Wycinek z rubryki towarzyskiej gazety Greenfield Post

(...) Podobno mówi się, że nie można czuć się mieszkańcem Greenfield, póki lady M. nie opisze cię w rubryce towarzyskiej! Gdyby te słowa w istocie były prawdą, nie będę dłużej zwlekać i z wielką przyjemnością witam madame Ruby Lefroy w naszej lokalnej społeczności. Przepraszam, że na ten krok zdecydowałam się dopiero teraz, jednak nie byłam pewna, czy owa dama zabawi u nas na dłużej, ale wygląda na to, że już zapuściła tu korzonki. Mogę założyć się o pięć funtów (zakłady w naszym mieście są ostatnio popularne, prawda?), że madame Lefroy będzie bardzo cennym członkiem tutejszej socjety. Zdaje się bardziej bystra niż jej siostry, czego dowiodła, przejmując stery w fabryce ojca, kiedy pan Appleton był chory. Jej uroda jest wprost powalająca, a stroje damy przyprawią o ból głowy nie jedną z nas. Myślę, że francuska moda wkrótce podbije nasze ulice!

Pozostając w kręgu rodziny Appletonów, ptaszki ćwierkają, że doktor Scott uraził pannę Lottę! Kto nie wierzył moim przewidywaniom, powinien mnie przeprosić! Ja pierwsza twierdziłam, że jest impertynentem. Niewątpliwie bal Appletonów był najwspanialszym wydarzeniem towarzyskim w ostatnich dniach, choć nasz doktor mógł obejść się smakiem. Wszystkie damy odmawiały mu tańca, włącznie ze świeżo upieczoną panią Lamb. Musisz wiedzieć, moja droga, że biję ci brawo. Dzięki tobie ubawiłam się przednio, a mina doktora była bezcennym widokiem.

Jak to na balach bywa, jedne romanse przygasają, a inne rozkwitają! Panna Lotta (która ponownie zachwyciła wszystkich swoją kreacją) spędziła urocze chwile z hrabią Statham. Nie zauważyłam drugiej tak w siebie wpatrzonej pary. Z chęcią udzielę im mojego błogosławieństwa, choć nikt mnie o nie nie prosił.

Obolała i zmęczona,

Lady M.