#1
Z dedykacją dla @Cjujlul oraz Marceliny :3 Bez Was nie powstałaby kolejna część <3
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Spóźnisz się do szkoły! - krzyczałem z kuchni powoli i bez pośpiechu wcinając swoje śniadanie. Wiedziałem jednak, że zanim Miyu się pozbiera miną co najmniej 2 godziny i całą szkołę, i lekcje japońskiego trafi szlak. Zresztą tak samo jak mój trening przed mistrzostwami Azji w piłce siatkowej, bo znając życie moja kochana córusia będzie błagała mnie na kolanach abym zawiózł ją do szkoły.
-Już schodzę tato! - moja mała Miyu. Moje oczko w głowie. Kobieta bez której moje życie nie miałoby sensu. Która zawsze podtrzymywała mnie na duchu w ciężkich chwilach. Była, jest i będzie najśliczniejszą dziewczyną na świecie i wierzę, że poradzi sobie w życiu.
Szykowałem się do wyjścia przegryzając ostatni kawałek tosta gdy:
-Ale spokojnie tato! Nie musisz mnie zawozić. Kolega mnie podwiezie do szkoły - no tak.. Miyu jest już w takim wieku, że zanim się obejrzę, mój dom zamieni się w przytułek dla napalonych chłopaków. Coś mi to przypomina.. Te czasy z Sakurą. Do dziś pamiętam ich wszystkich: Josh, Daiki, Kashima. Wcale nie biorę pod uwagę faktu, że kuzynka Sakury - Kashima akurat leciała na mnie. To po prostu trzeba przemilczeć ;) Zresztą mi to nie przeszkadza. Z Joshem do dziś utrzymuję jako takie stosunki, a dla Miyu jest niczym kochany wujek, który przywoził jej mnóstwo zabawek z Kanady oraz rozpieszczał na wiele możliwych sposobów. Widział w niej małą Sakurę. Natomiast od śmierci Sakury z Aomine zamieniłem może z parę zdań. Z tego co dało się usłyszeć na ulicy i w internetach zamieszkał w Japonii ze swoją już żoną oraz został gwiazdą koszykówki. I dobrze. Mnie on nie obchodzi. Nic mnie już nie obchodzi. Zależy mi tylko na Miyu i jej bezpieczeństwie. I mówiąc, że jest w takim wieku mam na myśli, że już nie jest moją małą niewinną córeczką, która była tak nieśmiała, że chowała się za moimi nogami w wielkim tłumie ludzi. Teraz stała się pewną siebie szesnastolatką, która jest popularna w swojej szkole, ma wspaniałe przyjaciółki na których może polegać i jest po prostu szczęśliwa. Wspominałem, że zapisała się do szkolnej drużyny siatkarskiej dla dziewczyn?
-Kto po Ciebie przyjeżdża? - wypytywałem się jej niczym Sherlock Holmes.
-Taki mój przyjaciel no tato, przestań się bawić w detektywa. Miał po drodze samochodem to chce mnie zabrać. Czemu mam nie skorzystać? A ty przy okazji nie spóźnisz się na trening - starała się uspokoić moją czujność swoimi słodkimi oczami i uśmieszkami, ale tak czujny ojciec jak ja nie da się tak łatwo.
-Imię - zapytałem niewzruszony jej sztuczkami.
-Ehh Hitoshi zadowolony? - odburknęła.
-A może tak mi moja panienka powie jak ma na nazwisko ten "Hitoshi"? - wyciągałem dalej od niej informacje. Przecież nie może do szkoły jeździć sobie z jakimś pierwszym lepszym Hitoshi. W ogóle co to za imię. Naprawdę moja córka nie mogła mieć jakiś normalnych przyjaciół.. Zresztą co ja gadam. Powinna mieć przyjaciółki! W tym wieku to nie wskazane spotykać się z chłopcami. Wtem rozległ się dźwięk klaksonu samochodu.
-O to Hitoshi! Muszę uciekać! Kocham cię tatoo - pocałowała mnie w policzek i uciekła. Wybiegłem za nią. Obowiązek każdego ojca jest sprawdzić czym będzie się wozić twoja córka i oszacować listę możliwych czarnych scenariuszy. Oraz co to za typ. Przecież to może być zwykły zboczony nastolatek, któremu tylko jedno w głowie. Jeszcze skrzywdzi moją córeczkę. Zresztą przyjechał po nią samochodem? Pewnie jakiś oszust i skołował sobie lewe papiery na prawko. Kiedy znalazłem się za drzwiami domu moim oczom ukazało się czarne BMW z przyciemnionymi szybami. Miyu wchodziła do samochodu, a ja w tym czasie dostrzegłem kierowcę samochodu. To nie był ten cały Hitoshi. To:
-Tobio?! To naprawdę ty! Kopę lat stary! - we własnej osobie. Oikawa Tooru.
Szybkim pędem zamknąłem drzwi na wszelkie możliwe kłódki jakie miałem w domu. Zapomniałem tylko o jednej rzeczy. Przecież moja biedna Miyu znajduje się w samochodzie tego śmiecia. Co jest ważniejsze. Chęć nie dostania raka przez tego typa czy moja córusia.. Z czystym żalem, ale.. Wybacz córeczko! Tatuś nie ma zamiaru zaprzyjaźniać się z tym idiotom.
Wyjrzałem zza okno. Na szczęście przed moim domem nie znajdowało się żadne czarne, czerwone, różowe i wszelkie możliwe BMW. W ogóle BMW.. Jakim cudem się dorobił tego. Nie to, że uważam go za uczciwego człowieka, dla mnie zawsze był szują, która dba tylko o siebie i robi przekręty na swoją korzyść. Założę się, że nawet umierającemu nie poda szklanki wody, bo będzie przecież spragniony.
I moja córka. Moja mała biedna Miyu. Przyjaźni się z synem tego pięknisia. Hitoshi Oikawa. Dałbym sobie rękę uciąć gdyby się okazało, że się nie wdał w ojca. Wszyscy z rodziny Oikawa są zepsuci i on na pewno nie jest wyjątkiem. I to będzie mój zasrany obowiązek jako ojca chronić moją księżniczkę przed synem tego debila.
*PERSPEKTYWA MIYU*
-Co się stało z twoim tatą? - spytał się mnie Hitoshi. Nie chciałam mu odpowiadać, bo sama nie wiedziałam co odpowiedzieć. Pierwszy raz się tak dziwnie zachował.
-Synu nie męcz Miyu - uśmiechnął się ojciec Hitoshiego w moją stronę. -To sprawa między mną, a Tobiem.
-Z-zna pan mojego ojca? - zszokowało mnie.
-I to jak! Kiedyś.. To były czasy. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi! - zachwycał się pan Oikawa. Wydawał się bardzo miły i radosny z życia. Nie rozumiem co się stało z moim ojcem. Ach gdyby moja matka jeszcze żyła. Na pewno by mi wytłumaczyła to wszystko.
-Miyu! A może chcesz dzisiaj wpaść razem z twoim tatą do nas wieczorem na kolację? Serdecznie zapraszam! Zresztą chciałbym spotkać się z Tobiem i pogadać z nim jak za starych czasów - proponował pan Oikawa, na co się zgodziłam. Bo czemu nie? Skoro byli przyjaciółmi. Wierzę, że znów uda się im złapać dobry kontakt.
Wtem Hitoshi złapał mnie za rękę i nie puszczał dopóki nie dojechaliśmy do szkoły.
Bo przecież.. Ojciec musi mieć dobry kontakt z moim przyszłym teściem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro