Dokąd nocą kroczysz, kocie?
Dopisek na dole zawiera spojler. Zostałeś ostrzeżony.
Jan nigdy nie lubił tej przeklętej kotki. Alphys dzień za dniem doprowadzała go do szewskiej pasji. Gdyby nie to, że obiecał żonie zajmować się tym kłębkiem futra... Cholera, jak chętnie by się jej pozbył! Niestety, może i miał swoje lata, przez całe jednak długie życie mężczyzna trzymał się tego, aby otrzymywać obietnic. Wraz z Marią nie doczekali się dzieci. Płodność Jana miała wiele do życzenia, zresztą los chciał, że również i jego partnerka po kilku latach małżeństwa okazała się być bezpłodna. Mimo to, przeżyli razem wiele wspaniałych lat. Podróżowali, cieszyli się sobą.
Po dłuższym czasie adoptowali swoją pierwszą istotkę, Sansę. Kotka była bardzo spokojna, niemalże od razu skradła serca obojga. Często znikała i całymi dniami włóczyła się, jednak jeśli już była w domu, zawsze chętnie wtulała się w ramiona swoich właścicieli, poddawała pieszczotą, dotrzymywała towarzystwa. Sansa była w dość podeszłym wieku, kiedy na świat przyszła Alphys. Maria martwiła się okropnie, że trzynastoletnia kotka nie przeżyje porodu. Przez tyle lat nie dopuszczała do siebie kocurów. Co się stało? Kicia jednak przetrwała poród swojej jedynej potomkini, żywota dopełniła zaś w parę tygodni później. Właściciele mieli wówczas wrażenie, że obie kotki dziwnie się zachowują. Przed odejściem Sansy zarówno ona, jak i Alphys znikały dość często. Cóż, właściwie do dziś Alph potrafiła po prostu wyparować na jakiś czas, aby potem wpatrując się w Jana tymi swoimi oczyskami, Bóg wie jakim cudem zasiąść na blacie.
Trzeba nadmienić, że Alphys była bardzo specyficznym kotem. Po pierwsze, biała kotka była chyba najmniejszą przedstawicielką gatunku, z jaką Jan w ogóle miał do czynienia. Po drugie, Alphys od urodzenia miała dwa defekty. Jej lewa tylna łapa kończyła się na kolanie, Prawe oko kotki posiadało skazę. Szara tęczówka okalona była dodatkowo kształtem, przypominającym gwiazdę. Kotka miała osiem lat, gdy jej pani zmarła wskutek choroby.
Może to właśnie z uwagi na brak dzieci pary Maria powiedziała wówczas “Janku.. Proszę Cię, opiekuj się Alphys. Dbaj o nią, póki żyje”. Wypełnienie obietnicy stało się dla Jana kwestią honoru. Ostatnim aktem oddania Marii. Już przy adopcji Sansy małżonkowie nie należeli do najmłodszych. Teraz siedemdziesięcio pięcio letni mężczyzna nie mógł znieść samego widoku kotki. Alphys niszczyła meble, nieomieszkała się także pozostawić śmierdzącej pamiątki w butach właściciela. Właściwie, robiła, co jej się żywnie podobało. Łaski pozostawienia w spokoju przez kotkę dostępowały jedynie pamiątki po zmarłej Marii. Te traktowała z należytym szacunkiem.
Jan uważał wręcz, że trwa w toksycznej relacji z tym okrutnym stworzeniem. Nie mógł się jej pozbyć ze względu na obietnice względem zmarłej małżonki, z całego jednak serca życzył Alphys rychłej śmierci. Niech Maria sobie ją weźmie, gdziekolwiek by teraz nie była.
Tej nocy mężczyzna nie mógł zasnąć. Zupełnie tak, jakby coś kazało mu nie spać. Za każdym razem, gdy myślał już, że zasypia, coś mu przeszkadzało. Powoli widział rozmazany, senny świat... Bum, sam z siebie się budził. Rozejrzał się z rezygnacją po pokoju. Zza okna dojrzał dziwne światło. Początkowo nie był nim zainteresowany, blask wydał mu się jednak... Specyficzny. Kiedy podszedł do okna zaczął się zastanawiać, czy na pewno nie śni.
Dwanaście ogoniastych istot zasiadało w kółko. Wśród kotów różnorakiej maści i rodzaju znajdowała się również Alphys. Głowy zwierząt zdawały się połączone czymś w rodzaju... Błyszczącej mgły? Owa mgła wydobywała się z czaszki, aby połączyć się w obrazie przedstawiającym... Kota. Tak. Dwanaście kotów parowało łbami, aby wytworzyć przedstawiciela swojej rasy. Ponadto, owy specyficzny twór poruszał się... Może coś mówił?
Skoro Jan potrafi wyśnić coś tak dziwnego to... Dlaczego by tego nie sprawdzić?
Zszedł na dół po schodach, a następnie dyskretnie uchylił drzwi wejściowe. Ku jego zdziwieniu... Usłyszał rozmowę.
— Ostatni filmik z moimi słodkimi minami na internecie zarabia miliony wyświetleń — powiedział ktoś, dość cienkim głosem — chociaż muszę przyznać, że niełatwo było zmusić człowieka do początkowej współpracy. Musiałam dawać mu się głaskać całymi dniami! — Jan nie był w stanie tego zobaczyć, właścicielkę przeszły jednak ciarki.
— Wystarczy, aby nam ufali — odparł ktoś inny. Jego brzmienie było o wiele bardziej poważne — co z tobą, Alphys? — Staruszek niemal podskoczył, słysząc imię swojej kotki. Po chwili ta przemówiła, głos jej przypominał starszą, poczciwą kobietę.
— Mówię wam tyle razy — rzekła spokojnie — z tego starego pryka nic nie będzie. Zawadza nam od lat. Powinniście już dawno pozwolić mi go zlikwidować, stoi na drodze do sukcesu.
Musiał śnić. To pewne, że Alph go nienawidzi, jednak na pewno nie byłaby w stanie czegoś zaplanować. To tylko zasrany, stary kot.
— Dominacja wymaga poświęceń, Alph — kolejna ogoniasta zabrzmiała dość zuchwale.
— Tracimy cenny czas! — głos Alphys przestał brzmieć przyjaźnie. Kolejne słowa wręcz wycedziła. — Zajęcie macierzystej planety zajęło nam zbyt wiele, krnąbrny tłuku! Musimy w końcu przejść do działania. A ja jestem uziemiona, póki ten dziad się mnie nie wyrzeknie, lub nie umrze. Znacie zasady.
Facet zacisnął pięść. Co też planowała jego cholerna kotka?! Chciał się wychylić, aby zobaczyć więcej, w tym samym jednak momencie drzwi przechyliły się, a ten upadł na płasko, tuż przed koty. Światło niemalże od razu zgasło, a zgraja rozbiegła się. Alphys syknęła, patrząc na mężczyznę wzrokiem przepełnionym wszelką pogardą. Jej skażone oko zamigało, a przynajmniej takie odniósł wrażenie. Kotka zbliżyła się do niego, a on nie był w stanie się poruszyć. Jakby coś go przygniatało. Alhys pochyliła się i wyciagnęła język pochylając się nad uchem Jana. Tak, jakby chciała go polizać. zamiast tego mężczyzna usłyszał jednak przerażający wręcz szept.
— Ile słyszałeś, starcze? — facet zadrżał. Może powinien udawać, że nie słyszy tej zasranej kupy futra? To chyba najdziwniejszy sen, jaki kiedykolwiek miał. — Zapytałam, ile słyszałeś! Nie zamierzasz mi odpowiedzieć? Pewnie wystarczająco, co?
Dlaczego nie mógł się ruszyć. Czy kotka była w stanie panować nad jego czynami? Jeśli tak, czemu nie robiła tego wcześniej?
Ukrywała się, spryciula. Nie pokazywała swoich nadnaturalnych predyspozycji, aby jej o nic nie podejrzewał. Już wszystko rozumiał. Maria zawsze się nią zachwycała. Alphys była jej malutką, uroczą puszystą kuleczką, nie ważne, jak obrzydliwie by nie wyglądała.
Jan? Nie przepadał za samym widokiem Alph. Uważał, że kotka jest niezwykle szkaradna. Nie mógł jej zdzierżyć...
Więc, kiedy umarł punkt zaczepienia Alph. Ktoś, w stu procent do niej przekonany. Właśnie wtedy kotka zaczęła gorzej traktować Jana. Chciała, aby się jej pozbył. Wyrzucił ją, oddał, cokolwiek. Lub umarł. Tak byłoby prościej. Najwidoczniej oboje na siebie czekali. Które umrze pierwsze i pozwoli żyć w spokoju drugiemu?
— Masz dwa wyjścia, starcze... — jej głos ponownie zabrzmiał w jego uszach — wypuść mnie i nie mów nikomu, co zobaczyłeś, a ja daruję Ci życie. Jeśli nie, pozbędę się Ciebie. To jak, zamierzasz współpracować?
Był na to za stary. Za stary, aby opierać się cholernej kosmicznej kotce. Maria tak bardzo jej ufała. Tak chciała jej dobra. Jan odwrócił się, aby spojrzeć w kocie oczy.
— Idź — wycharkotał — idź do diabła! Żeby Cię piekło pochłonęło!
— Dobry wybór! — skaza ponownie mignęła. Kotka odwróciła się, odchodząc. — Żegnaj, starcze.
Znikający w mroku koci ogon był ostatnim, co zobaczył tej nocy.
Rano obudził się w swoim łóżku, obolały. Zastanawiał się, skąd w ogóle się tam wziął? Może to faktycznie był tylko sen? Sęk w tym, że od tamtego wieczoru Alph zniknęła z jego życia na dobre. Nigdy więcej nie zobaczył szkaradnej kotki. Przez długi czas zastanawiał się, czy to nie był objaw demencji. A może miał do czynienia ze zwykłym snem... Jeśli jednak nie, czy przyczynił się do upadku ludzkości?
~*~
Czy Janek był na kwasie, czy to demencja, czy leki, tego zapewne najstarsii górale nie wiedzą.
Witam wszystkich. Dzisiaj przychodzę do was z realizacją wyzwania z Pingwinkowego Poradnika BlondPingwin, po jakie się zgłosiłam. Treść wyzwania trochę mnie zaskoczyła: mój bohater miał odkryć, że koty to kosmici. Poczatkowo historia miała wyglądać zupełnie inaczej.. Nigdy jednak nie napisałam nic o żadnym staruszku, więc czemu nie?
Na realizacje wyzwania, zgodnie z poradnikiem miałam dwie godziny. Efekty widzieliście u góry.
Mam nadzieję, że mój one shot przypadł wam do gustu. Do następnego razu ;P
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro