Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#2


*PERSPEKTYWA TOBIA*

Z tych nerwów bałem się każdego samochodu, który przejeżdżał naszą ulicą. Tak siedząc i czając się przed autami zastanawiałem się co ja robię ze swoim życiem i jakim jestem ojcem skoro zamiast ratować córkę siedzę sobie bezpiecznie w ukryciu. Nagle od tych wszystkich myśli uratował mnie dzwonek telefonu. Był to Hinata, który cały zniecierpliwiony czekał aż łaskawie znajdę się na treningu. Proszę was ludzie! Mam 36 lat! Jestem już starym człowiekiem, który zasłużył na odpoczynek. Zresztą co ja gadam, odpoczynek.. 30 lat dzień w dzień wychodzę na boisko. Jest to mój drugi dom i choćbym miał z 60 lat dalej będę grał. 

-Tobio? Gdzie ty się do cholery podziewasz? Zresztą nie odpowiadaj! Czekaj na mnie! - nie zdążyłem nawet nic powiedzieć. Rudowłosy w mgnieniu oka się rozłączył. Znając go już za 5 sekund będzie w samochodzie. Niech przyjedzie, co mi szkodzi. Może pierwszy raz go oświeci i poradzi mi co mogę zrobić z tym fantem jaki mi się trafił. Ale żeby moja córka przyjaźniła się z synem tego.. tego. Uhh aż mi słów brakuje. Trzeba kopsnąć się kiedyś do księgarni po księgę wulgaryzmów. Jak dla mnie powinna się nazywać "Księga Przezwisk Oikawy Tooru". 

Usłyszałem dzwonek do drzwi. Udałem się w ich stronę licząc, że w nich stoi mój piegowaty przyjaciel, który będzie się wydzierał jaki to nie rozsądny jestem nie przychodząc na treningi bez uprzedzenia. Jak bardzo się pomyliłem. 

-Nie kulturalnie jest tak nie odpowiadać staremu przyjacielowi.. - powiedział Tooru z sarkastycznym uśmieszkiem na twarzy. Niczym nie przejęty zamknąłem mu drzwi przed nosem i poszedłem do salonu usiąść na kanapie licząc, że ten bałwan się odczepi. 

Raz po raz dzwonił dzwonkiem do drzwi, pukał do zasłoniętych przez rolety okien oraz dało się usłyszeć jego krzyki niezadowolenia:

-Toooobio! Wiem, że tam jesteś otwieraj! - krzyczał coraz głośniej. 

-Nie prawda, nikogo nie ma w domu, idź sobie - nagle nastała cisza. Cisza, która zaczęła się utrzymywać przez paręnaście minut. 

"W końcu sobie polazł" - pomyślałem, po czym znów dało się usłyszeć kolejny irytujący dźwięk dzwonka. Cały znerwicowany otworzyłem drzwi i postanowiłem pokazać, że naprawdę nie mam ochoty na jego odwiedziny:

-Czy do cholery jasnej nie możesz zrozumieć, że mnie nie.. Hinata? - zastałem w drzwiach przerażonego moim zachowaniem rudowłosego. Chyba przesadziłem, ale tak Tooru właśnie działa mi na nerwy. Ehh czas zainwestować w Nervomix. 

-H-hej Tobio.. K-ktoś zostawił to pod twoimi drzwiami - oznajmił cały drżący ze strachu Hinata. Pochwyciłem szybko kopertę i odłożyłem ją na blacie w kuchni. 

-Wchodzisz czy będziesz tak stał przestraszony w tych drzwiach? - spytałem się go, po czym szybko skinął głową i wszedł do środka już bardziej uspokojony. 

-Nie otworzysz koperty? - spytał się siadając obok mnie na kanapie. 

-To zapewne jest od tego Bakawy.. Nie mam zamiaru, już i tak mam dużo problemów z nim - odpowiedziałem rozkładając się na kanapie i sięgając po magazyn sportowy. 

-To Oikawa wrócił już do Japonii? - spytał cały zszokowany Hinata. 

-A był gdzieś indziej? - wyjrzałem zza strony magazynu na chłopaka. 

-To ty nie wiesz?! A podobnież się przyjaźniliście kiedyś.. - parsknął. 

-TO NIE JEST MÓJ PRZYJACIEL! Nie był, nie jest i nie będzie.. Ale do rzeczy co z nim? 

-Kiedy skończyliśmy liceum Oikawa, również jak ty, dostał wiele propozycji od innych klubów. Innymi słowami zabijali się o niego. Jednak nie interesowało to go. Nie interesowało go nawet wstąpienie do reprezentacji Japonii. On postanowił wyjechać do Australii. Tam się osiedlił. Aby zapewnić sobie lepszy start wystąpił w paru reklamach farb do włosów L'Oréal Paris. Zarobił nie małą sumkę pieniędzy, a potem dołączył do drużyny siatkarskiej i tak dalej i tak dalej.. - skończył opowiadać rudowłosy.

Austarlia? L'Oréal Paris? Nic z tego nie rozumiem. Skoro ma tam tak dobrze, to dlaczego wrócił. Chociaż czy da się tego gościa zrozumieć? Nikt go nie rozumie więc i ja nie będę wyjątkiem. Przynajmniej już się dowiedziałam skąd było go stać na to wypasione BMW.. Pff reklama farb do włosów. Lepiej nie mógł wybrać. Dziwię się, że tym z firmy udało im się z nim wytrzymać. 

Nagle do domu zawitała moja córka. Była tak szczęśliwa jak nigdy dotąd. Co najmniej jakby była na koncercie BTS, której jest wielką fanką. Cała podekscytowana przywitała się z Hinatą i oznajmiła, że:

-Tato! Szykuj się! Czytałeś kopertę nie? Jeżeli nie to wiedz, że wieczorem jedziemy na kolację do domu Hitoshiego! - no chyba raczej no nie.. Ta wiadomość jest jeszcze gorsza niż przegrana w mistrzostwach nawet świata. 

-Nie.

-Ale tat..

-Żadnych ale! Nie mam zamiaru siedzieć z nim w jednym pokoju.

Pokazałem jej stanowczo co sądzę o nim i o tym całym wypadzie. Niech wie kto tu jeszcze rządzi. Uniosłem się i dążyłem do tego aby wyszło na moje. I jak to zwykle bywa u nas w domu... Dałem się zaprowadzić do Bakawy..

-Tobio! Miyu! Wiedziałem, że przyjdziecie! Witajcie w naszym domu! - otworzył nam Tooru z wielkim uśmiechem na twarzy, którego jeszcze nigdy nie spotkałem. Był tak podjarany, że nie wiedziałem jak się zachować. 

-Tak.. Ten.. Cześć.. - starałem się coś wykrztusić z siebie, abym nie wyszedł na większego debila niż on. Starałem się zachować powagę przez cały wieczór i nie dać się sprowokować. Ale z nim po prostu się kuźwa nie da... 

-A ty dalej nosisz tą ohydną bluzę z liceum?! Proszę Cię! Może spróbuj coś innego hmm pomyślmy.. Calvin Klein? Levi's? 

-Dziękuję za radę, zastanowię się nad tym..  - nie chciało mi to przejść przez gardło. Za co mam mu dziękować? "Powiedziałeś, że mam do kitu styl, powinienem ubierać bardziej znane marki niż moją kochaną bluzę z czasów liceum kiedy to poznałem Sakurę i jestem Ci za to bardzo wdzięczny. Nie krępuj się obsmaruj mnie błotem jeszcze bardziej!" Popatrzyłem po chwili na Miyu. Z wielkim uśmiechem na twarzy również przywitała Oikawe i weszła do środka ciągnąc mnie za rękę. Z własnej woli nie wszedł bym nawet na chwilę do tego domu, ale od śmierci Sakury obiecałem coś sobie. Sprawię, że Miyu będzie najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. I nie zamierzam złamać tej obietnicy z powodu jakiegoś idioty.

-Choć Tobio! Pójdziemy do mojej garderoby i znajdziemy Ci coś odpowiedniego! - zachęcał Tooru. 

-Nie kłopocz się... - coś czuję, że będzie to długa noc.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro