do gabinetu dyrektorki z zamiarem porozmawiania o moim ugryzieniu dziewczyny i rozszarpaniu jej dłoni. Jakby mnie nie drażniła nic by się nie stało.

-Droga Pani Dyrektor, to jakieś fatalne nieporozumienie. Niech pani spojrzy na nią. Ona nikomu nie zrobi krzywdy. Jest niegroźna.- Starsza kobieta nie spuściła ze mnie wzroku.

-Otóż drogi Panie White, Lilia ugryzła koleżankę na tyle mocno, że dziewczyna ma poszarpaną całą prawą dłoń.- Powiedziała.- Ostatnio są z nią same kłopoty. Dzieci się na nią skarżą. Boją się jej.

-Ale ona się sama o to prosiła... Ja nie zrobiłam tego chcąco.- Próbowałam się bronić. W końcu sama zaczęła jędza jedna.

-Postaramy się porozmawiać z córką Pani dyrektor.- Moja mama zaczęła ratować sytuację. Jednak czy to coś da, skoro tak już jest od początku pierwszej klasy. Dobrze, że zaraz koniec roku. Mam już dość tego wszystkiego co się właśnie dzieje. Mam dość takiego traktowania.

-Przykro mi ale będę musiała ukarać Lilię naganą. Niestety ale mamy z nią parę kłopotów. Bardzo się obniżyła w nauce.- No przez to co się tutaj dzieje to się nie dziwię wcale. Te ludzie mnie wykończą. W końcu jak to powiedzieli, jestem inna niż oni. Posiadam uszy i puszysty ogon, więc na pewno nie jestem taka jak oni, dodatkowo są chwilę gdy w rozmowie warczę. Muszę porozmawiać z rodzicami na ten temat, może coś rozumieją z tego.- Proszę aby Lilia nie pojawiała się w szkole do końca roku.- Doszło do mnie. Spojrzałam na kobietę.

-Ale do końca roku zostały dwa tygodnie. Zawiesza ją pani?- Mój ojciec nie daje za wygraną. Usłyszałam pukanie i nim dyrektorka zdążyła się odezwać, do pomieszczenia weszła kobieta ciągnąc dziewczynę, która jest winna temu co się stało.

-Mam nadzieję, że ukara pani solidnie tą, która jest temu winna.- Kobieta spojrzała na mnie z niesmakiem.- To, to cię ugryzło tak? Przecież to pies. Od kiedy zwierzęta są przyjmowane do szkoły.- Na te słowa zrobiło mi się smutno. Wybiegłam w końcu z gabinetu. W oczach miałam łzy. Mieli rację. Przed wyjściem ze szkoły dorwała mnie mama i mocno przytuliła. Do moich uszu dotarły jeszcze słowa ojca.

-Niech pani uważa na słowa. Nie można wyzywać inne dzieci nie ważne jak wyglądają. Pani dyrektor, Lilia już nigdy nie postawi nogi w tej szkole. Niech ta pani od dzisiaj finansuje szkole różne wycieczki i inne rzeczy. Ja już tego nie będę robił.- Wyszedł trzaskając drzwiami. Razem z rodzicami weszłam do samochodu i ruszyliśmy w stronę domu. Rodzice rozmawiali ze sobą przez całą drogę, a ja patrzyłam przez okno na świat. W końcu kiedy dojechaliśmy wysiadłam jako pierwsza i pobiegłam do swojego pokoju. Mama poszła do kuchni zapewne zrobić kolacje, gdyż była już pora późna, a ojciec akurat zapukał do mojego pokoju. Wszedł za nim zdążyłam odpowiedzieć. Leżałam twarzą do ściany i nawet na niego nie spojrzałam. Usiadł koło mnie i pogłaskał po głowie. Chyba wiedział, że będzie mi ciężko, ale nie sądził chyba, że tak.- Musimy w końcu z tobą porozmawiać Lilia. Przyjdź po kolacji do naszego pokoju, dobrze.- Pokiwałam głową na znak potwierdzenia i ojciec wyszedł. Poleżałam jeszcze chwilę na łóżku ze łzami w oczach. Po jakiś 15 minutach zeszłam sprawdzić czy nie pomóc mamie przy kolacji, akurat miała już wszystko gotowe. Poprosiła mnie tylko o nakrycie do stołu. Zrobiłam to od razu bez wahania. Usiadłam do stołu i grzesznie czekałam na swoich rodziców. Kiedy w końcu usiedli do stołu mogliśmy przejść do kolacji. Zrobiłam sobie kanapkę z szynką i zajadałam razem z jajecznicą z pomidorami, którą po prostu uwielbiam.

Po kolacji posprzątałam i tak jak prosił mnie ojciec skierowałam się do pokoju rodziców. Weszła do środka bez pukania i zastałam tam pakujących się rodziców. Byłam w szoku i nie wiedziałam co mam robić. Ojciec spojrzał na mnie.

-Usiądź musimy porozmawiać.- Zaczął tata, a ja usiadłam.- Lilia, chcemy ci powiedzieć już, ponieważ masz 16 lat. Wychowaliśmy cię jak swoją córkę, bardzo cię kochamy i kochać będziemy. Nie chcemy, żebyś nas srogo oceniała. Otóż...- Zaczął ale wtrąciła się mama.

-Zostałaś podrzucona nam pod drzwi domu, gdy miałaś 3-miesiące. Miałaś karteczkę, jak masz na imię, kim jesteś i co mamy zrobić gdy cię odnajdziemy. Zaadoptowaliśmy cię i wychowaliśmy tak jak było napisane. Byłaś naprawdę słodkim i wspaniałym dzieckiem.

-Teraz musimy się spakować. Wyprowadzamy się do babci. Tam rozpoczniesz naukę i poznasz wiele przyjaciół. Idź się spakuj. Resztę opowiemy ci w drodze.- Zrobiłam tak jak mi kazali. Pobiegłam do pokoju i spakowałam swoje rzeczy. Nie musieli mnie długo namawiać, ale myśli ciągle kierowały się na tym co mi powiedzieli rodzice. Spakowałam walizkę, a reszta przyjedzie później. Wzięłam głęboki oddech i wyszłam z pokoju. Usłyszałam jak drzwi sypialni moich rodziców się otwarły i wyszli z nich.

- Kochanie, nie chciałam, żeby tak wyszło. Kochamy cię i chcemy, żebyś była szczęśliwa.

-Ale ja jestem szczęśliwa. Z wami.- Spojrzałam na nich.- Nie interesuje mnie czy jesteście moimi prawdziwymi rodzicami czy nie. Kocham was.- Przytuliłam ich.- Ale powiecie mi czemu moi rodzice mnie nie chcieli.- Spojrzałam na nich.- Czyżby dlatego, że jestem inna.- W tym momencie, ojciec uklęknął przede mną i spojrzał mi w oczy.

-Kto ci powiedział, że jesteś inna?- Przytulił mnie.- My też cię kochamy i za pewne twoi rodzice również cię kochali.

-Z tego co wiemy, prawdopodobnie zostali zabici.- Przytuliła mnie mama, a z moich oczu poleciały łzy.- A teraz pakuj się do auta, opowiesz nam co się stało w szkole.- Skierowałam się do samochodu. Nie wiedziałam jak powiedzieć moim rodzicom o tym co działo się w szkole. Usiadłam do samochodu i zapięłam pasy. Dostałam w tym momencie wiadomość na telefon. Odebrałam ją. Obserwowałam każdy szczegół filmu, a później odczytałam wiadomość. Usunęłam ją mając łzy w oczach i spojrzałam za okno. Rodzice weszli do samochodu.- Lilia, wszystko w porządku.- Rodzice odwrócili się do mnie. Nie wytrzymałam i zaczęłam płakać.

-Ja naprawdę nie chciałam jej nic zrobić... Ona sama zaczęła... Zresztą... Spójrzcie.- Odtworzyłam jeden z filmików z forum grupowego. Było tam, jak dziewczyna, którą ugryzłam pchała moją głowę pod ubikację i oblała czymś, po czym wyciągnęła zapalniczkę i chciała podpalić. W tym właśnie momencie broniąc się ugryzłam ją i uwalniając się uciekłam.- Było więcej podobnych incydentów.- Mama się przeraziła i spojrzała na mnie.

-Dlaczego nam nie powiedziałaś?- Spojrzał na mnie tata.

-Nie mogłam... Powiedziała, że zrobi tak, że to ja byłam temu wszystkiemu winna.- Tata spojrzał na mamę.

-Jak długo to trwało?- Odpowiedzieli razem i spojrzeli na siebie, na co ja sama wybuchnęłam śmiechem, a oni zaraz za mną.

-Jedziesz do babci, a my wrócimy, aby spakować resztę. Wyślij mi te filmiki, nimi również się zajmiemy.- Pokiwałam głową. Spędzę dzień z babcią na wsi. Pojeżdżę na koniu, wydoję krowę, nakarmię kury, wypasę owce, dodatkowo pobawię się z Owczarkiem Szwajcarskim (Collie) o imieniu Derra. Uwielbiam tego psa pasterskiego. Za każdym razem jak przyjeżdżam Derra, razem ze mną chodzi do lasu na polankę, gdzie rzucam jej patyki i tarzam się po trawie. Włączyłam sobie muzykę na słuchawkach i wyciągnęłam z plecaka książkę pt. Zmierzch. Uwielbiałam romans pomiędzy wampirem, człowiekiem i wilkołakiem. Zmiennokształtni ludzie posiadający dar zmieniania się w wilki, dzięki czemu są w stanie złapać zagrażający im ród wampirów. Przeczytałam dwa rozdziały, po których zasnęłam.

Noc, las, piękna dolina, gdzie znajduje się pełne stado wilków. Stada pilnuje piękny duży bury wilk o brązowych oczach. Wilk zaczyna warczeć, kiedy zbliżam się do doliny i atakuje.

Po tym ataku budzę się z krzykiem. Mama odwraca się i patrzy na mnie. Sprawdza, czy nie mam gorączki i czy nie jestem rozpalona. Rozglądam się, gdzie jesteśmy i zauważam, że jedziemy drogą leśną. Czyli prawie całą drogę przespałam. Musiałam spać ok. 1,5 godziny. Kiedy wyjeżdżamy na główną ulicę zauważam domek babci, czyli dojechaliśmy całkiem spokojnie. Zaczynają się moje pierwsze w życiu wakacje w trakcie roku szkolnego.

Powitał nas biały dom oraz odgłos szczekania psa. Derra podbiegła do nas jako pierwsza, za nią przyszli dziadkowie. Uśmiechnęli się do nas kiedy wyszliśmy z samochodu, jak najbardziej się nas spodziewali, ponieważ w drodze tata rozmawiał z babcią i powiedział co się stało. Oczywiście byli za tym, że dobrze zrobiłam.

-Zostawimy ją i wracamy rozwiązać tą sytuacje. Prawdopodobnie było to od pierwszej klasy.- Powiedział stanowczo tata.

-Pewnie synku, ale uważajcie na siebie. Skoro tak nią wstrząsnęło to nie wiadomo jak potraktują was.

-Nie martw się mamo, wszystko będzie dobrze. Mamy taką nadzieje.- Odezwała się mama, gdy babcia mnie przytuliła i wsiadła do auta.

-Nie wierzę, że przez te wszystkie lata finansowałem im wycieczki, a oni tak traktowali moje dziecko. Jaki ja byłem głupi.- Tata złapał się za głowę.- Załatwimy to, weźmiemy bagaże i jutro po śniadaniu powinniśmy się zjawić. Dzisiaj pełnia więc nie chcę za bardzo się rozjeżdżać w nocy.- Spojrzał na babcię, na co ona pokiwała tylko głową.

-Uważajcie na siebie i wróćcie cali i zdrowi.- Po tych słowach babci tata wsiadł do pojazdu i włączył silnik. Jeszcze raz zobaczyli na mnie z mamą i wyjechali. Obserwowałam ich do czasu, aż nie zniknęli mi z oczu. Babcia poszła do domu, a ja i Derra postanowiłyśmy iść na spacer do lasu, jednak za nim się wybrałyśmy wróciłam do domu rozpakować swoją walizkę. Dom moich dziadków posiadał cztery pokoje, w każdym pokoju znajdowała się łazienka, aby każdy miał swoją swobodę, była również kuchnia i salon, gdzie wszyscy spędzaliśmy wspólnie czas, oraz mała jadalnia. Mój pokój znajdował się na górnym piętrze, gdzie mieli również moi rodzice, którzy również czasami spędzali z nami wakacje, jeżeli udało im się zdobyć urlop. Weszłam do pokoju, w którym za wyjątkiem porządku nic się nie zmieniło. Łóżko było pościelone, obok łóżka stała szafeczka, na której stała lampka oraz parę zdjęć. Naprzeciwko łóżka stała ogromna szafa, do której przeniosłam swoje rzeczy z walizki. Postanowiłam się troszkę ogarnąć ponieważ pogoda wskazywała, że będzie bardzo ładnie. Ubrałam krótkie spodenki i bluzeczkę z krótkim rękawkiem, do tego sandałki. Spojrzałam w lustro, gdzie zauważyłam blondwłosą dziewczynkę o niebieskich oczach i smutnym spojrzeniu. Dawno się nie uśmiechałam, a teraz musiałam grać, że wszystko jest w porządku. Wyszłam z pokoju i zeszłam do kuchni. Babcia akurat robiła naleśniki, a dziadek czytał gazetę przy stole. Usiadłam obok niego

-Idę z Derrą do lasu na polankę.- Oznajmiłam smarując naleśnik z dżemem. Babcia na mnie spojrzała.

-Dobrze, ale uważaj na siebie. I nie wracaj późno, w lasach ostatnio jest niebezpiecznie.- Powiedział dziadek.

-Będzie ze mną Derra. Jak coś będziemy uciekać razem.- Zaśmiałam się. Babcia patrzyła na mnie jakby zobaczyła ducha.

-Kochanie, nie wiem czy to dobry pomysł.- Babcia usiadła obok niego. Dziadek spojrzał na mnie.

-Ona ma to we krwi. Nie możesz zabronić jej iść do lasu. Sama pójdzie bez twojej zgody.- Babcia westchnęła, wiedząc, że dziadek ma racje. Zjadłam jeszcze dwa naleśniki z dżemem i wyszłam wołając Derre. Kiedy mój kompan się zjawił obok mnie, ruszyłyśmy do lasu. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro